3 maja 2021 - Jan Matejko - Konstytucja 3 Maja (1891)
Profesor Dariusz Markowski - Czy to dzieło wzbudza podziw, dzieło monumentalne…?
- Jak patrzymy na twórczość Matejki, to czy ono jest monumentalne? Nie wiem, są bardziej monumentalne obrazy niż Konstytucja 3 Maja. Tym bardziej, że nie jest to aż tak wcale wielkie dzieło, bo to zaledwie 2,5 x 4,5 metra, czyli to nie jest jakiś obraz wyjątkowo wielkich formatów.
Podobno Matejko nie lubił malować wydarzeń osiemnastowiecznych.
- Nie lubił, ale nie lubił ze względu na sztuczność tych czasów. Pewnie nie do końca pasowała artyście cała otoczka tej historii, czyli panująca wówczas moda, kolory tej epoki, peruki francuskie. To pewnie nie do końca się podobało artyście. Patrząc na twórczość Matejki, to jest to twórczość, którą się bardzo często porównuje do takiego Bizancjum. No bo jak spojrzymy na te obrazy, to one są wręcz jak sceny świetności państwa egipskiego i rzeczywiście one są tak przytłoczone ilością postaci, kolorytu, tego wszystkiego, co się dzieje. Kiedy ma do czynienia z taką sztuką XVIII wieku, to wydaje mu się ona stosunkowo płaska.
To dlaczego się zdecydował na malowanie wydarzenia z końca XVIII wieku?
- Dlatego, że starał się w jakiś sposób notować malarsko te wszystkie ważne wydarzenia z historii Polski, a Konstytucja 3 Maja jak najbardziej się w to wpisywała, tym bardziej, że maluje ten obraz na stulecie. Czyli jest to szczególna okazja, żeby taki obraz wykonać.
Ale Matejko nie zdążył na stulecie.
Ten obraz powstawał właściwie takimi partiami.
- Jak każde niemalże jego dzieło.
Tak, ale twarze były malowane prawie na końcu.
I co mamy na tym obrazie, bo to nie jest takie dokładne oddanie, jak gdyby fotografia danego wydarzenia.
I oczywiście takim głównym akcentem tego obrazu jest postać Marszałka Sejmu Wielkiego Stanisława Małachowskiego, która jest też ciekawa, bo jest on niesiony przez dwie postaci, mianowicie niesie go poseł ziemi krakowskiej Aleksander Linowski i ziemi poznańskiej Ignacy Zakrzewski. To nie jest też bez znaczenia, że te postaci go niosą, bo to są najważniejsze osoby. I tutaj też Matejko dokonuje takiej pewnej narracji, pewnej opowieści, bo pokazuje też postaci, które się gdzieś tam w tej całej scenerii ukazują.
Widzimy w tle na przykład Tadeusza Kościuszkę ze sztandarem Obojga Narodów. Kościuszkę, który zresztą jest ranny, a on w rzeczywistości dopiero ma być rany, kilka lat później, bo w 1794 roku podczas bitwy pod Maciejowicami. Wreszcie mamy tutaj również postać króla, która jest ukazana w stroju koronacyjnym. Król wchodzi do katedry w stroju koronacyjnym i to jest totalne nieporozumienie, bo z jakiej racji on ma być w takim stroju?
Tutaj mamy taki szereg różnego rodzaju rozbieżności. Jedną z postaci, która też wita na schodach króla, jest Jan Dekert, czyli wówczas już nieżyjący burmistrz miasta stołecznego Warszawy, których jest chyba tylko i wyłącznie takim elementem, a właściwie pewną postacią, która ma pokazywać, że sama konstytucja również bierze pod uwagę prawa miast i to jest taka symboliczna postać.
Tutaj pokazanych postaci jest co niemiara, bo mamy również ujęcia Józefa Poniatowskiego, który jest wówczas dowódcą garnizonu warszawskiego. Jest taka bardzo istotna scena, która rozgrywa się w dolnej części tego obrazu, bo rzeczywiście całe dzieło składa się z takich kilku drobnych ognisk malarskich.
