Zbigniew Girzyński
– 82. rocznica wybuchu II wojny światowej. Jest pan historykiem. Wiele wypowiedzi polityków szło po linii obrony polskiej racji stanu, mówimy że odrzucamy wszelkie oskarżenia zrzucające na Polskę winę za II wojnę światową czy zbrodnie wtedy dokonane, ale z drugiej strony jak długo będziemy udowadniać, że nie jesteśmy wielbłądami?
– Myślę, że ten spór będzie się już toczył zawsze, tak długo jak ta rocznica będzie wywoływała, większe niż każda inna rocznica, emocje. Polska historia jest długa, to ponad 1000 lat, tych rocznic jest wiele, ale II wojna światowa odbyła się stosunkowo niedawno, żyją jeszcze ludzie, którzy ja pamiętają, a z drugiej strony była wydarzeniem najbardziej traumatycznym w naszych dziejach, stąd te emocje są wyjątkowo duże. Powodują to także sygnały z zewnątrz i wewnętrzna publicystyka, bo nawet to nie jest historiografia, kwestionujące oczywistą wersję wydarzeń, są tacy, którzy uważają, że należało się dogadać z Niemcami, że koncepcja Niemiec Hitlera nie była dla nas taka zła, że bylibyśmy tam w pozycji Włoch, że może udałoby się pokonać Związek Sowiecki, więc komunizm. Te sygnały współgrają z pewną wizją historii, którą tworzą w Niemczech od kilkunastu lat tamtejsze środowiska opiniotwórcze, stąd dosyć silne wpływy myśli politycznej i geopolitycznej Niemiec w Polsce, bo te koła poprzez granty, generują zainteresowanie istotnymi tematami dla tego środowiska. To będą wizje z którymi będziemy musieli się zderzać. Tu ogromna rola dla dziennikarzy, historyków, dla tych, którzy odpowiadają za politykę historyczną, aby prostować tego typu rzeczy, mówić prawdę o tym jak wyglądała II wojna światowa, jakie były przyczyny jej wybuchu i kto za ten wybuch w całości odpowiada. Jestem przekonany, że ta prawda, choć nie będzie to łatwe, obroni się.
Zmieniamy temat. Pan zapowiada i koło poselskie „Polskie sprawy” zapowiada, że planujecie założyć własną partię i samodzielnie wystartować w wyborach. Taka refleksja się rodzi, że wszyscy, którzy próbowali założyć jakąś nową partię i iść pomiędzy tymi dwoma wielkimi obozami politycznymi się porozbijali. Tak było z Kukizem, Gowinem, tak jest z Hołownią, któremu spadają notowania gdy wrócił Donald Tusk. Myślicie, że wam się uda?
To jest bardzo trudna droga i trudna decyzja. Gwarancji sukcesu w polityce nie ma. Z drugiej strony, przykłady, które pan pokazuje są pewnego rodzaju szansą. Jednak Pawłowi Kukizowi udało się wprowadzić swego czasu duże ugrupowanie do Sejmu. Podobnie z Konfederacją. To także doświadczenia Ryszarda Petru i Nowoczesnej. To historie innych inicjatyw, takich jak śp. Andrzeja Leppera, LPR, czy Janusza Palikota, od prawa do lewa. One przynajmniej w jakimś momencie zakończyły się sukcesem, bo te ugrupowania wchodziły do Sejmu. To jest pewien bagaż doświadczeń, który stwarza nadzieję i szansę na to, że podejmowane wysiłki, aby stworzyć ugrupowanie w centrum, myślące o przyszłości i starające się wyjść z klinczu politycznego sporu między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem, może się udać. Zarówno PO, jak i PiS 20 lat temu, w roku, mniej, więcej, 2001, powstały właśnie w takiej samej sytuacji. Klinczu politycznego między AWS i SLD, Najpierw to był skromny sukces, 40, 50-osobowe reprezentacje do Sejmu, a potem z sukcesem od roku 2005, bo od tego roku, te dwa ugrupowania na przemian odgrywają główną rolę w naszej polityce. Od czegoś trzeba zacząć. (...).