Bogusław Liberadzki
Magdalena Ogórek: Czy w Parlamencie Europejskim, może w kuluarach, komentuje się to, co napisał holenderski dziennik o sprawie Radosława Sikorskiego?
Bogusław Liberadzki: Nie, nie jest to sprawa zbyt głośna, zwłaszcza w tym tygodniu. To jest tydzień, w którym mamy bardzo dużo wydarzeń związanych z Ukrainą. Odbywają się konsultacje 54 ministrów obrony narodowej NATO i państw zaprzyjaźnionych, w których uczestniczy też polski minister. Jest ważna konferencja sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych. Mieliśmy też exposé prezydenta Łotwy, związane z wojną na Ukrainie.
W korytarzach rozmawia się na temat sprawy Radosława Sikorskiego, kompetentni ludzie wiedzą o niej, ale części oficjalnej na ten temat nie ma.
Równolegle zapytam o posła Tomasza Porębę, poseł Beatę Kempę i innych parlamentarzystów, których kwestia immunitetu była dyskutowana? Czy o tym z kolei mówi się w kuluarach?
- Na ten temat przewodnicząca Roberta Metsola powiedziała tylko: „władze polskie przedstawiły cztery wnioski, kieruję je do komisji prawnej i zamykam sprawę oraz rozmowy na ten temat”. Przyznam, że nawet w mojej grupie politycznej nikt się o to nie pytał. My ze swojej strony będziemy rozmawiać z naszymi przedstawicielami stosownej komisji, reprezentując pogląd, że immunitet, za którym się chronią posłowie powinien być uchylany w bardzo rozważny sposób, a nie na każde żądanie. Zresztą w poprzedniej parlamentarnej sesji też były wnioski o uchylenie immunitetu i w jednym przypadku został on obroniony.
Ale na ten temat też się za dużo nie rozmawia, bo mamy obecnie bardzo dużą debatę, toczoną wokół kluczowych spraw - m.in. rozmawia się o planowanych zmianach regulaminowych Parlamentu, żeby uczynić procedury w Parlamencie bardziej transparentne.
Niebawem 24 luty, więc minie rok od momentu, kiedy Federacja Rosyjska napadła na Ukrainę. Czy Pan z perspektywy tego roku obserwuje, że wyciągamy wnioski i przygotowujemy się lepiej na na przyszłość?
- To z pewnością dla wszystkich był szok, że taka wojna może wybuchnąć. Ale było też wielkie zaskoczenie, że nie spełniły się zapowiedzi Rosji, że w ciągu 4-5 dni Ukraina zostanie opanowana, a Kijów zdobyty; nawet żołnierze przyjechali w mundurach galowych na paradę zwycięstwa w Kijowie. Ten rok zmienił radykalnie sposób myślenia w państwach europejskich.
Zaobserwowałem taki proces - powolne zrozumienie, że to wojna, która nie ma nic wspólnego ze standardami - jeżeli wojna w ogóle może mieć standardy, ale są pewne reguły dotyczące zasad jej prowadzenia. To jest wojna, która została wywołana przez imperialistyczne zapędy ze strony Rosji, gdzie nie sprowokowana Rosja jest agresorem.
Również pojawiła się taka refleksja, że od roku 2008 - kiedy prezydent Kaczyński ostrzegał, że Rosja może zaatakować kolejne kraje i wymieniał Ukrainę, państwa bałtyckie, na końcu wspomniał o swojej ojczyźnie, nikt z tego specjalnie nie wyciągnął wniosków. Po roku 2014 i aneksji zdawało się, że na tym zapędy Rosji się zakończą, nie możemy się chyba spodziewać czegoś gorszego. I znaleźliśmy się wszyscy - w ramach tak zwanych oszczędności, priorytetów, programów społecznych - w takiej sytuacji, że nie zwiększyliśmy radykalnie produkcji zbrojeniowej w całej Europie. Dzisiaj mamy tego jasne dowody. Przecież cały opór Ukrainy i programy wojskowe opierają się o Stany Zjednoczone.
Myślę, że bardzo ważna będzie wizyta w Polsce prezydenta Joe Bidena, która zakończy się w przeddzień rocznicy inwazji i która gromadzi również państwa z tzw. Porozumienia Bukaresztańskiego. Sądzę, że zakończy się ona jakimś bardzo ważnym przesłaniem, adresowanym do Rosji. To będzie zapewne potwierdzenie pomocy finansowej, też wzrastającej pomocy w sensie wysyłki uzbrojenia. (...)