24 maja 2021 - Ali Oseku - oleje bez tytułu
- Jeden z najstarszych żyjących artystów albańskich, który wiele przeżył. Muszę tu przypomnieć w skrócie historię Albanii. Albania była krajem, który był zamknięty na wszystko, co było z zewnątrz. Albania była krajem, który nie miał dostępu, po latach 40, do tego wszystkiego, co się działo w Europie. Była bardzo takim reżimowym krajem, którym rządził Enver Hoxha, który zmarł w latach 80, ale poczynił wiele szkód w życiu naukowym, intelektualnym i artystycznym.
Ali Oseku urodził się w 1944 roku, jest to artysta, który w bardzo młodym wieku, bo miał zaledwie 28 lat, kiedy zdobył taką prestiżową albańską nagrodę „W górę z duchem rewolucji”. Po studiach, na początku lat 70, pracował jako scenograf w teatrze operowym w Tiranie. Był bardzo znanym i bardzo cenionym scenografem. Ukończył Akademię Sztuki w Tiranie, ale krótko po tych swoich działaniach scenograficznych jak i artystycznych, gdzie posądzono go kolaborowanie ze sztuką Chagalla, Picassa czy Salvadora Dali uznano go za skrajnego modernistę, który się chełpi wrogą sztuką, która panowała w Europie.
Ali Oseku został zamknięty, niektórzy podają na 3 lat, ale bodajże chyba 4 lata spędził w odosobnieniu, w ramach tak zwanej rewolucji kulturalnej w Albanii. Bo wszyscy wiedzą, że rewolucja kulturalna byłam w Chinach, ale także była i to chyba w zaostrzonym rygorze niż w Chińskiej Republice Ludowej, w Albanii. Tak więc spędził tam 4 lata i później już nie wrócił tak szybko do pracy w Akademii Sztuk Pięknych.
Wiele lat później trafił z powrotem do akademii i dzisiaj jest emerytowanym profesorem tej uczelni. Jest to o tyle ciekawa postać, że on będąc na początku właśnie bardzo znanym scenografem, bardzo znanym malarzem, próbował te nurty modernistyczne, czy postmodernistyczne wprowadzić w obieg artystyczny ówczesnej Albanii. Te bardzo trudne przeżycia, które go dopadły i które były z jego udziałem, tak go zniewoliły i tak go zamknęły w sobie, że nigdy już w życiu nie powrócił do takich artystycznych nowości, czy takiego szukania swojej artystycznej wypowiedzi, która by dotykała życia społecznego i dotykała bezpośrednio spraw związanych z wolnością i swobodą wypowiedzi.
Czyli go złamano.
- On mi kiedyś powiedział, że ma już po prostu tego dosyć i chce żyć w spokoju, że jego doświadczenie życiowe go tak zniszczyło, że jego to już nie interesuje i on chce wyjść poza krąg takiej artystycznej działalności, która by bardzo mocno dotykała życia społecznego. W pewnym sensie być może go i złamano. Z tym że on tę sferę swojej wolności przeniósł na malarstwo, które można powiedzieć, jest takim malarstwem pejzażowym, abstrakcyjnym, gdzie w zasadzie przeniósł tę swoją siłę artystyczną do wnętrza, do tego, żeby zacząć opowiadać o lekkości, swobodzie tego wszystkiego, co jest poza nami. Tego pejzażu, który funkcjonuje i może funkcjonować bez nas, tego pięknego nieba w Albanii. W tym ciepłym kraju te kontrasty są ogromne pomiędzy błękitem nieba, może niesamowitymi górami, choć niezbyt wysokimi, takimi olbrzymimi połaciami jak prawie prerie amerykańskie.
I on te wszystkie emocje zaczął budować na bazie tych abstrakcyjno pejzażowych kompozycji, które sobie wymyślił, po to, żeby dotykać ducha i wnętrza człowieka i opowiadać o jego życiu wewnętrznym i jego życiu jako artysty. Ali Oseku też chciał z tym wyjść do widza, żeby skupił się bardziej na swoim własnym wnętrzu i swoim kontakcie z przyrodą, z tym światem zewnętrznym i żeby na tym budował bazę.
Te obrazy, które tutaj zdążyłam obejrzeć, te oleje epatują takim niezwykłym spokojem, czy takie jest jego malarstwo?
- Nie widziałem jego obrazów od paru ładnych lat, ale to, co wówczas oglądałem i te obrazy, które tutaj są, to są obrazy wielkości 140 x 120 cm, oleje na płótnie, są bardzo spokojne, wyciszone, dające oddech szczęścia w byciu w miejscu, które nie jest skażone ludzkim pseudo potencjałem społecznym.
