Michał Sutkowski
Magdalena Ogórek: Szczepienia przyspieszą, masowa rejestracja coraz bliżej. Rząd przedstawił we wtorek nowe zasady w Narodowym Programie Szczepień.
Michał Sutkowski: Decyzje, które nastąpią po dniu wczorajszym będą zmierzały do tego, żeby jak najszybciej szczepić jak największą liczbę osób. To oczywiście wiąże się z normalnym transportem szczepionek do Polski, z obecnością ich fizycznie w Polsce, bo dziś sytuacja była taka, że mieliśmy bardzo małe dostawy, na pewno kilkukrotnie mniejsze niż możliwości szczepień. W związku z tym były i są kłopoty z dystrybucją szczepionek, zarządzaniem nimi w sensie wyboru grup poszczególnych osób. I tak wykonano tych szczepień 6 mln, 2 mln mniej więcej miesięcznie, ale oczywiście nasze możliwości są trzy-czterokrotnie większe i jest to realne, nawet bez dużych zmian w programie. Zapowiadane zmiany tym bardziej spowodują, że będziemy mogli wypełnić ten obowiązek. Jest jeden warunek – żeby Polacy chcieli się szczepić i mam nadzieję, że tak będzie.
Od razu zapytam, bo jest mnóstwo wątpliwości. Cały czas spotykam nie tylko koronasceptyków, ale i tych, którzy nie chcą się szczepić, bo uważają, że szczepionka była przygotowywana za krótko i nie wiadomo, co ze sobą niesie. W mediach poszły przekazy, że są powikłania, szczególnie po AstraZenece. Co powiedzieć tym, którzy nie są przekonani?
- Myślę, że w grupie, którą zaszczepiliśmy nie było większego problemu. Osoby starsze pamiętają sytuację w latach 60., 70., 80., kiedy szczepiły jeszcze i siebie, ale przede wszystkim swoje dzieci i wnuki, gdy choroby zakaźne były powszechne. W Polsce ubiegłego wieku masowe szczepienia, a wcześniej masowe choroby powodowały ogromne komplikacje, była ogromna ilość chorych dzieci. Ten obraz przedszczepienny jest w starszych rocznikach bardzo znamienny i dający do myślenia, stąd też ci pacjenci decydowali się na szczepienie bardzo szybko. Jeśli chodzi o młodsze roczniki, to konieczna jest kampania edukacyjna. Edukacja powinna odnosić się z jednej strony do wszystkich tych wątpliwości, a z drugiej strony – ważne jest przeciwdziałanie trolingowi internetowemu, absolutnym bzdurom, które się wypisuje na temat szczepionek. Konieczna jest skuteczna walka z tym różnymi metodami, a przede wszystkim nauką, ale jednocześnie też przeciwdziałanie wszystkim złym emocjom.
Bardzo złą prasę miała i jeszcze ma szczepionka AstraZeneca – zupełnie niezasłużenie, to bardzo dobry preparat. Blisko 60 proc. Polek i Polaków chce się zaszczepić, ale to jeszcze za mało, by zdobyć odporność populacyjną, więc trzeba działać i wykorzystywać wszystkie metody – przede wszystkim cierpliwego tłumaczenia, rozwiewania wątpliwości, po mocną walkę z bzdurami.
Po wczorajszej konferencji przejrzałam komentarze ekspertów. Wydaje się, że nikt nie ma wątpliwości, co do słuszności wprowadzenia zapisów populacyjnych, jeśli chodzi o masowe szczepienia. Natomiast wśród ekspertów były pewne zastrzeżenia, co do pomysłu rządu, by umożliwić dokonywanie szczepień przez osoby nie będące lekarzami – farmaceutów, studentów medycyny czy ratowników medycznych. Nie chodzi o samo wykonywanie zastrzyku, ale w komentarzach powtarza się, że nie każdy poradzi sobie z powikłaniami.
- Zgadzam się z tym, też mam wątpliwości. Trzeba to bardzo dobrze dookreślić, precyzyjnymi przepisami. Po pierwsze, najważniejsza jest kwalifikacja. Farmaceuci na Zachodzie - w niektórych państwach, takich jak Wielka Brytania czy USA - od wielu lat szczepią, np. przeciwko grypie. Dodajmy, że robią to w aptekach przystosowanych do tego. Jest taka tradycja i obyczaj. Trzeba z pewnością szczepienia odczarować, bo nie jest to w końcu procedura skomplikowana, nie takie rzeczy w medycynie robimy, ale z drugiej strony – trzeba powiedzieć jedno – jeśli nie będzie kwalifikował lekarz, to niebezpieczeństwo tego, że dojdzie do sytuacji złej kwalifikacji, jest jednak zdecydowanie większe. (...)