Witek Błękitny – prawda, że pięknie? Taki miała pseudonim. Kiedy wybuchła wojna miała zaledwie 15 lat, Pierwszy września zastał ją w majątku wuja: „Budzę się o czwartej rano i myślę sobie: «Ojej, burza jakaś, ale jakoś jasno jest». Podbiegam do okna, słońce świeci. Po chwili przychodzi mój wuj, żeby też spojrzeć z górnego okienka na piętrze. Mówi: «No tak, to już wojna»”.- tak wspominała 1 września Barbara Otwinowska. W 1941 r., po aresztowaniu jej wuja i braci oraz wywiezieniu ich do Oświęcimia, przeniosła się do Warszawy.
Miała 20 lat kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, w którym brała aktywny udział jako sanitariuszka i łączniczka. Kilka miesięcy przed wybuchem Powstania Warszawskiego zdała maturę na tajnych kompletach. Jednym z jej zadań w AK było prowadzenie sklepiku z artykułami piśmiennymi i kosmetyczno-mydlarskimi przy ul. Zielnej. W rzeczywistości była tam skrytka konspiracyjna.
Podczas powstania Barbara Otwinowska była m.in. członkiem grupy ratunkowej. Do rannych na piętrach ona i koleżanki dostawały się po zwałach gruzu i po drabinie, po czym przywiązywały ich do noszy i spuszczały na linach przez balkon. Pełniła też służbę wartowniczą i sanitarną w budynku przedwojennej kawiarni „Adria”, który w tym czasie stanowił zaplecze dla cywilnych i wojskowych władz powstania. Kiedy w pierwszych dniach września budynek „Adrii” został zbombardowany, wraz z koleżankami z oddziału przedostała się do Śródmieścia, gdzie cała grupa została ulokowana w kwaterze przy ul. Kruczej. Stamtąd kobiety wyruszały do browaru Haberbuscha, skąd dla żołnierzy i ludności cywilnej przynosiły ciężkie worki z pszenicą i jęczmieniem, dźwigając niekiedy na plecach ciężary dochodzące do 20–30 kilogramów.
Po upadku powstania Barbara Otwinowska podzieliła los wielu kolegów z AK - wywieziona na roboty do Niemiec, a po powrocie do niby wolnej Polski aresztowana przez Urząd Bezpieczeństwa, została skazana na 3 lata więzienia za to, że od kwietnia do maja 1947 r. utrzymywała w Warszawie kontakt ze swoim kuzynem Stanisławem Kuczyńskim ps. „August", kurierem 2 Korpusu rtm. Witolda Pileckiego, przybyłym nielegalnie do Polski w celu organizowania przerzutu rodzin oficerów 2 Korpusu do Berlina. Z fordońskiego więzienia wyszła w 1950 r. Powróciła na przerwane studia polonistyczne i dwa lata później uzyskała magisterium na Uniwersytecie Warszawskim. Pracowała w Instytucie Badań Literackich PAN w Warszawie, gdzie uzyskała doktorat, a potem habilitację i profesurę.
„Chcę, żeby ludzie dojrzeli, że mimo tych okropnych czasów umieliśmy na swój sposób znaleźć radość życia” - powiedziała kiedyś do robiącej z nią wywiad Elżbiety Kotarskiej. Pewnie dlatego przygotowała wystawę pt. „Więźniowie polityczni w latach 1944–1956.”
Jak na profesora filologii polskiej przystało, Barbara Otwinowska mówiła i pisała piękną polszczyzną. Oto fragment jej listu do gen. Elżbiety Zawackiej, która gorąco namawiała ją do wydania książki o fordońskich więźniarkach.
Fragment listu: „Byłam przed tygodniem na przedstawieniu rozprawy doktorskiej młodego psychologa, który zajął się sferą przeżyć więźniów politycznych lat 45-56. Była mowa o traumatycznych przejściach, jakim ta grupa społeczeństwa została poddana, o ich wpływie na osobowość człowieka. Wypowiedziałam się na ten temat, pytając czy rzeczywiście życie łagodne, bez burz, wpływa na pełne uformowanie się osobowości, czy raczej bogate w doznania, nawet tragiczne, które jednak zostały przezwyciężone. Ale gdy myślę o Tobie i innych paniach, których udział w konspiracji wojennej był tak znaczny, to przychodzi mi jeszcze jedna uwaga na myśl: ta mianowicie, że Wam poczucie wagi spraw i znakomicie spełnionych najtrudniejszych zadań dawało tak silną psychicznie pozycję, że późniejsze prześladowania nie mogły już naruszyć poczucia godności, które z tamtych dokonań wynikało. My młodsze mogłyśmy tylko karmić się Waszym przykładem”.
Profesor Otwinowskiej zawdzięczamy opisy i wspomnienia uczestniczek antyniemieckiego podziemia, tych, których zaangażowanie w drugiej konspiracji, antysowieckiej i antykomunistycznej, sprowadziło na nie represje. Tak właśnie powstał dokument pt. „Zawołać po imieniu”. Materiał zawarty w książce został zgromadzony w znacznej mierze dzięki „Środowisku Fordonianek”. Czy mogła, czy była w stanie zapomnieć o tym co przeżyła ona i jej koleżanki w fordońskim więzieniu?
Na wspomnianej już wcześniej wystawie „Polska więzienna 1944–1956” znalazły się bransoletki wykonane z chleba, chlebowe ryngrafy, figurki szachowe, krzyżyki z włosia szczotek do zębów. Każdy eksponat miał swoją historię, jak np. jasiek więzienny jednej z nich. Nie przypominał on jednak małej poduszki wypełnionej pierzem. Był to po prostu woreczek wypełniony kłębami czarnych włosów. Ich właścicielka, Anna Ostrowska splatała włosy w warkocze. „Szarpano ją tak za te warkocze, że kiedy wracała z przesłuchania do celi i próbowała się czesać, włosy wychodziły pasmami. Nie wyrzucała ich, zbierała do worka, przez dalsze lata więzienne miała poduszeczkę” – wspominała Barbara Otwinowska w rozmowie z Elżbietą Kotarską. Takie to były czasy i takie historie.
Barbara Otwinowska została odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Krzyżem AK, Medalem Wojska (dwukrotnie), Warszawskim Krzyżem Powstańczym. Zmarła 15 stycznia 2018 roku w Warszawie.
Opowieść o życiu i działalności Barbary Otwinowskiej powstała przy współpracy Anny Rojewskiej - dokumentalistki i autorki kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Radiowy biogram przygotowała Żaneta Walentyn, która dziękuje dr Katarzynie Minczykowskiej-Targowskiej, sprawującej nadzór naukowy nad cyklem „Bohaterowie”.
W audycji „Ziarna losu” z 29 marca br. Żaneta Walentyn zaprezentowała reportaż Adriany Andrzejewskiej-Kuras, pt. „A czy Ty wiesz, co znaczy śmierć?”.