Maria Mazurkiewicz
Michał Jędryka: To chyba pierwsza tak niezwykła matura. W ubiegłym roku wprawdzie także przebiegała w warunkach epidemii, ale jednak do połowy marca, prawie do końca, maturzyści chodzili do szkół. Tym razem jest inaczej. Odczuwa Pani niepokój, razem z maturzystami?
Maria Mazurkiewicz: Myślę, że na swój sposób każdy maturzysta zawsze odczuwał niepokój, bo to taki pierwszy, istotny egzamin dla każdego pokolenia, natomiast faktycznie tegoroczna matura jest trudna, stoi pod znakiem zapytania, ponieważ uczniowie przygotowywali się do niej zupełnie inaczej. Można powiedzieć, że w dosłownym tego słowa znaczeniu będzie to naprawdę egzamin dojrzałości, ponieważ okaże się na ile uczniowie potrafili dojrzale przygotowywać się do niej. Tutaj mam na myśli współpracę prowadzoną zdalnie z nauczycielami - czy rzeczywiście uczniowie korzystali z tego co za pomocą mediów nauczyciele mogli im przekazać, czy też to było łączenie się na zasadzie łączenia, a niekoniecznie do odbioru cokolwiek trafiało.
Nikt nie ma chyba wątpliwości, że ci uczniowie, którzy mieli zdalne zajęcia chyba jednak wiele stracili, oczywiście mieli do dyspozycji podręczniki, internet, mogli się uczyć, ale nie mieli - albo mieli bardzo ograniczoną - tę relację mistrz - uczeń. To jest właśnie pytanie, czy teraz się nie okazuje, że ta relacja jest jednak podstawą edukacji?
Jestem wielkim zwolennikiem tego, by edukacja opierała się właśnie na takiej relacji, czyli mistrz-uczeń. Jeżeli nauczyciel tak właśnie rozumie swoją rolę, to niezależnie od narzędzi jakimi dysponował przynajmniej częściowo próbował w tej w tej relacji się znaleźć, tak ją realizować. Oceniam to trochę z własnej perspektywy, ponieważ mimo że jestem urzędnikiem państwowym, jestem wicekuratorem oświaty, to prowadzę z kolegą koło filozoficzne i udało nam się, udaje nam się je prowadzić online. Udało nam się przygotować uczniów do tegorocznej olimpiady, nawet mam jedną finalistę, więc jest to możliwe. Tylko tyle, że jest to możliwe z uczniami, którzy tego chcą, którzy chcą się rozwijać, natomiast dużo trudniej jest wypracować tę relację z uczniami, którzy gdzieś na poszczególnych etapach edukacyjnych nie dostali takiej relacji nauczeni. I tu na pewno jest to wiele, wiele trudniejsze.
Czy to nie grozi pewnym wzrostem takiego rozwarstwienia wśród uczniów, że będzie więcej tych bardzo dobrych, ale też więcej tych, którzy osiągnęli niski poziom nauki?
Nie chciałabym tu być czarnowidzem, a obawiam się, że jest to możliwe, bo faktycznie ci uczniowie, których nauka nie polegała na tym, że potrzebowali strażnika, często tak niektórzy pojmują rolę nauczyciela, potrafili pracować. Oczywiście ten bezpośredni kontakt był utrudniony, ale zawsze ci nauczyciele, których wsparcia uczniowie potrzebowali byli do dyspozycji i z pewnością to obecne pokolenie tegorocznych maturzystów będzie miało w swoich szeregach taką świetnie wykształcona kadrę, która potrafi pracować samodzielnie, natomiast faktycznie może się okazać, ale przekonamy się o tym za kilka lat, że duża część, niestety, zagubiła się gdzieś po drodze w nauczaniu zdalnym...