Jedna z takich scen jest na dole, gdzie poseł ziemi kaliskiej Jan Suchorzewski, on był przeciwnikiem Konstytucji, on chce zamordować swojego syna, ze względu na to, że nawet kiedy ten sam akt podpisania odbywał się w sali senackiej, stwierdził, że jeżeli ta konstytucja zostanie podpisana, to nie chciałby, żeby jego syn żył w takim kraju. W związku z tym jest tu symboliczna scena, kiedy za rękę go łapie ówczesny poseł inflancki Stanisław Kublicki, który z kolei był zwolennikiem strony reformatorskiej.
Tu jest jeszcze taka fajna scena, że temu właśnie Suchorzewskiemu wysypują się karty. Te karty są też symboliczne, bo one mają być jakby takim symbolem przekupstwa. Ponieważ Suchorzewski bardzo kiepsko grał w karty, ale rzeczywiście w tym czasie wygrywał duże sumy, prawdopodobnie był to właśnie sposób przekupstwa jego i tu w taki fajny sposób pokazuje to właśnie Matejko.
Mógł spokojnie pominąć postać Stanisława Augusta Poniatowskiego, bo przecież nie uczestniczył w tym pochodzie.
- Nie uczestniczył i król podobno też wchodził zupełnie innym wejściem do kościoła. W związku z tym nie musiał być pokazany.
Jednak jest pokazany, czyli to jest pewnego rodzaju felieton na temat?
- Myślę, że jest to felieton, a może jest to pokazanie świadome tej rozgrywki, która się działa i o to tu chodzi. Tam jest bardzo dużo postaci i każda postać jest w jakiś sposób naznaczona, bo przecież jest też osoba Andrzeja Zamoyskiego, który jest uznawany za takiego autora kodyfikacji prawa i rzeczywiście jest postacią bardzo istotną, znaczącą też w tym przedstawieniu.
Podobno wypożyczono Matejce stroje, które mógł kopiować.
- To zawsze robiono, tylko on miał cały taki zbiór różnego rodzaju, nazwijmy to „gadżetów malarskich”, a może rekwizytów malarskich. Tak jak dziś studenci Akademii Sztuk Pięknych się uczą, kiedy ustawia im się tak zwane martwe natury, lub różnego rodzaju inne przedmioty, to malują również elementy ciała, a więc to jest bardzo istotne w nauce.
I tutaj Matejko też miał takie właśnie różnego rodzaju przybory malarskie, rekwizyty, które mu służyły do takiego tworzenia tych scen, ale to nie tylko on. Patrząc wówczas na tych malarzy końca XIX wieku, czy początku XX wieku, to w tych pracowniach wielu artystów no choćby Brandta, Alfreda Wierusza-Kowalskiego, to na zdjęciach widać wyraźnie, że tam jest ogromna ilość różnego rodzaju strojów. Pojawiają się też siodła, które gdzieś są umieszczone w różnych miejscach, po to, żeby często w tych światłach malowano daną postać, ubraną w konkretny mundur. I tak to mniej więcej u Matejki też wyglądało.
Czy to było oczywiste, że skoro Matejko był takim detalistą, perfekcjonistą, że udostępnił nieskończony obraz publiczności?
- Myślę, że to była taka wyjątkowa sytuacja, bo zapewne nie czuł się sam dobrze ze względu, tak jak mówiliśmy, był on rzeczywiście perfekcjonistą i w związku z tym pokazanie obrazu nie do końca ukończonego mogło być dla niego pewnym dyskomfortem. I dlatego jest tylko tak krótki czas pokazania tego obrazu i szybciutko, że tak powiem, obraz został zabrany, po to, żeby został dokończony.
Jak ten obraz został przyjęty i odebrany?
- Nie do końca wiemy, ale myślę, że został dość dobrze przyjęty. Jak wszystkie dzieła Matejki, bo patrząc na ówczesne czasy, to Matejko był taką osobą bardzo istotną w sztuce. To była pewna wyrocznia, to niemalże postać, która była nie do ruszenia. Przecież jak Matejko wchodził do szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie jako dyrektor, to panował tam taki strach, że wchodzi mistrz. Był on niewątpliwie postacią bardzo istotną i wszystkie jego obrazy były dobrze przyjęte. Był takim guru wielu artystów.