Bartosz Kownacki
Michał Jędryka: Dużo się ostatnio mówi o wolności mediów, pan o tym również mówił na konferencji prasowej. Wolność mediów jest gwarantowana przez rozwiązania prawne, ale czy gwarantem wolności mediów mogą być koncerny medialne, które zachowują się tak, jak się zachowują, np. Facebook czy Twitter, które dowolnie zamykają konta, czy usuwają treści?
Bartosz Kownacki: Właśnie, z wolności mediów może korzystać ten kto ma odpowiedni guzik, przycisk czy hasło i to ten decyduje co będzie w przestrzeni publicznej, a co nie. Bez względu czy dotyczy to mediów społecznościowych czy gazet, to zawsze jest ta osoba, która decyduje i która jest właścicielem danego medium, która nie podlega bezpośredniej kontroli, choć później można pewnych praw dochodzić sądownie, czy w inny sposób, ale mleko już się rozlało, prawdy zostały przedstawione w sposób nierzetelny lub zablokowane. Gorzej jeśli to ma charakter sprecyzowanego, skonkretyzowanego działania. Mam takie wrażenie, że wolność mediów w innym zakresie dotyczy prawdy historycznej, w innym zakresie dotyczy polityków konserwatywnych, a w innym poglądów lewicowych, polityków lewicowych, treści z tym związanych. Mam wrażenie, że tym wolno dużo więcej. Słusznie podnosi się, że kiedy przedstawia osoba o poglądach lewicowych swoje treści to ich blokowanie byłoby ograniczeniem wolności mediów, ale też treści konserwatywne, czy historyczne, również mają prawo w przestrzeni publicznej funkcjonować. Przypomnę jakiś czas temu zablokowanie konta, przecież nie mojego przyjaciela politycznego, pana Korwina-Mikke, konta, które miało najwięcej odbiorów w Polsce i zostało zablokowane, bo rzekomo treści, które tam były głoszone nie były dla właścicieli tego medium do zaakceptowania. Nie podlegało to ocenie, żadnej instytucji niezależnej, np. sądu, czy dane konto ma być zamknięte, czy dana informacja może być usunięta czy nie? Wydaje się, że taka prewencyjna kontrola właściciela jest kształtowaniem na swoją modłę opinii publicznej, takie przykłady mieliśmy ostatnio w Stanach Zjednoczonych.
Wspomniał pan o sprawach natury historycznej. Może o tym się mało mówi, ale może to mieć wpływ np. na sposób przedstawiania przez Polskę jej interesów wobec innych państw, chociażby słynnej sprawy, gdy mówi się o tzw. „polskich obozach koncentracyjnych”.
Właśnie, nie znam algorytmu na Facebooku, który by blokował nieprawdziwą informację właśnie o tym, żeby z urzędu taka została ona zablokowana. Może warto właścicielom Facebooka zasugerować, żeby taki algorytm stworzyli. Wydawałoby się, że oceny historyczne, tak oczywiste, bo dotyczące wydarzeń jednoznacznie ocenianych sprzed 80 lat, nie powinny budzić żadnych emocji i powinny być przedstawiane, by następne pokolenia wiedziały, co to jest ustrój totalitarny, czym grozi totalitaryzm, jak żyło się w tamtym ustroju? Wiem, że młodzi ludzie nie interesują się teraz historią, nie czytają książek, ja teraz czytam „Archipelag Gułag” Sołżenicyna, rzecz niesamowita, warto żeby każdy sobie przypomniał. Rozumiem, że młodzi ludzie dostępu do takich informacji nie mają, z racji lenistwa, innych zainteresowań, ale do tego medium powszechnego, jakim jest Facebook, Twitter, dostęp mają i to on kształtuje ich świadomość, ich rozumienie świata, ich widzę o przeszłości. Jeżeli tam blokuje się informacje tak oczywiste, to znaczy że te media są pogrążone, w takim ukrytym, ostre słowo, totalitaryzmie. To co nam wygodne możecie mówić, reszty nie - bo jest niewygodne. Są nie takie zdjęcia, nie takie sformułowania, to wypacza historię, a później, nawet takim państwom jak Polska, utrudnia dochodzenie prawdy, budowanie tej prawdy i konsekwencji, bo to nie tylko chodzi o prawdę historyczną, tylko konsekwencje tej prawdy, np. dotyczące roszczeń, zwrotu mienia, stereotypu Polaka, czy to bohater, który walczy o wolność czy alkoholik, który nienawidzi Żydów. (...).