Gdzie można wejść w to, poczuć swobodę bycia i zacząć korelować pomiędzy obrazem, a swoim wnętrzem i tym wnętrzem artysty, który to maluje. On rzeczywiście nawet przy rozmowach był bardzo wyciszony, bardzo taki, nie chciałbym powiedzieć powolny, ale był bardzo spokojnym człowiekiem, który przez wiele godzin powoli prezentował na sztaludze w swojej pracowni obrazy i nic przy tym nie mówił. Była cisza, popijaliśmy tylko od czasu do czasu świetną rakiję i nic przy tym się nie działo.
Zostaliśmy w tej pracowni ze stojącym na sztaludze średniej wielkości obrazem w kompletnej ciszy i wytwarzał to niesamowitą atmosferę. Atmosferę rzeczywiście bycia w zupełnie innym świecie, poza tym takim światem show-biznesu, tego świata materialnego, zdobywania tych materialnych rzeczy, bo też trzeba pamiętać o tym, że Albania te 10 do 15 lat temu chciała wszystko łyknąć. Oni bardziej przedkładali to życie doczesne, nad to kim są.
Co jest dla mnie ważne, patrząc na te jego obrazy, w tych ciepłych żółcieniach, czasami fioletach, to miało się takie wrażenie, jakby się znajdowało odpowiedź na głębię własnego życia.
A skąd pomysł na ściągnięcie sztuki albańskiej do Bydgoszczy? Czy to właśnie Ali Oseku spowodował, że Dyrektorze ściągnąłeś tych artystów tutaj do Bydgoszczy?
- Nie, ja kiedyś parę razy byłem w mieście Patras, to nasze miasto partnerskie w Grecji. Zrobiliśmy tam parę wystaw, też brałem udział w takich sympozjach, nawet miałem swego czasu dwa wykłady dotyczące działalności artystycznej, na tamtejszym uniwersytecie. I tam na te spotkania przyjeżdżał też profesor Akademii Sztuki w Tiranie - tam go poznałem. To był też taki bardzo wyciszony starszy pan, tak mi się wtedy wydawało, choć jest tylko parę lat ode mnie starszy, który paląc papierosa i popijając przy stoliku kawę, siedział tak, jakby był poza światem.
Nie znał żadnego języka, znał tylko albański i może troszeczkę rosyjski, ale to tylko dlatego, że go do tego przez jakiś tam czas zmuszano. Można powiedzieć, że w ogóle nie znał żadnego języka i mimo to jakoś się zbliżyliśmy. Bardzo polubiła go moja żona, a on polubił Dorotę i zaczęliśmy rozmawiać o Albanii, o tym co tam było. Dzięki jego synowi, bo jego syn też jest artystą, który też pojawiał się na tych spotkaniach i sympozjach, jego córka jest architektką, co jakiś czas się spotykaliśmy, rozmawialiśmy, a ja sobie kupiłem książkę o historii Albanii.
Kiedy ją przeczytałem, to stwierdziłem, że to jest kraj, który gdzieś z młodości kojarzył mi się z taką czarną dziurą. Nic nie wiedzieliśmy o Albanii, były tylko papierosy AB, chociaż Polska po 45 roku miała tam jakiś kontakt. Niektórzy artyści nawet odwiedzili Polskę w tamtych latach, ale generalnie później to wszystko gdzieś zniknęło, nie było żadnego śladu i byłem ciekaw, co w tym kraju jest i co tam się dzieje.
Jedna Akademia Sztuk Pięknych, 3 miliony ludzi, kraj gdzie są trzy kultury i trzy religie. Pojechałem więc do Albanii i rozpoczęliśmy spacer. Zaczęliśmy od Akademii Sztuk Pięknych i byłem bardzo zdziwiony, bo cała masa młodych ludzi, którzy studiują, mają nowoczesne komputery, a mi się wydawało, że to będzie w ogóle jakaś dziura zabita dechami, a tam jest pełnia nowoczesności.
Potem ten kontakt się urwał, czego bardzo żałuję, bo to jest bardzo ciekawe środowisko i się okazało, że nie dość, że my zrobiliśmy ich pierwszą wystawę w ogóle taką wystawę zbiorową, to my mieliśmy pierwszą wystawę w Tiranie. Powiem szczerze, że w Polsce kuratorzy, czy polskie władze, większe czy te mniejsze, traktują jakoś tak po macoszemu te kraje. Zapomnieli o tym, że jak my byliśmy w biedzie, dawano nam stypendia w Niemczech, we Francji, w Anglii. Jakoś ten świat cywilizowany, demokratyczny starał się nam pomóc. A my bardzo szybko zapomnieliśmy o tym, że są jeszcze kraje, którym trzeba pomóc.
Chciałbym jeszcze wrócić do tej Albanii i chciałbym jeszcze ich tu pokazać, ich i też młodszych artystów, którzy weszli w ten świat artystyczny, którzy już są znaczącymi twórcami w Europie, bo robią wszystko od instalacji, poprzez filmy wideo, poprzez nowe technologie i nie możemy zamykać się tylko we własnym sosie i nie możemy zamykać się we własnym świecie, bo znikniemy