Bohaterowie, cz.39
Dzień 27 września ogłoszony został w 1998 roku przez Sejm RP „Dniem Polskiego Państwa Podziemnego”, to kolejna, już 81. rocznica, powołania tajnej, polskiej armii jaką była Służba Zwycięstwu Polski, która dała początek Związkowi Walki Zbrojnej i Armii Krajowej - strukturom wojskowym Polskiego Państwa Podziemnego.
Urodzona w 1909 roku w Toruniu Elżbieta Zawacka była jedną z tych, które współtworzyły te siły militarne, dzięki którym Polacy zgnębieni okupacjami: niemiecką i sowiecką w latach 1939–1945 mieli siłę, chcieli żyć i działać po to, by odzyskać w końcu niepodległość.
Do działań niepodległościowych Elżbieta Zawacka była szkolona na długo przed wybuchem drugiej wojny światowej. Jako młoda studentka III roku matematyki Uniwersytetu Poznańskiego, jeszcze w 1930 roku zaangażowała się w działalność kobiecego ruchu paramilitarnego, jakim była Organizacja Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Elżbieta przeszła wszystkie stopnie wyszkolenia po to, by w 1938 roku zostać komendantką całego, kilkunastopowiatowego, rejonu śląskiego. Gdy wybuchła druga wojna światowa Elżbieta Zawacka wraz ze swoimi podkomendnymi brała udział w wojnie polskiej, najpierw w Katowicach, a następnie w obronie Lwowa - tam dołączając do Kobiecego Batalionu Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet.
W działalność konspiracyjną Zawacka zaangażowała się 2 listopada 1939 roku w Warszawie, składając przysięgę żołnierską i przyjmując pseudonim „Zelma”. Jej pierwszym zadaniem było zbudowanie struktur Związku Walki Zbrojnej na Śląsku, co też sprawnie uczyniła dzięki już kilkuletniej działalności w strukturach paramilitarnych i kontaktach w kręgach wojskowych na tym terenie.
W 1939 roku komendantem struktur wojskowych, zarówno ze względów społecznych ale i prawnych, nie mogła zostać kobieta (nie było bowiem uregulowań prawnych dotyczących służby wojskowej kobiet jako takiej, a co dopiero w sztabach wojskowych). Po przybyciu na teren Śląska, mianowanego na stanowisko komendanta Podokręgu, płka Henryka Kowalówki, „Zelma” przekazała mu wszystkie swoje kontakty oraz wiedzę na temat zbudowanych przez siebie sieci, została członkiem Sztabu Kowalówki i szefem łączności. Od razu też wykonywała zadania kurierskie, dostarczając pocztę z Komendy Podokręgu, później Okręgu do Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej-Armii Krajowej w Warszawie. Trzeba pamiętać, że wówczas chcąc przedostać się z Katowic, gdzie znajdowała się KO Śląsk, do Warszawy należało przekroczyć granicę. Katowice bowiem (tak jak i Toruń czy Bydgoszcz) położone były na terenach wcielonych do Rzeszy. Warszawa zaś (podobnie jak Kraków czy Lublin) była częścią Generalnego Gubernatorstwa.
Tereny te dzieliła granica państwowa z licznymi kontrolami, także gestapo. „Zelma”, blondynka o niebieskich oczach z perfekcyjną znajomością niemieckiego oraz orientacją w niemieckich zwyczajach i kulturze (urodziła się przecież jeszcze w czasie, gdy Toruń był pod zaborem pruskim), świetnie sprawdzała się w roli kurierki, co zostało szybko dostrzeżone przez Komendę Główną Związku Walki Zbrojnej, która zaproponowała jej służbę w Wydziale Łączności Zagranicznej kryptonim „Łza”, „Załoga”, „Zagroda”. Na potrzeby zadań w tym Wydziale Elżbieta Zawacka przyjęła pseudonim „Zo”, a do jej pierwszych zadań należało zbudowanie nowej sieci kontaktów w Berlinie, a następnie przygotowanie tras kurierskich z Warszawy do Paryża, gdzie wówczas stacjonował cały Sztab Naczelnego Wodza, gen. Władysława Sikorskiego.
