Sławomir Cenckiewicz
24 lutego – ta cezura niczego nie zmieniła? Chociażby w samej armii czy w postrzeganiu postkomunizmu, który przecież był organicznie powiązany ze strukturami sowieckimi?
– Chciałbym, żeby tak było, ale jest za wcześnie, żeby pokusić się o jednoznaczną opinię. Musi trochę czasu minąć, żeby na przykład sprawdzić, jak zostanie opisana czy przedstawiona – przy okazji jakiejś okrągłej rocznicy zakończenia II wojny światowej – historia tego, co zwolennicy narracji postkomunistycznej nazywają „wyzwoleniem Polski przez Armię Czerwoną od okupanta niemieckiego”. Chcę przypomnieć, że całkiem niedawno czczono – nawet polskie władze w tym uczestniczą – żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, którzy razem z Armią Czerwoną „wyzwalali Polskę spod okupanta niemieckiego”. Teraz widać – po 24 lutego – że mamy jakiś stan zawieszenia w tych sprawach, ale czy jest trwały? Za wcześnie stwierdzić jednoznacznie, że mamy to za sobą. Zobaczymy – za rok, dwa i kolejne lata, kiedy sytuacja się ustabilizuje – jak te narracje dotyczące samych początków Polski Ludowej będą przebiegały.
Wiemy, że agentura służb specjalnych, komunistycznych w Polsce nie została ani ujawniona, ani rozliczona. Czy ten stan nie wpływa na psychikę naszych polityków czy nawet zwykłych ludzi, którzy oswoili zdradę narodową?
– Ja bym powiedział, że została ujawniona, bo wszystkie narzędzia, które służą ujawnianiu agentury są do dyspozycji ogółu społeczeństwa. W Instytucie Pamięci Narodowej nie ma ani jednej teczki agenta, ani jednej karty rejestracyjnej danej osoby, zarejestrowanej jako agent SB czy służb wojskowych, która byłaby w jakikolwiek sposób chroniona. Wszystko jest jawne. Problem polega na czymś innym – na świadomości społecznej i braku konsekwencji tego faktu ujawnienia. To jest klasyczna sytuacja epoki post-prawdy, w której prawda nie ma już żadnego znaczenia (…).