15 lutego 2021 Rembrandt - Autoportret z Kolonii ok. 1669r.
Mogłabym powiedzieć, że to prekursor zjawiska dziś wręcz socjologicznego, jakim w obecnych czasach jest Selfie. Rembrandt słynął z tego, że lubił wykonywać autoportrety.
- On wykonał około 70-80 autoportretów, poza tym jego potęga twórcza i jego wizja twórcza, czyli to, co zrobił przez całe swoje życie, przewyższa wszystko to, co zostało w świecie wówczas zrobione, bo to jest jeden z niewielu artystów, który żyje ponad czasem. To był artysta, który bardzo dużo tworzył wokół Biblii i był takim twórcą dzieł sakralnych, ale nie religijnych. Jego prac nie znajdziemy w żadnym kościele. Jego obrazy nigdy nie znalazły się w żadnej świątyni.
Tworzył wizerunki w oparciu o tematykę biblijną, które nie były wizerunkami religijnymi. Ukrzyżowania czy obrazy jak „Wieczerza w Emaus”, „Zdjęcie z Krzyża” to są obrazy, które w zupełności nie mogą stać się obrazami religijnymi, bo nie spełniają tej roli. On stał się takim artystą, który jak to mawiano, dokonywał komunii z nieznanym, czyli dokonywał takiego oddania, takiej więzi z czymś, co było, co jest pewną tajemnicą. Bo który z religijnych artystów jak chociażby El Greco, który namalował Chrystusa, namalował go takiego bardzo papierowego. Chrystusa, do którego się trzeba modlić, ale który nie zawiera w sobie nic poza tym. El Greco nie namalowałby „Rozpłatanego woła”, bo tego nie widział.
Leonardo też by tego nie zrobił, bo tego nie czuł. Jedynym artystą tamtej epoki, czy w ogóle tych setek lat, to jest właśnie Rembrandt, który przeczuwał pewną swoją filozoficzną więź z czymś, czego nie mógł dotknąć. Chciał rozmawiać z czymś nieznanym i być może czego nie ma.
Jednym z takich najbardziej fascynujących jego obrazów jest autoportret z Kolonii, który zresztą znajduje się w muzeum w Kolonii. To był pierwszy obraz Rembrandta, który widziałem na własne oczy. Nie jest to wielki obraz, ale jest on świetnie namalowany. Rembrandt, jeżeli to prawda, malował na takich w podkładach, do tego wyprowadzał najpierw światło, a potem nakładał kolory. Jest to cała olbrzymia technologia budowania obrazu. On jest malowany bardzo gęsto, to znaczy z bardzo dużą ilością nakładanych na siebie warstw farby i z dużą ilością laserunków.
Używał do tego terpentyny weneckiej, a potem takim gestem przeciągał pędzel z farbą i tworzyły się takie migocące plamy. Technologicznie niesamowicie to jest zrobione. Autoportret z Kolonii to jest obraz, na którym Rembrandt przedstawia siebie jako człowieka już bardzo dojrzałego, w zasadzie starca pochylonego nad światem, pochylonego nad sobą.
Wiemy przecież, że Rembrandt był człowiekiem, który miał okres świetności i był nawet kolekcjonerem, a potem popadł w niesamowite długi, odsunięto go od zamówień, odsunięto go od tego rynku ówczesnego sztuki. Stał się takim w pełni artystą, który całe życie tworzył to co chciał, ale już pod koniec życia w ogóle. Ponieważ nie mógł się przebić i został na marginesie, zaczął realizować siebie.
Autoportret Rembrandta z Kolonii - tam jest taki dziwaczny uśmiech. On jak gdyby tym swoim autoportretem zamyka swoje życie, zamyka swój świat i zaczyna się uśmiechać i litować, nie nad sobą, w zasadzie nad tymi wszystkimi, którzy przyjdą ten obraz oglądać, nad marnością życia i marnością tego co myśmy zrobili i czego dokonaliśmy. Oglądając ten autoportret, zaczynamy zastanawiać się nad sensem życia.
On to robił w ogóle w swoich pracach, ale szczególnie w tym obrazie, jest taki związek pomiędzy światłem i cieniem. To nie jest realna sytuacja. On tworzy bardzo realny obraz swojej postaci jak i tego co jest za tą postacią. Tam się gdzieś z tła wyłania męska postać, bardzo taka tajemnicza i ona jest usytuowana w cieniu, który nie ma nic wspólnego ze znajdującym się na postaci światłem. Tak jakby odrywał od siebie ten rzeczywisty związek światła z cieniem i buduje zupełnie nową sytuację i opowieść, która próbuje pokazać nam, co jest istotnego w tym przeżytym życiu.
Ten taki rechot, ten uśmiech takiego politowania nad tym co jest dookoła, jest takim bardzo znaczącym i wiecznym obrazem, który nas dzisiaj, po tych 400 latach dotyka. Pamiętajmy, że ten obraz Rembrandt stworzył w 1668/69 roku i on jest ciągle, pomimo że dzisiaj tworzy się nowe technologie, tworzy się inną sztukę, sztuka jest zupełnie współczesna, jest inna i nie posługuje się tymi środkami, które używał Rembrandt, ale jednak dalej jest to mocna i taka niesamowita opowieść, która jest wiecznie żywa.