I tym razem „Zo” świetnie sprawdziła się w wykonaniu powierzonych jej zadań. Dzięki jej służbie Związek Walki Zbrojnej–Armia Krajowa miała stały dopływ gotówki przekazywanej przez polskie władze na uchodźstwie za pomocą banków szwajcarskich, do banków berlińskich, skąd odbierała ją „Zo”, przewożąc walizki z pieniędzmi do Warszawy. A trzeba wiedzieć, że były to miliony dolarów. Dzięki „Zo” Komenda Główna Związku Walki Zbrojnej–Armii Krajowej miała przygotowane trasy kurierskie i gdy zawiodły szlaki wykorzystywane w latach 1939–1940, polska podziemna armia mogła dalej funkcjonować, ponieważ „Zo” i jej ludzie zapewniali łączność kurierską za pomocą przygotowanych przez „Zo” tras.
Jako słuchaczka i jako nauczycielka Elżbieta Zawacka brała też udział w tajnym nauczaniu. Pod pseudonimem „Sulica” budowała także struktury Wojskowej Służby Kobiet na Śląsku. Jednak do najsłynniejszych i najważniejszych, tak dla polskiej armii, jak i dla kobiet w wojsku polskim, była misja Elżbiety Zawackiej do Sztabu Naczelnego Wodza w 1943 roku, kiedy ten stacjonował już w Londynie.
Komendant Główny Armii Krajowrj doskonale zdawał sobie sprawę z roli kobiet w strukturach swojej podziemnej armii. Kobiety służyły na wszystkich szczeblach, we wszystkich wydziałach. Były sanitariuszkami, łączniczkami, szyfrantkami, działały w legalizacji, w oddziałach minerskich, były zwykłymi żołnierzami, ale też dowodziły.
Szefem całej łączności w ZWZ–AK była kobieta, kobiecie podlegali wszyscy kurierzy, bez kobiet nie byłoby konspiracji. Niestety z punktu widzenia prawnego, kobiety żołnierze miały obowiązki, ale nie miały żadnych praw. Nie mogły awansować, ani pełnić funkcji dowódczych – choć w rzeczywistości to robiły. Prawo zatem zupełnie nie przystawało do realiów żołnierskiej codzienności i tę sprawę „Zo”, na rozkaz Komendanta Głównego Armii Krajowej, miała załatwić z gen. Sikorskim, jego sztabem i rządem polskim przebywającym na emigracji. Miała też przekonać tych wszystkich oficjeli, że niezbędnym jest poprawienie przez Sztab Naczelnego Wodza organizacji łączności z Krajem.
Misja „Zo”, od momentu wyruszenia w trasę, do powrotu do Kraju, trwała 7 miesięcy. Była niezwykle ryzykowna, niejednokrotnie okupiona ogromnym, ponadludzkim wysiłkiem, a nierzadko też poczuciem bezsilności w zderzeniu żołnierza z aparatem polityczno-wojskowym. Niemniej jednak zakończona sukcesem. Dzięki determinacji „Zo” prezydent RP wydał rozporządzenie, na mocy którego prawa kobiet w wojsku polskim zostały uregulowane i mało kto dzisiaj zdaje sobie sprawę, że to dzięki Elżbiecie Zawackiej Polki miały prawo do stopni wojskowych, a po przejściu na emeryturę, także do wojskowych emerytur. Udało się też „Zo” nieco usprawnić pracę Sztabu Naczelnego Wodza w zakresie łączności z krajem, co oczywiście łatwe nie było, ponieważ sztabowcy zupełnie nie rozumieli polskich realiów okupacyjnych, a dla wielu zasiedziałych w Paryżu czy Londynie jedynym symptomem wojny był „brak niektórych gatunków wina”.
W Anglii „Zo” przeszła też szkolenie spadochronowe oraz szkolenie techniczne w zakresie łączności. Szczególnie była zainteresowana najnowszymi technikami ukrywania poczty. Sama też szkoliła przyszłych cichociemnych w ramach kursu zasadniczego, którego jednym z elementów było przygotowanie kursanta do funkcjonowania w okupacyjnej, jakże różnej od angielskiej, rzeczywistości.
Z misji „Zo” powróciła skokiem spadochronowym, w nocy z 9 na 10 września 1943 roku. Niedawno minęła 77. rocznica tego wydarzenia.
