Wybory - kampania wyborcza

Rozmowa Dnia

Michał Sztybel

2024-08-02
Wojewoda Michał Sztybel/fot: Facebook, Michał Sztybel

Wojewoda Michał Sztybel/fot: Facebook, Michał Sztybel

„Rozmowa Dnia" - Michał Sztybel

Gościem „Rozmowy dnia" Polskiego Radia PiK był wojewoda kujawsko-pomorski Michał Sztybel, a jej tematy to m.in. przyszłość portu przeładunkowego w Emilianowie i znaczenie tej inwestycji dla regionu.

- Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, w którego rękach jest spółka zajmująca się projektem portu przeładunkowego w Emilianowie pod Bydgoszczą, nigdy nie będzie zainteresowany tym, żeby traktować tę inwestycję jako priorytet - mówił w Rozmowie Dnia Polskiego Radia PiK wojewoda kujawsko-pomorski, Michał Sztybel.

Jakie korzyści płynęłyby z wybudowania w Emilianowie pod Bydgoszczą suchego portu przeładunkowego? Większa konkurencyjność dla lokalnych przedsiębiorców, nowe drogi transportu, dodatkowe miejsca pracy i kolejne możliwości rozwoju gospodarczego. Zdaniem wojewody Michała Sztybla jest jedno „ale".

- Z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego wydaje się to wszystko idealne, ale przecież mówimy o inwestycji, która powinna być inwestycją rozpatrywaną stricte w kategoriach ekonomicznych - mówi wojewoda. - Tak na to należy patrzeć. (...) Tymczasem nie mamy żadnego portu, spółka nie ma nawet gruntów - mimo mówienia, że ten temat był realny w tej formule. Spółka jest we własności Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. To moim zdaniem była decyzja polityczna i KOWR nie będzie nigdy zainteresowany w sposób szczególny, ani nie traktował budowy tego portu w województwie kujawsko-pomorskim jako swój priorytet (...).

Piotr Olecki

2024-08-01
Piotr Olecki/fot. nadesłane

Piotr Olecki/fot. nadesłane

Rozmowa Dnia – PR PiK – Piotr Olecki

Dziś obchodzimy 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. To niezwykle ważne wydarzenie w naszej historii, które miało miejsce 1 sierpnia 1944 roku. Jest symbolem heroicznej walki Polaków o wolność i niepodległość. Naszym gościem był Piotr Olecki -germanista, pasjonat historii, współzałożyciel Muzeum Historyczno-Wojskowego w I LO w Toruniu.

Placówka prowadzona jest przez młodzież, która dzięki swojej aktywności ma bezpośredni kontakt ze zbiorami, pamiątkami i relacjami.

Wydarzenia związane z 80. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego sami organizują.

Pierwsza wystawa w Muzeum Historyczno-Wojskowego powstała w 2003 roku, a kolejne lata to bardzo dynamiczny rozwój tego miejsca, współtworzonego z młodzieżą. – Taki był tego zamysł. Powstało to na bazie mojej kolekcji, jeszcze z czasów dziecięcych czy młodzieżowych, ale celem było to, żeby szerzyć tę wiedzę, najpierw moją, a później kolegów wśród młodych ludzi. Jak powstała fundacja, to oni stworzyli statut. Musieli przebrnąć przez te wszystkie problemy związane z rejestracją i podania wniosków, to już było ich pierwsze zmaganie, ale właśnie to zmotywowało ich do dalszego działania. Trwa to już 21. rok.

– Działamy jak drużyna harcerska. Raz w tygodniu mamy zbiórki, w czwartki. Podczas tych zajęć prowadzimy zajęcia terenowe, w miarę pogody i z przeżycia, również z historii. Młodzież w muzeum zapoznaje się z eksponatami, z historią. Wybrana grupa, jest przygotowana do pełnienia roli przewodników, bo jeżeli są grupy odwiedzających, szczególnie młodych ludzi, to bardziej przemawia, jeżeli mówi do nich rówieśnik. Naprawdę to działa bardzo motywująco, ale również dla osób starszych, kiedy to młode dziewczyny po 15 lat mówią o takich poważnych rzeczach – wskazał Olecki.

