31 maja 2021r. - Johannes Vermeer "Dziewczyna z perłą" 1665-66.
Profesor Dariusz Markowski, który podjął rękawice i wybrał akurat to dzieło.
Dlaczego „Dziewczyna z perłą”, a nie na przykład „Mleczarka”?
- „Dziewczyna z perłą” jest takim Opus Magnum artysty i chyba jest najbardziej znanym dziełem, stosunkowo niepozornym. A dlaczego? Dlatego, że dzieło stosunkowo niewielkich rozmiarów, bo 44 na 39 cm, olej na płótnie, eksponowane obecnie też w bardzo urokliwym i nie za dużym muzeum haskim – Mauritshuis, gdzie są i pozostałe obrazy, choćby wspomniana „Mleczarka”.
Ten obraz właściwie wymyka się takiemu kontekstowi. We wszystkich obrazach mamy kontekst inspiracyjny i patrząc na te obrazy, zawsze coś się dzieje, jest jakaś pewna reakcja. Natomiast tu mamy zupełnie coś innego i praktycznie można powiedzieć, że ten obraz jest portretem, po prostu portretem. Jest przepięknie sportretowana postać i właściwie nic więcej nie możemy powiedzieć.
Nawet nie wiemy, kto jest na tym obrazie.
- To prawda, chociaż domysły były bardzo różne. Niektórzy uważali, że jest to córka artysty, Maria. To jest niemożliwe ze względu na to, że jeżeli datujemy obraz na około 1665-66 rok, to ona miałaby wtedy dwanaście lat, więc jest to niemożliwe.
Była jeszcze druga hipoteza. Uważano, że jest to postać Magdaleny van Ruijven, córki przyjaciela, właściwie mentora, bardziej osoby, która opiekowała się i również dokonywała zakupów dzieł artysty, ale tutaj, też są wątpliwości ze względu na to, że kobieta, która jest na portrecie, nie ma stroju ówczesnej arystokracji holenderskiej. W związku z tym raczej jest to strój osoby, która mogła być służącą, czy zwykłą mieszkanką niższego szczebla w Holandii.
Co takiego magnetycznego jest w tym dziele - dość niepozornym?
- Gdybym miał się zastanowić, co jest w nim takiego magnetyzującego, co tak przyciąga, bo rzeczywiście kiedy oglądałem ten obraz w muzeum Mauritshuis, tam jest sporo bardzo pięknych innych dzieł. Jest fantastyczny Rembrandt, ale większość uwagi skupiona była właśnie na tym obrazie. Ludzie po prostu obserwują, oglądają ten obraz ze względu na to, że on jest taki tajemniczy, nie jest do końca dopowiedziany.
Co jest z nim takiego najwspanialszego? Mnie się strasznie podoba światło w tym obrazie, to zresztą jest taka zasada u Vermeera, pojawiająca się bardzo często, że to światło pada z lewej strony i ono tu rzeczywiście z tej lewej górnej strony pada. Postać jest bardzo miękko oświetlona i tutaj jest taka cudowna gra światłem, bo zestawienie żółcieni z ultramaryną i czarnym tłem jest czymś wyjątkowym.
Zresztą warto wspomnieć, że Vermeer był artystą, który namalował bardzo niewiele obrazów, bo dzisiaj znamy zaledwie 36 dzieł. Wynika to prawdopodobnie z tego, że artysta bardzo dokładnie tworzył te swoje dzieła i malował dwa do trzech obrazów rocznie. To stosunkowo niewiele.
Ja kiedyś czytając o jego warsztacie, wyczytałem szczegółowe informacje dotyczące stosowania na przykład przez niego pędzli, bardzo delikatnych z włosia bobrów, które powodowały, że ten malunek jest taki mięciutki, że te obrazy są bardzo płaskie. Vermeer stosował bardzo charakterystyczny, ale drogi wówczas pigment, czyli ultramarynę, która była w cenie wyższej niż złoto, więc rzeczywiście stosowanie przez niego ulubionego tego koloru potęgowało również to wrażenie.
Ale tutaj mamy jeszcze to cudowne światło i ja znam jeszcze jednego takiego artystę, może kiedyś poświęcimy mu kolejny odcinek, myślę o Caravaggio, artyście, który tworzył znacznie wcześniej i tam też jest niewiarygodna zabawa światłem. Przy czym u Caravaggia to jest bardzo ciepłe światło, natomiast tu mamy, moim zdaniem, światło północy, dość chłodne, które gdzieś pada na tę postać.
