07 czerwca 2021 - Jan Dobkowski - Pogarda (1970)
Jan Dobkowski i dzieło, które jest dość charakterystyczne dla tego artysty. W takich dwóch zasadniczych barwach - zielono-czerwonych, dwie postaci, zatytułowane Pogarda.
- Galeria bwa w Bydgoszczy posiada dwie prace Jana Dobkowskiego, obydwie datowane są na ten sam rok, czyli 1970. Pierwszy to Pogarda, a drugi obraz, o bardziej optymistycznym tytule: Życie, rodzi życie. Ten obraz, o którym będę mówić Pogarda, to dosyć duże płótno 200 cm x150 cm. Warto też podkreślić że właśnie prace są z roku 1970, czyli powstały 2 lata po pracy dyplomowej.
W 1968 roku Dobkowski kończy Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, rozstaje się ze swoim nauczycielem i mentorem Janem Cybisem, który załatwia mu jeszcze dyplomowy super pokaz i w 1968 roku powstał pierwszy obraz w takiej tonacji zielono-czerwonej, bardzo charakterystyczny. Gdzieś w dziennikach artysty znalazłam informację, że do roku 1971 tych prac jest ponad sto i one są naprawdę bardzo lubiane przez kolekcjonerów. To te prace najczęściej pojawiają się na rynku i są najbardziej pożądane jeśli chodzi o Dobkowskiego.
I uzyskują dobrą cenę.
- Tak. Tych prac dużych powstało kilkadziesiąt, ale są też mniejsze formaty operujące tym takim bardzo mocno uproszczonym kolorem, ograniczonym do czerwieni i zieleni. Dobkowski w ogóle ma takie okresy w życiu, że te kolory trochę pozwalają też datować prace, później po takim czasie zielono-czerwonym, nastał błękitno – czerwony. Myślę, że w ogóle praca artysty w kontekście całej twórczości, bardzo często spotyka się z określeniem, że jest bardzo mocno erotyczna, dotykająca też jakiś takich spraw właśnie istnienia.
W tej chwili na przykład Dobkowskiego twórczość rozpatruje się też przez pryzmat ekologii i tego co robi, bo wielokrotnie bierze udział w takich inicjatywach, gdzie pojawia się to zderzenie natury z przemysłem, więc to w jego twórczości, która właściwie od 60 lat trwa, dosyć mocno obecny temat.
Figury dwóch postaci, właściwie tak przeciętych ramą obrazu, że one nie są całościowo pokazane. Z prawej strony postać kobiety, myślę, że możemy ją rozpoznać po piersiach, które się pojawiają. Z lewej strony postać mężczyzny, też gdzieś ucięta krawędzią od obrazu. I takie charakterystyczne splątanie linii różnych. Bardzo często w kontekście Dobkowskiego mówi się o takim pokazywaniu sylwetki na kształt sztuki aborygeńskiej, czyli takiego prześwietlenia rentgenowskiego, gdzie widać w środku życiodajne takie, krwioobieg i kościec ludzki, bo tam są bardzo dosłownie jakby pokazane figury.
One są odarte też z ubrań, z jakiś takich charakterystycznych dla ludzkości rzeczy. I są bardziej połączeniem z naturą. Myślę, że mamy tu bardzo sugestywne też połączenie tych kolorów, które powoduje, że pojawia się taki trójwymiar. Każdy z nas kojarzy badania optometryczne, takie na zasadzie właśnie barw trójwymiaru, gdzie ta zieleń i czerwień są bardzo sugestywne i one pokazują dal i bliskość.
Wiemy, że ta nasza praca była pokazywana na 11 Biennale Sztuki w San Paulo w 1971 roku. Też ciekawa dosyć przygoda. Obrazy płynęły statkiem i ten rejs się przedłużył, więc one nie dopłynęły na otwarcie wystawy, jednak zostały pokazane później w taki niekonwencjonalny sposób. Chyba ktoś właśnie pomyślał o tym, że w taki sposób jest pokazywana też sztuka aborygeńska, a gdzieś to jest trochę tożsame, więc obrazy zostały pokazane na ziemi.
Była szansa, żeby te prace później po Ameryce Łacińskiej, były pokazywane w różnych miejscach, ale ówczesna władza nie wydała na to pozwolenia, więc prace wróciły.
A jakim cudem te prace znalazły się w naszej galerii.
- W 1993 roku, w październiku Dobkowski ma bardzo dużą wystawę właściwie też monograficzną i te prace były prezentowane na tej wystawie. Sądzę, że później zapadła decyzja o zakupie dwóch obrazów?
Czy wiemy, kto dokonywał wyboru?
