Ryszard Czarnecki
Ryszard Czarnecki: Tak, to bardzo ważny czas dla Polski i całej wspólnoty zachodu wolnego świata. Szczególnie cieszy mnie jako Polaka i polityka fakt, że wreszcie nasz kraj zajmuje w rodzinie wolnych narodów należne mu miejsce. Teraz już najwięksi niedowiarkowie wiedzą, że to Polska jest partnerem numer 1 dla USA w Unii Europejskiej. Nasze państwo jest liderem regionu, jest tym krajem, bez którego trudno sobie wyobrazić wiele rzeczy. Nie tylko pomoc dla Ukrainy, ale również wygranie wojny przez zachód. Co za tym idzie, wybranie pokoju. To istotne, żebyśmy dzisiaj mówili także o tym, co będzie the day after – jeden dzień po wojnie. Ukrainę trzeba będzie odbudować – już dzisiaj robią to polskie władze i społeczeństwo. Trwa praca nad tym, żeby to nasze firmy odbudowywały Ukrainę, wraz z innymi największymi państwami świata. Cieszę się, że na przykład Niemcy i Francja w ostatnich 12 miesiącach – od agresji Rosji na Ukrainę, straciły na znaczeniu i mają mniejsze instrumenty oddziaływania na inne państwa, niż kiedyś. Jednak Polska bardzo urosła na tym polu i wydaje mi się, że to można podsumować metaforą. Państwo polskie jest jak taki surfer windsurfingu, który jest na fali i potrafi tę falę wykorzystać. Właśnie to się stało.
Od roku obserwujemy, że architektami nowych sojuszy Kijów – Warszawa, ale też Waszyngton – Warszawa są prezes Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki i prezydent Andrzej Duda. Takiej ofensywy dyplomatycznej jakiej przeprowadziła Warszawa, to Berlin i Paryż mogą tylko pozazdrościć.
– Trzeba to widzieć w perspektywie ostatniego tygodnia, Andrzej Duda spotykał się sekretarzem generalnym NATO, brytyjskim królem i premierem, kanclerzem Niemiec i prezydentem Francji. Był też prezydent Czech, bo przecież chcemy mieć sojusze takie blisko nas, ale też tutaj odwołam się do tego, co stało się w marcu. Parę tygodni po agresji na Ukrainę, kiedy przyjazd do Kijowa nie był modny, właśnie tam jako pierwsi pojechali polski premier i prezes formacji rządzącej, Jarosław Kaczyński. Okazało się, że politycy, którzy bali się i zostali w Berlinie czy Paryżu, nie mieli racji. Brakowało im instytutu politycznego. Przywołując słowa mało znanego obecnie publicysty, Juliusza Mieroszewskiego, „żeby polityka była skuteczna, najpierw musi być słuszna”. To polska polityka zagraniczna w ostatnim roku była służba i stanie przy wartościach było bardzo pragmatyczne i efektywne. Tak zwani realiści, zwłaszcza z Niemiec i Francji, przegrali ze swoim „łżeraliźmie”. Politycy, którzy uważali, że trzeba z tą Rosją współpracować i nie ma innego wyjścia, dziś mówią co innego. Takie głosy pojawiały się też w Polsce. Mówię tu o niektórych politykach opozycji. Rację miał Lech Kaczyński, który przed tą Rosją przestrzegał. Cieszę się, że dzisiaj jest to już wiedza, która jest udziałem wszystkich. Natomiast szkoda że zachód obudził się tak późno. Z drugiej strony, to też spowodowało, że politycy, którzy mieli rację – w tym Polska – są teraz playmakerami, rozgrywającymi.