Mikołaj Bogdanowicz
Podsumowaliśmy kończący się rok w regionie.
Michał Jędryka: Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Ten czas skłania zwykle do podsumowań całego roku. Jaki był Pana zdaniem ten rok – wyjątkowy, z wielu powodów…
Mikołaj Bogdanowicz: Myślę, że nie zaskoczę nikogo, jak powiem, że rzeczywiście ten rok nie był prosty. Kolejne wyzwania związane z atakiem Rosji na Ukrainę, kryzysem migracyjnym, kryzysem energetycznym dotknęły bardzo mocno również i nasz region. Przypomnę, że do naszego regionu trafiło przeszło 50 tys. uchodźców, do różnych części naszego województwa. Byliśmy zobowiązani, żeby przygotować dla nich miejsca, i takie miejsca zostały przygotowane; w tej chwili przebywa ich jeszcze ok. pięciu tysięcy w miejscach zorganizowanych przez samorządy, przez podmioty prywatne, które bezpośrednio współpracują z urzędem wojewódzkim.
Również dużo udało się zrobić z organizacjami pozarządowymi – w tym miejscu to podkreślę, bo współpracujemy z przeszło 30 organizacjami, które na co dzień wspierają uchodźców. Uważam, że to sukces nas, Polaków, że mogliśmy pokazać swoje prawdziwe oblicze i to, że tak licznie nasi rodacy, również w naszym regionie, pomagali, pomogli czy pomagają nadal tym osobom, które muszą uciekać z Ukrainy. To wielka rzecz i za to wszystkim, którzy włączyli się w ten cały proces, chciałbym serdecznie podziękować. To niestety jeszcze może nie być koniec...
Właśnie o to chciałem zapytać…
Wojna na Ukrainie cały czas trwa, Putin nie odpuszcza, bombardowania infrastruktury krytycznej cały czas powodują, a zwłaszcza w czasie zimy – a na Ukrainie ta zima jest troszeczkę bardziej dotkliwa, niż w Polsce – że te osoby nie maja dostępu do prądu, do ciepła, niekiedy do wody, i może będą zmuszone uciekać choćby na „chwilę”, na ten najgorszy okres, do naszego kraju, do [innych krajów – przyp. red.] Europy. Musimy być przygotowani również na to.
Często się mówi, że może Polacy okazali już dość tej pomocy, że osiągnęliśmy już jakąś masę krytyczną, ale chyba nie mamy innego wyjścia, Ukraińcy nie mają gdzie uciekać, to chyba jedyna droga. Są jeszcze Węgry, Rumunia, ale do Polski jest chyba najłatwiejszy dojazd, najłatwiejsza komunikacja.
Przyjadą tu kobiety, dzieci, które będą uciekały z miejsc, gdzie toczą się walki, gdzie nie ma możliwości uruchomienia wszystkich mediów niezbędnych do życia. Naszym naturalnym zadaniem jest wesprzeć te potrzebujące osoby. Ukraińcy walczą dzielnie, bardzo wysokie morale powodują, że Rosja raczej nie wygrywa tej wojny, chociaż oczywiście agresja na terenie Ukrainy ma miejsce, straty są, ale straty również po stronie rosyjskiej, dzięki dużemu zaangażowaniu, wsparciu Stanów Zjednoczonych, Zachodu, w tym Polski, całej Europy.
To dla nas jest również korzystne. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że pokonanie Ukrainy przez Rosję dla nas byłoby śmiertelnie niebezpieczne, a historię mamy trudną – dlatego, jeżeli pojawią się tutaj osoby w potrzebie, to należy tej pomocy po prostu udzielić. Wiem, że co niektórzy już się tym zmęczyli, może troszeczkę znudzili, może troszeczkę zapomnieli, ale na Ukrainie te rzeczy cały czas się dzieją. Dlatego musimy być cały czas otwarci na pomoc. (...)