Rafał Bruski
Prezydent miasta odniósł się do komentarza w Internecie, według którego „trwa toruński zamach na Metropolię Bydgoską”. – Ten zamach trwa od kilkunastu lat, co najmniej. Także jestem spokojny. W tym dokumencie, który był opiniowany, to jest tak naprawdę pierwszy dokument, który tak wyraziście powiedział o prawdzie. Komunikuję ją od kilkunastu lat. Toruń i Bydgoszcz to są dwa różne miasta, oddalone od siebie, które niewiele wiąże. Z tym należy się pogodzić, choć głównie musi to zrobić strona toruńska.
– Taktyka zawsze polegała na tym, żeby między Bydgoszczą i Toruniem zawsze stawiać znak równości, na który ja oczywiście się nie godzę. Mamy swoją tożsamość i swój potencjał, tak naprawdę zdecydowanie większy od Torunia, praktycznie we wszystkich ważniejszych obszarach życia społeczno-gospodarczego. Staramy się skupiać na tym, co jest prawdziwe, faktyczne i funkcjonalne. Współpracujemy z 20 samorządami, łącznie to jest 600 tysięcy osób i to jest moje główne zadanie, a nie dyskutowanie, czy z Bydgoszcz z Toruniem, czy nie. To jest po prostu droga donikąd. – mówił prezydent Bruski.
Jednak innego zdania jest sejmik województwa, który w przyjętym stanowisku wzywa rząd do zmian w Koncepcji Rozwoju Kraju 2050. Chodzi o zakwalifikowanie Bydgoszczy i Torunia jako dwubiegunowej metropolii do kategorii metropolii krajowych. Maciej Wilkowski przytoczył wypowiedzi Piotra Całbeckiego – marszałka województwa, Marka Gralika – szefa klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, oraz Krzysztofa Kukuckiego, prezydenta Włocławka.
– O dziwo, najbliższa jest mi wypowiedź pana Marka Gralika. Bydgoszcz jest pierwszym miastem z tzw. nieco niższą rangą, niż te osiem, które jest przed nami. Wyprzedza nas Szczecin i gdyby to stanowisko dotyczyło naszego miasta, to oczywiście bym się pod nim podpisał. Tylko nie rozumiem, dlaczego Toruń ma być podpięty pod nasz potencjał i na zasadach równości, na które się kompletnie nie godzę. Mieliśmy już ten eksperyment. W poprzedniej perspektywie unijnej funkcjonował tzw. ZIT bydgosko-toruński. To było siedem lat współpracy, takiej bezbolesnej i obojętnej, o ile każdy skupiał się na swoich zadaniach i nie zostało wygenerowane żadne, które by nas połączyło. Jednak podpisuję się pod każdą inicjatywą, która łączy Bydgoszcz i Toruń po względem komunikacyjnym – wskazał Bruski.
Za przyjęciem stanowiska sejmiku głosowali m.in. Jacek Woźny, były rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego i Zbigniew Ostrowski, wicemarszałek województwa. – Nie używałbym słowa „zdrajcy”. Akurat pan Woźny dość krótko jest radnym, więc może jeszcze nie wchodził w te niuanse. Może argumentacja pana marszałka go przekonała. Nie rozmawiałem na ten temat z panem rektorem, więc mam nadzieję, że po rozmowie ze mną zmieni zdanie. Osoby związane z Bydgoszczą po prostu popierają stanowisko marszałka, z którym otwarcie, od wielu lat się nie zgadzam.
Prezydent Bydgoszczy odpowiedział na pytanie słuchacza, dotyczące przebudowy stadionu Polonii. – Gdyby to pytanie zadano mi w 2019 roku, odpowiedziałbym, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech, może czterech lat. Wówczas zaczął się kryzys w samorządach, poprzedni rząd zaczął ograniczać nasze dochody. Stąd należało ciąć inwestycje i wydatki. To jest pierwszy rok. W tej chwili jest nowa ustawa o finansach samorządów. Ona przewiduje coroczne zwiększanie budżetu, więc chcę, może trochę odważnie zadeklarować, że do końca kadencji to się wydarzy, aczkolwiek już w najbliższym czasie, może jeszcze w tym roku, albo na przełomie tego roku, na pewno przed sezonem musimy zmodernizować oświetlenie i musimy odwodnić tor. Zrobimy to bez względu na to, czy Polonia awansuje, czy nie, a wierzę, że to zrobi. Prace rozpoczniemy jeszcze w tym roku.
Rafał Bruski odniósł się również do sytuacji w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych. – Miasto występuje w MZK w dwóch rolach: jako właściciela i kupującego usługi, co zrobiliśmy na dziewięć lat za określone środki finansowe. Płacimy o 100 milionów więcej przez ten okres, niż to, co mogliśmy kupić na rynku. Od tego, żeby spółka funkcjonowała, jest zarząd spółki. Najdalej co kwartał mam sprawozdania z sytuacji finansowej w spółce i słowa o tym, że zabraknie pieniędzy, nie znajdują potwierdzenia.
Jak zapowiadał Andrzej Arndt ze Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Bydgoszczy, od września będą wypadać kursy z rozkładu jazdy. Jego zdaniem porozumienie nic nie dało, a miasto dąży do sprywatyzowania komunikacji miejskiej. – To oczywiście bzdura, tylko tak mogę to skomentować. To, że wypadają kursy i nie ma kierowców, za to odpowiada zarząd spółki. To jego zadanie, żeby wyjeżdżały wszystkie autobusy. Jednak czuję za to odpowiedzialny, żeby nasza spółka świadczyła usługi na najwyższym poziomie – skwitował Bruski.