Wacław Kuczma, dyrektor Muzeum Okręgowego im Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Tym razem to nie będzie dzieło, które było kiedykolwiek wystawiane tutaj w Muzeum Okręgowym, za to nieopodal.
- Tak, to było wystawiane w Bydgoszczy, tyle tylko, że w BWA. To była wystawa współczesnych artystów z Chińskiej Republiki i choć to nie są czerwone lampiony, czy takie historie związane z kulturą i tradycją chińską, ale jest to mocny ślad, mocny język współczesnych artystów, który opowiadał o niedostatkach i dostatkach Chińskiej Republiki Ludowej.
Większość z tych artystów dzisiaj jest rezydentami krajów europejskich i też Stanów Zjednoczonych, część z nich mieszka nadal na terenie Republiki Chińskiej. Wywiezienie tych prac z Chin stanowiło nie lada problem, bo trzeba było się ugadać z władzami. Ja tego nie robiłem, robił to kurator niemiecki. A trzeba było się ugadać z chińskimi władzami, żeby to w ogóle można było wywieźć z Chin i pokazać, czy nie obraża czasami Ludowej Republiki.
I choć jak Pan to powiedział, nie były to czerwone lampiony, ale za to są to czerwone książeczki.
- To są czerwone księżniczki. W ogóle tych ciekawych instalacji, prac, fotografii, obrazów była cała masa, ale wybrałem taką bardzo ciekawą pracę, wykonaną przez artystę, który się nazywa Xu Yi Hui. Praca pochodzi z 2002 roku, aczkolwiek wykonał prawdopodobnie jeszcze jedną, bo wiem, że jest podobna z 2006 roku, która następnie została sprzedana, chyba w 2007 albo 2008 roku na aukcji dzieł sztuki, gdzieś w Europie.
Gdy obiekty przywieźliśmy z Muzeum Narodowego z Budapesztu i zaczęliśmy rozpakowywać instalacje, pojawiły się skrzynie i kartony z olbrzymią ilością ceramicznych czerwono białych książeczek. To były z jednej strony czerwone, z drugiej białe książeczek, wielkości około 10 - 12 cm. Część była rozłożona, część była przymknięta, nawiązywały oczywiście do tej słynnej czerwonej książki, którą musiał każdy Chińczyk mieć i prawdopodobnie znać prawie na pamięć, tak jak w kościele katolickim zna się biblię, czy Koran w islamie. W tej Czerwonej Książce były niegdyś myśli Mao Zedonga.
Wyjmujemy te książki ze skrzyń i w pewnym momencie ukazał się gruz... Byłem przerażony, mówię: Boże podczas transportu się wszystko potłukło. A okazało się, że to jest część instalacji, którą się na taką górkę usypuje i potem się na wierzchu rozkłada te książeczki. Byłem cały szczęśliwy, że to jednak tak ma być, a nie że się to zniszczyło podczas transportu.
Myśl tego chińskiego młodego wówczas artysty, bo dzisiaj ten pan jest już grubo po pięćdziesiątce, jest jedna, że Chińczycy mają dosyć. Wyrzucili na śmietnik to, co stanowiło sedno ideologii komunistycznych Chin Mao Zedonga i oczywiście te Chiny w dużej mierze od tamtego okresu się zmieniły, ale prawdopodobnie nie na tyle, żeby można było uznać tę instalację za nieaktualną.
Tych czerwonych książeczek już nie muszą mieć, tych ubiorów szarych już nie muszą nosić, ale główną myślą przewodnią tego artysty to jest to, że ludzie chcą funkcjonować poza systemem, który narzuca im jedyną słuszną ideologię i jedyną słuszną myśl. Ta praca zawsze będzie pracą ponadczasową. Ta instalacja prosta w zasadzie jak budowa cepa, dlatego że jest to opowieść o jednoznacznym wyrażeniu woli do wolności i swobody wypowiedzi. Nie chcemy mieć przy sobie czerwonej książeczki, nie chcemy mieć książeczki innego koloru: czarnej, różowej czy jakiejkolwiek innej.
Chcemy być ludźmi wolnymi i w tym wielkim kraju, jakim są Chiny ta tęsknota za wolnością, za tą swobodą wypowiedzi, poruszania się, myśli wynalazku, przecież Chiny to kraj, który stworzył podwaliny współczesnej cywilizacji i został zabity na kilkadziesiąt lat, ta instalacja będzie, ona jest ponadczasowa. Tu chodzi o dążenie ludzi do bycia sobą i do stanowienia o sobie samym, bez względu na to, co banda polityków sobie wymyśli.
Ten artysta był wówczas w Polsce?
- Nie, tu nie było w ogóle artystów z Chin, był tylko kurator tej wystawy, który jak wybierał te prace, to spędził 3 miesiące w Chinach. Jeździł po całych Chinach i wybierał, kontaktował się z tymi artystami. Wiem, że prac części artystów nie pozwolono mu wywieźć z Chiny, ale większość tych prac artystów wysłał. Artyści nie przyjechali, a potem pojawili się, nie wiem, w jaki sposób ich wypuszczono z Chin, ale pojawili się jako rezydenci już w 2006 roku w Niemczech, a prace pojawiały się w galeriach niemieckich i angielskich.