Podkreślił, że w działalność muzeum włączyli się nie tylko uczniowie, ale też ich rodzice. – Miałem szczęście poznać wielu kombatantów, tak naprawdę ostatnich i uczniowie ich „wyłapują”. Teraz jest już kontakt z ich synami, córkami, czy wnukami. To już jest kolejne pokolenie, ale wiedząc, że ten czas przemija, apeluję do uczniów, czy do wolontariuszy, żeby szukać wśród siebie i swoich rodzin właśnie takich historii. Pomogę im usystematyzować i odkryć te rzeczy, to się sprawdza. Są bardzo zadowoleni, jak przychodzą z gotowymi materiałami o swoich bliskich, oczywiście już po mojej pomocy. Udało mi się ściągnąć rodziców (uczniów – przyp.), oni też się włączają w działania muzeum. Pracują po godzinach w formie wolontariuszy, również pomagając w zależności od zawodu w uatrakcyjnianiu wystaw, w tworzeniu oświetlenia, czy nagłośnienia. To funkcjonuje, jak taka duża rodzina.

– Zauważam spadek zainteresowania losami naszego kraju i regionu. W obawie o to staram się prowadzić pierwsze lekcje na temat historii szkoły. To jest też historia ludzi. W auli jest tablica, 200 nazwisk poległych absolwentów. Każdy z nich to są gotowe scenariusze na filmy lepsze niż James Bond. Oni byli „chorzy na Polskę” i jeżeli młodzi ludzie jeszcze się wciągają, również pomagają mi w poszukiwaniach tych losów, to jest praca na dotyk z historią. Bardziej żyć z nią już nie można – dodał współzałożyciel muzeum.

Anna Jackowska

2024-07-31
Anna Jackowska/fot. Agnieszka Marszał/archiwum

Anna Jackowska/fot. Agnieszka Marszał/archiwum

Rozmowa Dnia – PR PiK – Anna Jackowska

Tania siła robocza w Kujawsko-Pomorskiem już nie taka tania. Rosnące koszty pracy zmuszają pracodawców do zwolnień, a zagraniczne firmy przenoszą produkcję w inne rejony świata. Czy można już mówić o pewnej tendencji? Jak to wpłynie na lokalny rynek pracy? O to w „Rozmowie Dnia" pytaliśmy Annę Jackowską - dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy we Włocławku.

– Grupowe zwolnienia powinny z jednej strony niepokoić. Pierwsze nasze odczucie, kiedy słyszymy takie komunikaty, to wzbudza niewątpliwie lęk i przerażenie. Coś złego się dzieje, skoro pojawią się takie sygnały. Popatrzmy na to głębiej, co tak naprawdę nam mówią te informacje. W mojej opinii przekazują jedną rzecz, to znaczy, że pewne korporacje, które mają zasięgi światowe pewnego razu przyszły do Polski, ponieważ uznano, że w tej Europie środkowo-wschodniej te koszty związane z prowadzeniem swojego biznesu i zatrudnieniem ludzi są dla nich akceptowalne. Jednak teraz przestały takie być i w związku z tym zmieniają optykę.

To oznacza, że Polacy już nie są tanią siłą roboczą. – O tym mówią wszelkie raporty, specjaliści i ekonomiści, którzy podkreślają ten aspekt związany ze zwiększonymi kosztami pracy i surowcami, które, choć wszędzie są droższe, ale jeżeli dodamy do tego kwoty, które są u nas oczekiwane przez pracowników, to niewątpliwie w bilansie ekonomicznym inwestycji okazuje się, że ciekawsze są rejony azjatyckie. Tam koszty pracy są nieporównywalne i tak jak kiedyś te inwestycje były lokowane tutaj, ponieważ analiza wskazywała, że to się opłaca, to dzisiaj dla większości korporacji z logistycznego punktu widzenia, to nie jest problem, żeby przenieść swoją inwestycję gdziekolwiek indziej.

