Krzysztof Gawkowski
Michał Jędryka: Gorąco było wczoraj w sejmie, tuż przed pana wnioskiem formalnym. Co powoduje takie emocje?
Krzysztof Gawkowski: Brak procedur, które pozwalałyby opozycji normalnie rozmawiać z rządzącymi. Mam wrażenie, że sejm, który obecnie pełni swoją rolę ustawodawczą, stał się jednak sejmem niemym, w którym opozycja ma słuchać, a nie może mówić. Do sejmu wczoraj niespodziewanie przybył premier Morawiecki, który opowiadał o tym, jak wygląda stan finansów publicznych w Polsce. Kiedy chcieliśmy się do tego odnieść, ten głos nie został nam udzielony. I stąd te emocje. Nie chodzi o to, że my jesteśmy opozycją, która nie chcę rozmawiać. My jesteśmy opozycją, której się nie pozwala mówić. Nie można robić z sejmu miejsca kultu jednostki, pana premiera Mateusza Morawieckiego, a wszystkich pozostałych spychać do kąta, i pokazywać im, że wasz czas na wypowiedź się skończył po minucie.
Natomiast zawsze można pytać o merytoryczność tych wypowiedzi. Nie mówię tylko o opozycji, czy o stronie rządowej, ale te wypowiedzi stają się coraz częściej emocjonalne, a nie merytoryczne.
Emocjonalnie stają się wtedy, kiedy okazuje się, że premier ma na swoją wypowiedź godzinę, a posłowie opozycji minutę. I to posłowie z trzech klubów mają po minucie, z czego każdą trzeba na mównicy wykorzystywać fortelem, bo to muszą być wnioski formalne. To nie jest normalne procedowanie w państwie, w którym chce się z opozycją prowadzić dialog. Jeżeli chce się rozmawiać, prowadzić dialog, przedstawia się argumenty i liczy się z krytyką. Będzie ona merytoryczna, mniej merytoryczna. Ale tutaj nie chodzi o szaleństwo wypowiedzi, chodzi o to, żeby to było pięć minut. Szanowni państwo, jeżeli czasami oglądacie sejm, nie dziwię się waszej irytacji, bo możecie wysłuchać jednej strony, a druga jest zepchnięta do narożnika (...).