Sławomir Sadowski
Marcin Kupczyk: Zmienna liczba osób koczuje po białoruskiej stronie granicy, teraz ok. 20 osób. Wg niektórych mediów bywają tam dowożeni przez białoruskie służby, podobnie było na granicy z Litwą. Polski rząd tłumaczy, że grupa jest po stronie białoruskiej i Białoruś za nich odpowiada. Jak podejść do tego problemu?
Sławomir Sadowski: Wydaje się, że najprostszym rozwiązaniem, nie wiem czy ktokolwiek na to pójdzie, to jest wpuścić ich na terytorium państwa polskiego i następnie aresztować za nielegalne przekroczenie granicy. Takie nielegalne przekroczenie granicy skutkuje karą od 3 miesięcy do 3 lat pozbawienia wolności. Bardzo często jest tak, że jeżeli ktoś łamie prawo dostając się na terytorium innego państwa pierwszą rzeczą, którą ponosi jest odpowiedzialność karna. Jeśli taka informacja rozeszłaby się wśród potencjalnych migrantów, być może byliby oni bardziej ostrożni. Druga kwestia, którą należy podkreślić: to to, że rząd polski musi podjąć jakieś rozmowy z Białorusinami, poufne, choć może one się toczą, bo porozumienie dotyczące ewentualnego wsparcia humanitarnego, które Polska zaproponowała, to znaczy, że tam jest jakiś przepływ informacji. Jednak relacje polityczne między Polską a Białorusią jak wiemy są w ostatnich miesiącach, czy już od ponad roku, są fatalne, co wynika z zachowań prezydenta Białorusi Łukaszenki. Ofiarami stają się migranci...
Marek Biernacki niegdyś w PO, był m.in. koordynatorem ds. służb specjalnych, mówi tak: to jest dopiero początek wielkiego kryzysu migracyjnego oraz element wojny asymetrycznej, zwanej również hybrydową, powadzoną przez Białoruś i Rosję. Czy to trafna diagnoza?
Trudno powiedzieć, bo nie mamy danych. Tymi danymi prawdopodobnie dysponują służby. Pewne informacje dziennikarskie wskazują, że rzeczywiście, chociażby przepychanie uchodźców z granicy na granicę, ale ciekawą rzeczą, którą dopiero dziś w mediach dostrzegłem, jest ukazanie, jak media białoruskie pokazują ten konflikt. On jest przedstawiany zupełnie inaczej (...).