– Przypadek z naszego powiatu włocławskiego, gdzie zwolnienia grupowe w firmie Lear Corporation mogą dotyczyć ponad8900 osób. Gdy dostaliśmy informację o nich, to mnie „ścięło”. To jest ogromna strata dla powiatu. W całej firmie Lear Corporation pracuje 960 osób, planują zwolnić 850 ludzi. Patrząc na różne inne zwolnienia grupowe, z którymi mam do czynienia w naszym województwie, to jest rekordowy poziom. Spojrzeliśmy głębiej poprzez kontakty z firmą, przecież współpracowaliśmy z nią przez ostatnie lata. Rekrutowaliśmy dla nich osoby do pracy. Spojrzeliśmy głębiej, spotkaliśmy się z nimi i uzgodniliśmy plan działania. Wprost mówią, że głównym powodem jest transfer produkcji w inny rejon świata, a on jest spowodowany zwiększonymi kosztami pracy.

Jarosław Jucewicz

2024-07-30
Jarosław Jucewicz/fot: Facebook, Burmistrz Ciechocinka Jarosław Jucewicz

Jarosław Jucewicz/fot: Facebook, Burmistrz Ciechocinka Jarosław Jucewicz

PR PiK - Rozmowa dnia - Jarosław Jucewicz

- Budowa biogazowni i kompostowni przy oczyszczalni jest jedyną możliwą lokalizacją – mówił burmistrz Ciechocinka Jarosław Jucewicz, gość „Rozmowy Dnia” w Polskim Radiu PiK. Rozbudowa oczyszczalni wzbudza jednak wiele kontrowersji.

Czy planowana rozbudowa oczyszczalni w Ciechocinku rzeczywiście jest zagrożeniem? Takie głosy pojawiły się wśród przeciwników tego projektu. Mieszkańcy zwracają uwagę na bliskie sąsiedztwo osiedla mieszkaniowego, zabytkowych tężni i znaczny wzrost ruchu na drodze. Zdaniem władz inwestycja jest konieczna, a lokalizacja biogazowni i kompostowni właśnie przy oczyszczalni w okolicach tężni jest jedynym rozwiązaniem.

- Ta inwestycja przyniesie wiele korzyści – mówił w Polskim Radiu PiK burmistrz Ciechocinka Jarosław Jucewicz. - Proces końcowy, gdzie osad z oczyszczalni trafia pod wiatę przy oczyszczalni, postanowiliśmy zamknąć w obiegu zamkniętym, beztlenowym, w celu odzyskania biogazu, czyli metanu. Dzięki temu możliwe będzie ogrzanie naszej oczyszczalni ścieków razem z bazą, która tam jest i likwidacja przy okazji kotłowni węglowej, która obecnie się tam znajduje. Naszym zamiarem jest na pewno poprawa jakości powietrza, jeżeli mieszkańcy odczuwają pewne zapachy. (…)

Anna Gembicka

2024-07-29
Anna Gembicka/fot. Anna Gembicka, Facebook

Anna Gembicka/fot. Anna Gembicka, Facebook

„Rozmowa Dnia" - Anna Gembicka

Co roku w Polsce marnuje się tyle jedzenia, ile wystarczyłoby do nakarmienia wszystkich mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego przez około 8 lat. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowało nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. O jej zapisach rozmawialiśmy z posłanką Anną Gembicką z PiS - członkinią sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz podkomisji stałej do spraw bezpieczeństwa żywności.

