Bartosz Kownacki
Michał Jędryka: W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki był w Bydgoszczy, odwiedził Wojskowe Zakłady Lotnicze. Był z tej okazji, że do WZL nr 2 trafił pierwszy amerykański samolot F-16 do naprawy. To efekt umowy zawartej z amerykańską spółką AAR Government Services. Jak Pan ocenia wartość tej umowy i jej znaczenie dla nie tylko Bydgoszczy, ale dla całego polskiego potencjału obronnego?
Bartosz Kownacki: To dobra informacja dla całego przemysłu zbrojeniowego, ale w szczególności dla Bydgoszczy. Jest to początek poważnej współpracy. Jak wiemy - w zakładach WZL nr 2 w Bydgoszczy serwisowane są samoloty F-16, wykorzystywane przez Polskie Siły Zbrojne. Wiemy też, że są to samoloty zastępowane w jakimś sensie przez nowocześniejsze F-35, ale to nie znaczy, że F-16 nie są nowoczesne. Wręcz przeciwnie - wiele państw nadal je zamawia i kupuje…
Polska również je ma...
- Trzeba oceniać, że przynajmniej jeszcze przez 40 lat te samoloty będą w powietrzu. Obecnie sytuacja wygląda w ten sposób, że firma Lockheed Martin i inne z nią współpracujące nastawiają się na serwisowanie nowocześniejszych samolotów F-35 i rozwój tego sektora. To powoduje, że tworzy się nisza – miejsce na kilkadziesiąt lat pracy dla takich zakładów, jak WZL nr 2 w Bydgoszczy.
Jeżeli stałoby się tak - a są takie zamiary – by w Europie zakład bydgoski był tym, który serwisuje większość, a być może w przyszłości wszystkie samoloty F-16 – zarówno te na wyposażeniu armii Stanów Zjednoczonych, jak i armii sojuszniczych z Europy – to jest dla niego ogromna szansa. Musimy mieć świadomość, że w wyniku konfliktu na Ukrainie, samoloty do tej pory serwisowane w WLZ-ach, czyli MIGi i SU - dobry sprzęt, ale już postsowiecki - będą odchodziły do lamusa. Będą wykorzystywane, ale to jest ich końcowa faza. Rodziło się więc pytanie, co dalej z zakładami WZL nr 2, czym będą się zajmowały? Oczywiście mają swoją odnogę cywilną – malownię, która po czasie pandemii nie była specjalnie dochodowa, ale obecnie dobrze się rozwija. Było też kilka innych pomysłów - w tym serwisowanie samolotów wojskowych, chociażby F-16, także transportowych amerykańskich...
Też Herkulesów, które są na wyposażeniu polskiej armii.
- I to jest właśnie ta nisza, która zastąpi sprzęt postsowiecki. I to jest dobry początek! Nie znaczy to, że przy pierwszym samolocie, który zakłady WZL nr 2 serwisują, zarobią miliardy, bo tak nie będzie. Jednak w perspektywie kilkudziesięciu lat i tego, że jest tutaj dobra załoga - przygotowana i mająca w tym zakresie doświadczenie i z samolotów postsowieckich i amerykańskich - będą to miliardy złotych, które zakład zarobi i - co ważne – da też miejsca pracy mieszkańcom Bydgoszczy i okolicznych miejscowości.
To jest bardzo ważna informacja, bo obok bezzałogowców, które są i które w przyszłym tygodniu będzie wizytowała komisja obrony narodowej, to jest to kluczowa „noga” tego zakładu. Produkcja cywilna czy serwisowanie cywilne jest bardzo ważne, ale bydgoski zakład zawsze słynął ze spraw wojskowych i to właściwy kierunek, którym powinny podążać także inne zakłady zbrojeniowe - czyli szukać kontrahentów na Zachodzie. (...)