Inaczej też niż pozostali cichociemni, którzy z nią skakali, „Zo” od razu powróciła do pracy konspiracyjnej. Nie potrzebowała bowiem aklimatyzacji i poznawania warunków okupacyjnej Polski. Znała je przecież od wielu lat i doskonale w nich funkcjonowała.
Jako zastępca szefowej Wydziału Łączności Zagranicznej „Zo” wróciła do swoich zadań kurierskich i przerzutów innych kurierów na Zachód. Niestety w marcu 1944 roku doszło w „Zagrodzie” do ogromnej wsypy. Za sprawą konfidenta gestapo o pseudonimie „Jarach”, aresztowano 78 żołnierzy, 17 rozstrzelano. „Zo” zdołała zbiec.
Poszukiwania jednak trwały. Gestapo organizowało łapanki na ulicach Warszawy wyłapując wszystkie kobiety ok. 35 roku życia (czyli w wieku „Zo”) w celu konfrontacji ich z „Jarachem”. Za głowę Elżbiety Zawackiej wyznaczono nagrodę w złocie. Na szczęście „Zo” już wówczas była bezpieczna. Komenda Główna oddaliła ją na kwarantannę, czyli odosobnienie do Klasztoru ss. Niepokalanek w Szymanowie, gdzie „Zo” przebywała do końca lipca 1944 roku. Z klasztoru wydostała się wbrew rozkazom do Warszawy, by brać udział w zbliżającym się powstaniu, którego była uczestniczką. Walczyła na Powiślu i w Śródmieściu. Tuż przed kapitulacją powstania dostała rozkaz wydostania się z miasta i odbudowania zerwanej łączności z Londynem, co też uczyniła.
Po wojnie Elżbieta Zawacka zaangażowana była w działalność Delegatury Sił Zbrojnej na Kraj oraz Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Ze służby tej zrezygnowała pod koniec 1946 r. Jednak jako były żołnierz Armii Krajowej była inwigilowana i 5 września 1951 roku została aresztowana przez Urząd Bezpieczeństwa.
Po zaledwie 4-miesięcznym śledztwie i jednej rozprawie, która odbyła się w areszcie śledczym Warszawa-Mokotów, Elżbieta Zawacka została skazana na 5, a później na 7 i w końcu 10 lat więzienia „za wrogą działalność na rzecz państwa polskiego” oraz za posiadanie 10-dolarowego banknotu. Wyrok odbywała w więzieniach: w Fordonie, Grudziądzu i Bojanowie. Na wolność wyszła, na mocy amnestii, 24 lutego 1955 roku.
Po wielu miesiącach poszukiwań i znowu dzięki swojej ogromnej determinacji, udało jej się znaleźć zatrudnienie w szkolnictwie. Z czasem powróciła też do badań naukowych w zakresie andragogiki, czyli nauczania dorosłych. Elżbieta Zawacka mówiła o zdalnym nauczaniu w czasach, gdy takie pojęcie jeszcze nie istniało. Wciąż jednak inwigilowana i represjonowana, mimo dokonań naukowych musiała odejść z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie pracowała w latach siedemdziesiątych XX wieku.
Współtworzyła największą światową organizację kombatancką, Światowy Związek Żołnierzy AK – to w mieszkaniu Elżbiety Zawackiej powstawał statut tej organizacji.
„Zo” działała w Solidarności (szkoliła opozycjonistów z tajników konspiracji), a w wolnej już Polsce, w 1990 roku zainicjowała powstanie w Toruniu Fundacji „Archiwum Pomorskie AK”, która po jej śmierci w 2009 roku przyjęła nazwę Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej.
Elżbieta Zawacka zmarła 10 stycznia 2009 roku. Została pochowana z honorami należnymi generałowi brygady na cmentarzu św. Jerzego w Toruniu. W ostatniej drodze towarzyszyło jej około 3 tysięcy osób, które przyjechały pożegnać „Zo” tak z kraju, jak i z zagranicy.
Na podstawie opowieści o Elżbiecie Zawackiej, w audycji „Ziarna losu” z 27 września br. zabrzmiał reportaż Żanety Walentyn, pt. „Jeszcze dwa lata”.