500 zł kary dla sklepu za każdą tonę wyrzuconego jedzenia i obowiązek podpisania umowę z organizacją, która będzie odbierać żywność - takie zapisy znalazły się w nowelizacji ustawy o niemarnowaniu jedzenia przygotowanej przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Czy za taką ustawą zagłosowałaby poseł Anna Gembicka z PiS - do niedawna wiceminister rolnictwa?

Anna Gembicka: To jest niejako rozwinięcie tych przepisów, które my wprowadziliśmy w 2019 roku. Wtedy właśnie supermarkety, sklepy wielkopowierzchniowe, które w ponad 50 procentach zajmują się sprzedażą żywności, zostały zobowiązane do zawierania umów z organizacjami pozarządowymi, które zajmują się przeciwdziałaniem marnowaniu żywności. Wtedy także wprowadzono obowiązek prowadzenia kampanii edukacyjnych w tym zakresie i obowiązek składania rocznych sprawozdań. Co do podwyższenia kar za marnowanie żywności - myślę, że jest to krok w dobrą stronę (...).

Krzysztof Kukucki

2024-07-26
Krzysztof Kukucki/fot: Facebook, Krzysztof Kukucki

Krzysztof Kukucki/fot: Facebook, Krzysztof Kukucki

Rozmowa Dnia – PR PiK – Krzysztof Kukucki

53 procent Polaków w wieku 25-34 lata nadal mieszka z rodzicami – tak wynika z danych Eurostatu. Najczęściej dlatego, że nie stać ich na zakup, ani nawet najem mieszkania. Co może rozwiązać kryzys mieszkaniowy? Tanie kredyty czy budownictwo społeczne? O tym rozmawialiśmy z Krzysztofem Kukuckim, prezydentem Włocławka.

We Włocławku oddano ponad 400 tanich mieszkanie na wynajem. Co jest lepsze, właśnie lokal na wynajem, czy tani kredyt? – Zdecydowanie mieszkania na tani wynajem. One dają realną szansę na to, żeby skorygować ceny mieszkań w naszym kraju. Jeśli mamy angażować środki publiczne, to nie poprzez dokarmianie banków i deweloperów, tylko właśnie poprzez budowę mieszkań na tani wynajem, z których będą korzystać Polki i Polacy.

– Od 30 lat obywatele nie mają alternatywy. Jeśli chcą mieć własne mieszkanie i nie mieszkać razem z rodzicami, to są skazani na kredyt i to jest dramat wielu osób, które znajdują się w tzw. luce czynszowej. Są za biedni na otrzymanie kredytu, a za bogaci na dostanie mieszkania socjalnego. To się nasila wraz ze wzrostem cen mieszkań. W wielu miejscach w naszym kraju osoby, które zarabiają przyzwoicie, są skazane na wynajem drogi i komercyjny, który z kolei znowu nakręca ceny mieszkań w zakupie – dodał Kukucki.

Zdaniem prezydenta miasta sensownym rozwiązaniem jest model włocławski. – Pracowałem nad nim w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, który w poprzednim tygodniu przeszedł przez stały komitet Rady Ministrów i jest skierowany do Rady Ministrów. Bardzo mocno liczę na to, że we wrześniu zajmą się nim posłowie. Jest szansa na to, że wejdzie on w życie. Wydaje mi się, że znalezienie konsensusu w większości (rządowej – przyp. red.) dla programu budowy mieszkań społecznych, które zostawiłem po sobie w MRiT ma dużo większe szanse, niż budzący ogromne kontrowersje kredyt 0 procent, czyli tak naprawdę system dopłat dla banków, żeby nieco poprawić zdolność kredytową.

Krzysztof Wiśniewski

2024-07-25
Krzysztof Wiśniewski/fot: Radosław Łączkowski

Krzysztof Wiśniewski/fot: Radosław Łączkowski

PR PiK - Rozmowa Dnia - Krzysztof Wiśniewski

- Składamy rocznie około 20 zawiadomień o atakach na ratowników medycznych - mówił w „Rozmowie Dnia” Krzysztof Wiśniewski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy. - Choć grozi za nie kara do trzech lat więzienia, to żaden sprawca takiego wyroku nie usłyszał – dodaje.

