ks. bp Krzysztof Włodarczyk
wciąż epidemii.
Michał Jędryka: Cały czas jest to początek księdza misji w Bydgoszczy. To będzie pierwsza pasterka i pierwsze Boże Narodzenie w Bydgoszczy. Chciałbym zacząć od osobistego wspomnienia. Jak ks. biskup wspomina Boże Narodzenia z wczesnej młodości, z dzieciństwa, które zawsze wspomina się z dużym sentymentem...
Bp. Krzysztof Włodarczyk: Rzeczywiście, z dużym sentymentem. Przy okazji kolejnych świąt wraca się do tego co było, bo to był rzeczywiście inny czas, jeśli chodzi o sytuację gospodarczo-polityczną, ale i o wymiar rodzinny. Raduję się, że tradycja rodzinna, wspólne przeżywanie świąt było mocno pielęgnowane przez moich rodziców i faktycznie były te przygotowania, ale te przygotowania były podzielone. Najpierw był wymiar duchowy i troska o to , by przeżyć rekolekcje, pójść do spowiedzi i być przygotowanym do świąt duchowo, żeby ta piękna otoczka świąt, strojenie choinki, nie wyprzedziły tego wymiaru duchowego. Choinka była strojona dopiero w wigilię rano, albo po południu, krótko przed wieczerzą, żeby nie za wcześniej. Później, przy stole wigilijnym było, zgodnie z tradycją, czytanie ewangelii wg świętego Łukasza, kolęda, życzenia. To był ważny dla nas czas, dla rodzeństwa, a mam jeszcze trójkę rodzeństwa i różnie bywało między nami przed świętami. Trzeba się było w tym dniu przeprosić, wybaczyć sobie, a to było pierwsze, do czego rodzice nas zapraszali. Trzeba było się przeprosić także z rodzicami, ale rodzice także, jeśli coś między nimi nie grało, jeśli mieli jakieś wyrzuty sumienia, potrafili się przeprosić, przytulić, żeby ta wigilia, te święta były czasem zjednoczenia serc, wspólnoty. Później było spożywanie potraw i śpiewanie kolęd. Pamiętam z dzieciństwa, że nie było oczywiście lampek elektrycznych, na choince wieszało się zwykłe świeczki na zapinaczach i cukierki - a było ich dużo. Słodycze, wiadomo, ślinka leciała, więc żeby choinka nie została ogołocona, cukierka się zjadało, a papierek z zachowanym kształtem, formą cukierka zostawialiśmy na drzewku. Pamiętam też Mikołaja, po latach dowiedziałem się, że przebierał się za niego tata. Miłe wspomnienia (...).