Dyrektor Muzeum Okręgowego im Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy Pan Wacław Kuczma, który tym razem powraca do Władysława Hasiora.
- Kiedyś rozmawialiśmy o takiej jego pracy „Wyszywanie charakteru” z maszyną do szycia, w której pod stopkę była podłożona laleczka, taka gumowa laleczka. W latach 70 to była taka dość popularna zabawka dla dzieci. A ja wybrałem też pracę Władysława Hasiora z 1972 roku „Rzeź winiątek”. Dlaczego o tej pracy chciałbym powiedzieć? Dlatego, że Hasior jest takim artystą, którego prace budzą się po latach i przez cały okres istnienia mają swoją wielką moc przemawiania, ale w dzisiejszych czasach chyba budzą się na nowo. Ona zawiera w sobie kilka, czy kilkanaście figurek, właśnie takich laleczek gołych, poprzebijanych gwoźdźmi, hakami.
One są ułożone na czarnym tle za kloszem, który jest zbryzgany czerwoną farbą. Lalki gołe to takie malutkie dziecięce laleczki. A gołe, bo to taki symbol niewinności, symbol niepewności, symbol braku obrony przed jakimkolwiek działaniem z zewnątrz. I tak jak dzisiaj patrzę na historię, czy na to, co się dzieje w Polsce, czy wokół Polski, czy w zasadzie dzieje się na terenach obecnej naszej ojczyzny, to ta praca staje ponad wszystkim dlatego, że zaczyna opowiadać, czy opowiada o możliwości utraty obrony, utraty niewinności, braku samoobrony, czy narażeniu się przez te niewinne osoby na działanie różnych instancji, które mają stać w obronie wolności, niewinności, nietykalności życia, a się okazuje, że stają się mechanizmem, który zabija tę niewinność.
Ja kiedyś na takiej wystawie w Centrum Sztuki Współczesnej, która dotyczyła Niepodległości, zestawiłem tę pracę, z muzyką Kilara „Bogurodzicą”. Praca umiejscowiona na środku i z głośników leciała Bogurodzica, czyli taka do pewnego czasu prawie że hymn naszego królestwa i tak sobie pomyślałem teraz, że te wielkie idee Polaków, to dążenie do wolności i wołanie do świata, o to, że nas się męczy, stało się dzisiaj takim odwróceniem tej sytuacji, którą podkreśla właśnie Hasior.
„Rzeź winiątek” - nie bez przyczyny nazwał tak swoją pracę.
- Tak, nie wiem, czy ludzie, którzy pojawiają się w Polsce, są niewinni, czy są winni za to, że istnieją. Czy są winni temu, że chcą być wolni, że chcą być postrzegani na równi z innymi? Chyba podstawową winą jest to, że chcą być wolni.
Kiedy sobie przypomnę czasy, jak z Polski całe rzesze ludzi wyjeżdżały poza granice naszego kraju w poszukiwaniu wolności, ale też jakiegoś tam dobrobytu, to stwierdzam, że bardzo szybko zapomnieliśmy o tym co robiliśmy wcześniej. Jak nam pomagano, jak starano się w pewnym sensie ochronić nas Polaków przed tym, żebyśmy nie polegli. A co my robimy dzisiaj? Uważam, że „Rzeź winiątek” Hasiora jest to, takie może już, nie ostrzeżenie, ale jest to taka praca, która jest pokazaniem tego co się z nami stało po wielu latach.
Czy wiemy coś o tej nadbudowie ideologicznej pracy?
- Nie, chyba ja nie miałem okazji na ten temat rozmawiać, a spotkałem się z Hasiorem dwa razy w życiu. Być może za mało wiedziałem, wówczas byłem zbyt młody, ale mi się wydaje, że on to odnosi do czasów ciągle gdzieś mu się kołaczących po głowie, do tego co się wydarzyło w Polsce podczas II wojny światowej, czy do sytuacji związanej z dziećmi Zamojszczyzny, i potem z tym co się co się działo w Polsce powojennej.
Być może to też odnosił do innych sytuacji, to trudno powiedzieć mi się dzisiaj i prawdopodobnie tego już się nie dowiemy, bo tak mówiąc szczerze, nikt nie pisze o tym, czy nie napisał o tym, z jakiego powodu to powstało. Myślę, że należałoby spytać o to Hasiora, ale tego już nie zrobimy.