Ataki są różne - od tych słownych, obrażania, wyzywania, po bardzo niebezpieczne, zagrażające życiu. - Była sytuacja, gdy mężczyzna po strzale do policjanta zaczął mierzyć do ratowników medycznych. Nie umiał do końca obsługiwać tej broni, broń się zacięła i to na pewno uratowało życie ratownikom - opowiada Krzysztof Wiśniewski. - W innej sytuacji pacjent nagle wyciągnął nóż w czasie transportu do szpitala i zranił ratownika w szyję, w bezpośredniej odległości od tętnicy szyjnej.

Jakie są kary? 8 tys. zł zadośćuczynienia dla zaatakowanego ratownika, wyrok więzienia w zawieszeniu. Czy są wystarczające? - Myślę, że to cud, że żaden ratownik jeszcze nie zginął. Wyroki powinny być większe – uważa rzecznik.

Rozmawialiśmy też o podwyżkach - to jeden z postulatów ratowników podczas rozmów z rządem. - Rozszerzany jest nam zakres obowiązków, ale nie idzie za tym wzrost wynagrodzenia - mówił Wiśniewski. - Trochę mnie martwi, że nie idą za tym również szkolenia - z poszczególnych leków, zastosowania ich, jak prawidłowo wypełniać karty zgonu itp. Ponadto podwyżki są dobrą wolą dyrektorów poszczególnych stacji pogotowia ratunkowego, rozpiętość wynagrodzenia ratowników medycznych w Polsce jest olbrzymia, a nie powinno tak być. (...)

Sebastian Chmara

2024-07-24
Sebastian Chmara/fot. Archiwum

Sebastian Chmara/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa Dnia - Sebastian Chmara

- Igrzysk Olimpijskich nie można porównać z żadnym innym wydarzeniem. O medalach olimpijskich sportowcy marzą od rozpoczęcia swoich karier – mówił Sebastian Chmara. Były wieloboista, Mistrz Świata, aktualnie wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki był gościem „Rozmowy Dnia” Polskiego Radia PiK.

Igrzyska rozpoczynają się w piątek (26 lipca). Do Paryża jedzie najliczniejsza reprezentacja Polski lekkoatletów w historii, w tym sześcioro z naszego regionu. O powtórzenie medalowego dorobku sprzed trzech lat – wtedy było dziewięć medali - będzie jednak bardzo trudno. -Oczywiście bywają niespodzianki i liczymy, że takie będą również w Paryżu, niemniej jednak lekkoatletyka to sport wymierny – tłumaczył Sebastian Chmara. -To sport, gdzie można pochylić się nad nad statystykami, choć one oczywiście medali nie rozdają. Niemniej jednak zdajemy sobie sprawę z realnej siły polskiej reprezentacji i myślę, że zdobycie dziewięciu medali byłoby czymś w kategoriach cudu.

Dlaczego Igrzyska Olimpijskie są wyjątkowe? - To impreza raz na cztery lata, z historią starożytną niemalże. Na tę imprezę szykują się wszyscy, nie można jej do niczego porównać – tłumaczy Chmara. - Medale olimpijskie to jest coś, o czym sportowcy marzą od rozpoczęcia swoich karier. Zresztą zawsze tak było, medaliści olimpijscy zawsze byli bohaterami w swoich krajach.