- Trudno powiedzieć. Zachowała się korespondencja, więc wiemy, jak wyglądała ta wystawa, są ślady, jak wyglądało projektowanie aranżacji. Są wzmianki, w których Dobkowski powołuje się na jakąś wcześniejszą wystawę w 1973 roku w Bydgoszczy, ale tutaj nie znajdziemy żadnej dokumentacji, jak ta wystawa wyglądała. Co ważne, prace też u nas przez wiele lat przeleżały w magazynach.
Kiedy pojawiłam się tutaj w 2016 roku, to one były dosyć mocno podniszczone. W 2018 roku zdecydowaliśmy się na konserwację, taką dogłębną, tych dwóch prac i dzięki temu one odzyskały swój blask i są w tej chwili w dobrej kondycji. Myślę, że jeśli będą chętni, to będziemy je wypożyczać na jakieś wystawy i pokazy.
W tej chwili gdzie one są, czy zwykły śmiertelnik oprócz tego, że może spojrzeć na zdjęcie, może je gdzieś w galerii zobaczyć?
- Staramy się, żeby ta kolekcja była udostępniona na stronie galerii, czyli na stronie internetowej. Obraz Pogarda wisi w tej chwili w moim biurze, druga praca jest złożona z racji swojego formatu i też braku miejsca do prezentacji. Galeria jednak działa na zasadzie wystaw czasowych, a nie pokazuje swoje zbiory. Wiele prac jest przechowywanych w magazynach, ale raz na jakiś czas staramy się te prace wydobywać i pokazywać. Kilka lat temu w 2015 roku był taki duży przegląd właśnie prac z magazynów wykonanych w technice malarstwa. Będziemy myśleć, żeby pokazać tę kolekcję.
Artysta cały czas tworzy?
- Tak. W 2020 roku powstała taka duża publikacja. Fundacja Arton z Warszawy wydała książkę zawierającą bardzo ciekawe teksty. Jeden z tekstów to wywiad, który przeprowadza córka artysty, która jest historykiem sztuki. Dobkowski ma dwójkę dzieci: syn jest architektem, córka historyczką sztuki. Jest dużo takich ciekawych anegdot z życia, historii, ale też są tutaj teksty krytyczne kilku autorów.
Pomagaliśmy trochę w uzupełnieniu danych w bibliografii, żeby zabrać te wszystkie informacje dotyczące wystawy, więc w książce znajduje się też podziękowanie dla naszej galerii, co jest w niezwykle cenne. Dobkowski nigdy nie ograniczył się do malarstwa, ale tworzył też formy przestrzenne pejzażu. Wielokrotnie swoje prace pokazywał w naturze, w okolicach Warszawy i na różnych plenerach, w których brał udział. Podróżował dosyć dużo, w 72 roku pojechał na 9 miesięcy do Stanów Zjednoczonych.
Tam miał też pierwszą taką dużą wystawę. Udało mu się przywieźć, po tej wyprawie do Polski farby w nowych kolorach. Wtedy zaczął wykonywać też prace, używając innego rodzaju farb. Dzięki temu, że był na zachodzie, to zaczął wykonywać rzeczy dotąd niemożliwe, chodzi o wykrawanie form z pleksi. I właśnie wtedy powstało dosyć dużo takich projektów, które zostały zakupione przez Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Też takim niesamowitym gestem artysty, była po powrocie ze Stanów organizacja wystawy dla swojej córki Marianny. Dobkowski to niezwykle ciekawa postać.
Taka bardzo niespokojna dusza.
- Tak, kilkakrotnie się spotkaliśmy. To były takie dosyć krótkie rozmowy. To dla mnie bardzo pogodna osoba - ja przynajmniej zapamiętałam go tak. Jego sztuka bardzo taka energetyczna, jeśli chodzi o kolory, plątanina różnych linii, przenikanie ich się. Może to ciekawe, wielokrotnie pojawiają się w tekstach też informacje, czy takie odwołania do tego, że sztuka Dobkowskiego powstała w takim specyficznym czasie w latach 60, 70. Jemu była bardzo bliska kultura hipisów, jakiegoś takiego zupełnie odmrożenia pewnych rzeczy, odejścia też od tradycji.
Też niesamowite było to, że był uczniem Jana Cybisa postaci bardzo znanej w Polsce, jeśli chodzi o malarstwo, ale postaci, która jest dziś postrzegana jako osoba, która uwsteczniła trochę sztukę. Cybis bardzo tradycyjnie podchodził do zasad malarstwa. Co ciekawe, zupełnie inaczej ci dwaj malarze funkcjonowali. Natomiast myślę, że mistrz doceniał wielki talent Dobkowskiego i taką jego pracowitość.