I jak patrzę na samą postać - na tę portretowaną twarz, to jest to pewien moment zaskoczenia, jakbyśmy ją zawołali i ona się do nas odwraca i nagle otwiera szeroko oczy, uchyla usta i z pewnym zdziwieniem na nas spogląda. Tutaj takim ważnym elementem w tym obrazie jest niewątpliwie ten kolczyk – perła, która jest bardzo piękna, z tym charakterystycznym takim blikiem. Ja znam w ogóle historię tego bliku i za chwilkę może o tym powiem, natomiast ta perła jest takim środkowym akcentem tego obrazu.
Wszyscy się zastanawiali, jaka jest symbolika tej perły? Kiedyś perła była uważana za coś w rodzaju symbolu czystości, ale już w czasach baroku nie do końca. Uważano ją za element próżności. Tak więc jaka jest tutaj wymowa, trudno powiedzieć, czy może jest ona tylko elementem dekoracyjnym.
Ta postać kobiety ubranej, myślę tutaj o nakryciu głowy, w ten turban w kolorze żółtawym i w kolorze ultramaryny, wydawać by się mogło, dlaczego turban i czy tak rzeczywiście wówczas się noszono. Oczywiście turban jest znany już zdecydowanie wcześniej i tutaj wystarczy przywołać obraz przepiękny obraz Jana Van Eycka „Portret mężczyzny w czerwonym turbanie”, który jest z 1433 roku, a więc te turbany bardzo często się pojawiały w sztuce zachodnioeuropejskiej. One były wprowadzane najczęściej w wyniku pewnej takiej egzotyki do sztuki.
Zresztą w momencie kiedy ten obraz został sprzedany, nosił tytuł „Dziewczyna w turbanie”.
- Tak, temu obrazowi dopiero nadano inny tytuł w 1995 roku, czyli po renowacji, która miała miejsce w 94 roku. I rzeczywiście po tej renowacji tytuł zmieniono z „Dziewczyny w turbanie” na „Dziewczynę z perłą”.
Niesamowite za ile on został kupiony początkowo…
- Tak, za śmieszną sumę, 2 guldenów i 30 centów. Tak, ale tutaj jeszcze chciałem wspomnieć, bo mówiłem o tym kolczyku i mówiłem o tym, że ja miałem to szczęście widzieć ten obraz podczas konserwacji w 94 roku, kiedy pani konserwująca Nicola Costa pokazywała mi ten blik. Okazało, że część tego bliku nie jest prawdziwa, bo obok tego głównego bliku, na perlę, był jeszcze maleńki, wszyscy się zachwycali fakturą, ciekawie położoną a okazuje się, że to wcale nie oryginał, tylko łuska kawałeczka obrazu odwróciła się z zaprawą białą do góry i została przyklejona. W wyniku prac konserwatorskich to usunięto.
A jak ten obraz wyglądał przed 94 rokiem?
- Był bardzo żółty, rzeczywiście werniks spowodował, bo on był kilkakrotnie konserwowany i werniks powodował zupełnie jakby inną tonację tego obrazu, ale również poprzez taką właśnie żółtą barwę werniksu, ten obraz nie był tak wyraźny, po prostu wszystko było bardzo spłaszczone. W przypadku obrazów zatopionych werniksem, często w ciepłych odcieniach po prostu całkowicie zmieniają kolory dzieła. No bo tutaj tak jak wspomniałem mamy chłodne światło.
I dlatego nazywano ten obraz Mona Lisą Północy. Powiedzmy może, czy coś wiemy, u kogo się kształcił Vermeer.
- Właśnie nie. Nie ma żadnych informacji, u kogo się kształcił, w ogóle niewiele wiemy o artyście. Myślę, że to jego zainteresowanie sztuką wynikało z faktu, że jego ojciec zajmował się handlem dziełami sztuki i wiemy o tym, że Vermeer również należał do gildii Świętego Łukasza, czyli do związku artystów. Nawet był czterokrotnie wybierany do zarządu tego cechu, w związku z tym, na pewno nie była to postać totalnie anonimowa i jak niektórzy twierdzili, że był bardzo biedny. Chyba tak nie było, bo wiele jego obrazów było sprzedawanych za życia i to nie za małe pieniądze, więc w związku z tym niewątpliwie nie był to biedny artysta.
Może pewna bieda wynikała z bardzo licznej rodziny, bo niektórzy uważają, że miał ponad chyba 14 dzieci, tak więc rzeczywiście trzeba było dużo zarabiać, żeby utrzymać rodzinę i pewnie nie było łatwo. Artysta umiera w wieku 43 lat, a więc stosunkowo młodo. Warto by było wspomnieć, że on zostaje przez bardzo długi czas zapomniany i dopiero zostaje odkryty w połowie XIX wieku i zaczyna się jakby taki zupełnie nowy rozdział poszukiwania czy doceniania twórczości Vermeera.