W rozmowie nie mogło zabraknąć sprawy Norberta Kobielskiego - skoczka wzwyż z naszego regionu, który w Paryżu nie wystartuje. Wczoraj został zawieszony, bo jest podejrzany o doping. Sytuacja jest skomplikowana, bo chodzi o środek, który sportowcy mogą stosować podczas treningu, a nie mogą podczas zawodów. Kolejna wątpliwość dotyczy tego, że Kobielski miał trzy kontrole antydopingowe w krótkich odstępach czasu. Pierwsza i trzecia dały wynik negatywny, druga pozytywny. Zawodnik się odwołuje, ale zdaniem Chmary w Paryżu go nie zobaczymy. - Szans już niestety nie ma – mówi gość „Rozmowy Dnia”. - Trudno powiedzieć, co mu grozi. Są różne kary – dyskwalifikacja od kilku miesięcy do nawet kilku lat. (...)

Sebastian Goncerz i Szymon Różański

2024-07-23
Prof. Szymon Różański, prorektor d.s. rozwoju Politechniki Bydgoskiej i redaktor Maciej Wilkowski/fot. Katarzyna Bogucka

Prof. Szymon Różański, prorektor d.s. rozwoju Politechniki Bydgoskiej i redaktor Maciej Wilkowski/fot. Katarzyna Bogucka

Rozmowa Dnia - Sebastian Goncerz i prof. Szymon Różański

Zaiskrzyło na linii Porozumienie Rezydentów – Politechnika Bydgoska. Chodzi o jakość kształcenia na uruchomionym przez bydgoską uczelnię kierunku lekarskim. Porozumienie twierdzi, że nie jest ono na najlepszym poziomie, Politechnika uważa, że to niesłuszne kwestionowanie poziomu nauczania.

Maciej Wilkowski w „Rozmowie Dnia" Polskiego Radia PiK rozmawiał z Sebastianem Goncerzem z Porozumienia Rezydentów oraz prof. Szymonem Różańskim – prorektorem do spraw rozwoju Politechniki Bydgoskiej.

- Lekarze nie powinni być kształceni na takich uczelniach jak Politechnika Bydgoska - uważa przewodniczący Porozumienia Rezydentów Sebastian Goncerz. - Naszym zadaniem jest weryfikowanie, czy jakość nauczania jest utrzymana - podkreśla. - Pytanie, które też od dłuższego czasu chodzi mi po głowie brzmi: „po co otwierać nowy kierunek lekarski na Politechnice Bydgoskiej, jako w ogóle pierwszy kierunek kształcący kadrę medyczną, w sytuacji, kiedy jest już w tym samym mieście uczelnia medyczna wyprofilowana do tego, żeby kształcić kadry medyczne?". Jaka płynie korzyść dla pacjenta w otwieraniu zupełnie nowego kierunku, w ładowaniu tam ogromnej ilości pieniędzy publicznych po to, żeby budować infrastrukturę od zera, skoro można zwiększyć liczbę miejsc na przykład na uczelni medycznej, która, tak jak mówię, jest do tego przygotowana?

- Będziemy dobrze kształcić lekarzy, jesteśmy do tego odpowiednio przygotowani i spełniamy wszystkie warunki - odpowiada prof. Szymon Różański, prorektor do spraw rozwoju Politechniki Bydgoskiej. - Przede wszystkim to nie są pytania do uczelni, które otwierają te kierunki, bo one wykazały się przede wszystkim umiejętnościami zarządczymi i wykorzystaniem możliwości legislacyjnych, jakie się pojawiły, co w rezultacie ma doprowadzić do rozwoju uczelni. W związku z tym decyzja o otwarciu kierunku lekarskiego na naszej, czy na innej uczelni świadczy dobrze o zarządzaniu tą uczelnią, o rektorze, o zespole zarządczym, którzy chcą uczelnię w jakimś kierunku rozwijać. Kolejna sprawa związana jest z mylnie wyciąganymi wnioskami i z zarzutami stawianymi uczelniom, co się wiąże z ich piętnowaniem - ocenia prof. Różański.

