Wacław Kuczma opowiada o cyklu prac Mariny Abramović - performensie „Balcan Baroque” (Bałkański barok), który artystka przygotowała na Biennale w Wenecji w 1997 roku.
Trudno mówić o performensie Mariny Abramović bez pewnego kontekstu
- To zawsze, zresztą to podobnie jak w przypadku Władysława Hasiora, który uważał, że praca musi zawsze mieć kontekst. Tak samo Marina Abramović mówi, że nie za bardzo interesują ją prace, które zajmują się kwestią estetyki. One, jej zdaniem, zawsze muszą się odnosić do tego co się działo i dzieje w globalnej przestrzeni świata.
Bałkański Barok to niesamowita instalacja, niesamowity performens połączony z instalacją. Ona to przygotowywała, po różnych perturbacjach, na Biennale w Wenecji w 1997 roku. Ja miałem przyjemność być na tym Biennale, ale byłem pod koniec, kiedy już jej instalacji nie było.
Bo to były cztery dni, po sześć godzin.
- To były cztery dni po sześć godzin, to był performens, w którym ona przygotowała swoje działanie. Siedziała na paru tysiącach kości wołowych, część była oczyszczona, a na górze znajdowały się kości z resztkami mięsa. Ona na tym siedziała, ubrana w fartuch i obierała, czyściła te kości.
Oprócz tego były trzy ekrany, na których prezentowane były projekcje. Na pierwszym ekranie był jej ojciec wymachujący pistoletem. Wiadomo, był to bardzo aktywny i prominentny działacz partyzantki jugosłowiańskiej, potem władz komunistycznych. Na drugim ekranie była jej matka, również wpływowa działaczka, która najpierw miała ręce skrzyżowane na piersiach, a potem zasłaniała sobie usta. Trzecia projekcja to Marina, która najpierw ubrana w biały fartuch laboratoryjny opowiadała historię „wilczego szczura”, po czym zdejmowała ten fartuch i ubrana w czarną seksowną suknię, rozpoczynała erotyczny taniec do muzyki jugosłowiańskiej.
Marina Abramović już na żywo podczas tej instalacji siedząc na tych kościach i obierając je przez sześć godzin dziennie, śpiewała ludowe pieśni bałkańskie, które pamiętała z dzieciństwa.
Marina, robiąc tę pracę, chciała pokazać jugosłowiański tygiel. Świat, w którym funkcjonuje poważna polityka, dramatyczne działania, świat, w którym są poważne i mniej poważne opowieści wynikające z tradycji. Siedząc na tych kościach, pokazywała złożony świat wojny i zarazem niesamowitą zabawę – bo pokazywała jak w ten sposób Jugosłowianie, popijając rakiję, wkładali za stanik tancerkom pieniądze. Czyli taki dziwny świat, który możemy spotkać wszędzie.
Ona twierdzi, że żeby zrozumieć Jugosławię, trzeba tam mieszkać. Podobnie było w Niemczech podczas drugiej wojny światowej, gdzie panował nazizm – dramatyczne zbrodnie, rzeczy się działy, a jednocześnie był śpiew, zabawa czy świetny humor. Ta jej praca jest bardzo prosta z prostym przesłaniem. Ona obierała kości przez cztery dni i już trzeciego dnia pojawiły się robaki, a salę ogarniał przeraźliwy smród i fetor zepsutego mięsa.
To bardzo mocna opowieść o wydarzeniach w jej kraju. Kiedy ona to pokazywała, to tam kończyła się potworna wojna, która latami toczyła się pod niemal naszym nosem i nikt nie potrafił zaradzić tej potworności, która tam się działa. To nie jest tylko sprawa Jugosławii, jest to sprawa każdego miejsca na świecie. To się może wydarzyć dziś wszędzie.
To jest taka jej opowieść o podłej naturze ludzkiej. Gdzie widząc, co się dzieje – mając doświadczenie różnych dramatów, my ciągle wchodzimy w takie ścieżki. Nawet patrząc dzisiaj na Stany Zjednoczone, jesteśmy u progu takiej sytuacji. To jest tak jak przypadku Hasiora, że nie zauważamy pewnych rzeczy, o których mówią artyści. My ich cenimy, chwalimy, wynosimy na piedestał, a potem jak opuszczamy tylko wrota galerii, zapominamy, że to w ogóle było.
Ta praca powinna być pokazywana w każdym miejscu na ziemi, po to, żeby młodzi ludzie zobaczyli, jak się kończy świat, jak się kończą rzeczy – działania pomimo tych zabaw i tego high life'u. Gdy nie uczymy się, nie poznajemy, nie oglądamy sztuki i nie próbujemy doświadczyć sztuki z mocnym kontekstem, to potem tak kończymy.
W dalszej części rozmowy Wacław Kuczma opowiada o tym, jaką osobą jest Marina Abramović i o jej trudnej relacji z matką.