Witold Ostant
Marcin Kupczyk: Ostatnie dni to czas, gdy dużo mówimy o tym, jakie rachunki zobaczą Polacy za nośniki energii, takie jak prąd czy gaz. Zatem kto i co odpowiada za obecny wzrost cen energii?
dr Witold Ostant: Powodów jest dość dużo i sprzyja im - niestety - obecna pandemia COVID-19, bo ona wstrząsnęła budżetami wielu państw, musiała doprowadzić do powstania szeregu różnego rodzaju narzędzi ratujących miejsca pracy. Większość państw wdrożyła różne narzędzia i okazało się, że ich koszty są ogromne. To uruchomiło różnego rodzaju procesy przyspieszonej czy zwiększonej inflacji. Obawiam się, że to są ostatnie lata, które w tak łagodny sposób gwarantowały nam wzrost dobrostanu. Pierwsza kwestia - na ceny energii w Europie na pewno rzutuje polityczna klimatyczna Unii Europejskiej, która ma to do siebie, że bardzo mocno kładzie nacisk na dekarbonizację gospodarek, czyli wyrzucenie węglowodorów z miksu energetycznego. To skutkuje wymuszaną transformacją systemową. Niestety, za tę systemową transformację muszą zapłacić wszyscy Europejczycy. Te społeczeństwa, które są bogatsze, zasobniejsze, które mają nowocześniejsze sektory pozyskiwania energii płacą, ale stać je na to. Przynajmniej odczuwają to relatywnie słabiej i mniej gwałtownie. Polskie społeczeństwo akurat jest społeczeństwem cały czas, mimo że coraz bogatszym, na dorobku. Nasz system energetyczny przez wiele lat żył sobie w pewnej takiej „bańce życzliwości” władz polskich, która gwarantowała mu relatywnie dobre perspektywy rozwoju. Biorąc pod uwagę to, że Unia Europejska przyspieszyła zmiany klimatyczno-energetyczne i coraz więcej krajów i coraz ważniejsze mocarstwa europejskie, szczególnie Niemcy, są zdeterminowane, aby ten proces utrzymać, prawodawstwo unijne, te doktryny, koncepcje rozwoju czy zmian w Unii Europejskiej cały czas zaostrzają swoje kryteria, to my z tymi kryteriami musimy się zmierzyć. Kolejną sprawą jest to, że w tym dobrostanie nasza energetyka mogła liczyć na przykład na długoterminowe kontrakty, które ustalano z rządem i te długoterminowe kontrakty były wygodne do energetyki, bo można było planować. Ceny były ciut wyższe, ten energetyczny rynek Unii Europejskiej był w powijakach, on się cały czas buduje i Unia dąży do tego, żebyśmy mieli wspólny rynek, żeby różne przedsiębiorstwa różnych państw konkurowały i to - niestety - też dla naszych przedsiębiorstw energetycznych, fabryk prądu - chodzi mi o tę wielkoskalową energetykę, przysparza dodatkowych problemów, bo trzeba sprostać tak poważnej konkurencji, tak bardzo dokapitalizowanej i nowoczesnej technologicznie i my z tym sektorem, który rozwijał się, ale na miarę naszych możliwości, musimy teraz stanąć w szranki naprawdę z całą europejską konkurencją, szczególnie ze strony państw ościennych, tak nowoczesnych jak na przykład Niemcy (...)