Stanisław Pawlak

2024-07-22
Stanisław Pawlak/fot. Andrzej Goiński

Stanisław Pawlak/fot. Andrzej Goiński

„Rozmowa Dnia" - Stanisław Pawlak

„Z samorządu do Senatu" - zgodnie ze swoim hasłem wyborczym - Stanisław Pawlak wygrywa wybory uzupełniające do Senatu. Kandydat Nowej Lewicy popierany przez Pakt Senacki był gościem Iwony Muszytowskiej-Rzeszotek w „Rozmowie Dnia".

Iwona Muszytowska-Rzeszotek: W wyborach uzupełniających oddano na pana 9888 głosów, czyli sprawdziły się pana prognozy...
Stanisław Pawlak: Rzeczywiście, były takie prognozy, które wskazywały, że mogę liczyć na 46-48 procent głosów i rzeczywiście uzyskałem poparcie 46%. Jestem bardzo zadowolony, że u mnie sprawdziło się to bardzo dokładnie, mimo że, przypomnę, frekwencja była bardzo niska, bo 7,95%. Chyba jeszcze nigdy frekwencja nie była tak niska, jak w tych wyborach, co miało przełożenie na uzyskane wyniki.

No właśnie, te wybory zapiszą się niestety w historii z powodu niskiej frekwencji. Jaki jest pana zdaniem tego powód? Dlaczego wyborcy nie poszli do urn?
Myślę, że chodzi o termin ogłoszenia tych wyborów przez prezydenta Andrzeja Dudę, który wskazał termin 21 lipca, czyli w okresie wakacyjnym, w okresie urlopowym i w okresie żniwnym. Osoby, z którymi rozmawiałem w czasie kampanii wyborczej często mi mówiły: „Znamy pana, zagłosowalibyśmy, ale niestety, wyjeżdżamy". Inni mówili: „Znamy pana, ale są żniwa, musimy jechać w pole i młócić". To wszystko miało przełożenie na frekwencję, ale reprezentatywność wyborców została moim zdaniem zachowana, mimo że ta frekwencja była bardzo niska. Chcę przypomnieć, ze mój poprzednik, Krzysztof Kukucki, który przy bardzo wysokiej wtedy frekwencji, 15 października 2023 roku, uzyskał ponad 88 tysięcy głosów, ale 40 to było również 6 procent udziału wobec pozostałych głosujących. Z tego jestem oczywiście bardzo zadowolony. Serdecznie dziękuję przede wszystkim tym, którzy złożyli na mnie podpisy do rejestracji, jako kandydata. Chcę też przypomnieć i podziękować, że podpisów złożono na mnie 4255. Jeżeli teraz powiem, że zagłosowało na mnie 9888 osób, czyli dwukrotnie więcej, niż wcześniej złożono podpisów. To jest to sukces (...).

Zobacz także

Paweł Olszewski: Trzecia Droga w Bydgoszczy poszła swoją drogą [Rozmowa dnia]

2024-03-11, 09:01

Rozmowa Dnia

2024-03-11, 06:00

Przyjechali, by wesprzeć swojego kandydata. Konwencja KO w Inowrocławiu

2024-03-10, 14:23

Wojciech Piniewski zapowiada uruchomienie w Inowrocławiu programu in vitro

2024-03-09, 19:37

Bydgoska Prawica ma pomysł na Młyny Rothera. Chce, by powstało tu centrum gamingowe

2024-03-09, 18:15

Koalicja Obywatelska zaprezentowała kandydatów na toruńskich radnych [lista]

2024-03-09, 17:30

Co zostało zrobione, co jest w planach? Prezydent Bruski o inwestycjach w Fordonie

2024-03-09, 14:56

Wizja rozwoju Inowrocławia oczami trzech kandydatów na prezydenta miasta

2024-03-09, 12:57

Razem dla Bydgoszczy: Nasze miasto było jednym z pierwszych finansujących in vitro

2024-03-07, 21:00

Lewica walczy o władzę w Toruniu. Piotr Wielgus kandydatem na prezydenta

2024-03-07, 18:23
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę