Jan Wiśniewski
Marcin Kupczyk: Migrantom zgromadzonym na granicy z Polską zaoferowano dostęp do procedur azylowych na Białorusi albo powrót do krajów pochodzenia - przekazał wczoraj wieczorem opozycyjny białoruski serwis informacyjny Nexta. Na swoim kanale na Twitterze Nexta opublikowała nagranie, na którym kierownictwo białoruskiego biura Międzynarodowej Organizacji do spraw Migracji oznajmiło zgromadzonym pod granicą migrantom właśnie taką decyzję. Do tego jeszcze dochodzi informacja o tym, że Turcja wprowadziła zakaz sprzedaży biletów lotniczych dla migrantów chcących lecieć na Białoruś. Tamtejsze linie nie będą przyjmowały obywateli Iraku, Syrii i Jemenu, chcących lecieć do Mińska. Tureckie linie lotnicze rezygnują także ze współpracy z białoruskim liniami Belavia. Turecki przewoźnik, jak wiadomo od pewnego czasu, był już na celowniku Unii Europejskiej. Trwały przygotowania do objęcia go sankcjami, zatem mamy dwie dosyć bardzo ważne wiadomości. Czy to Pańskim zdaniem duża zmiana sytuacji?
dr Jan Wiśniewski: Myślę, że tak. Po zamknięciu czy ograniczeniu przelotów z Iraku linie białoruskie zaczęły korzystać w dużej mierze połączeń z Turcji i Syrii. Z tych terenów zaczęli masowo przybywać migranci. Zamknięcie przynajmniej kierunku tureckiego pozwoli na pewno ograniczyć przepływ nielegalnych migrantów. Jest jeszcze jedna kwestia. Trzeba pamiętać, że oprócz białoruskiej linii Belavia latały linie Turkish Airlines. Tu były różne szacunki. Tych lotów było od 4 do 7 w ciągu tygodnia, ale każdy to jest 180- 200 osób. Przeliczając to, zaczynają być tysiące. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Turcji po rozmowach z polskimi przedstawicielami dyplomatycznymi, z polskimi wiceministrami spraw zagranicznych oświadczyło, że przyjrzy się tej sprawie i będzie działać. To jest też pokłosie pewnego polepszenia czy bardzo dobrych ostatnio stosunków polsko-tureckich i można mieć nadzieję, że w ślad za Turcją pójdą jeszcze inne kraje Bliskiego Wschodu czy z Afryki Północnej.
Tymczasem ambasada Iraku w Moskwie poinformowała, że organizuje ewakuację swoich obywateli, którzy chcieliby opuścić Białoruś. Pytanie czy nadchodzi już moment, gdy o całym kryzysie będziemy mogli mówić w czasie przeszłym? Czy jest na to jeszcze za wcześnie?
Zdecydowanie za wcześnie. Myślę, że ten kryzys potrwa jeszcze kilka miesięcy. Trzeba pamiętać, że Białorusini mogą liczyć jeszcze na Rosję. Ta rozgrywka, która jest prowadzona przez Mińsk z krajami Unii Europejskiej, w tym szczególnie z Polską, Litwą i Łotwą może doprowadzić do tego, że będą wykorzystywane lotniska na przykład w Pskowie. To jest jedno z rozwiązań. Trzeba też stwierdzić, że patrząc na ostatni przebieg działań władz białoruskich, tutaj zwracam szczególnie uwagę na reakcje Aleksandra Łukaszenki, który zagroził, że Białoruś w odpowiedzi na nowe sankcje Unii Europejskiej może wstrzymać dostawy gazu, a przez teren Białorusi przechodzą rosyjskie gazociągi. Myślę, że Łukaszenka otrzymał przynajmniej zielone światło z Moskwy, żeby szantażować Unii Europejską tego typu działaniami. Można powiedzieć, że jest pewna synchronizacja między Białorusią a Rosją w tej kwestii. Zobaczymy. Myślę, że ten kryzys będzie trwał przynajmniej do marca, kwietnia. Mam nadzieję, że zostanie on w jakiś sposób rozwiązany, ale myślę też, że działania, między innymi działania ONZ przyniosą jakiś pozytywny rezultat, bo deklaracja Rady Bezpieczeństwa ONZ, która wydała dość mocne oświadczenie. Ten dokument został podpisany m.in. przez Francję, Estonię, Irlandię, Norwegię, USA, Wielką Brytanię i Albanię, czyli większość członków Rady Bezpieczeństwa i myślę, że da do pomyślenia stronie białoruskiej i rosyjskiej.
Ale przedstawiciel Rosji powiedział, że ani Rosja ani Białoruś w żaden sposób nie pomagały w przerzucaniu emigrantów Dyplomata rosyjski mówi to prosto w oczy na tym posiedzeniu.
Myślę, że będziemy jeszcze świadkami jeszcze kilku zwrotów sytuacji. To jest pewien chwilowy odwrót, ale nie jestem aż tak wielkim optymistą, jeśli chodzi o kwestie rozwiązania tego kryzysu, który - niestety - ale myślę, że narasta (...)