Zbigniew Sosnowski [wideo]
Marcin Kupczyk: Zakochani mają swój dzień, ciekawe jak z tą miłością będzie w polityce, jeśli chodzi o początek kampanii wyborczej. Nie zaczęło się chyba najlepiej panie marszałku? Jaka będzie ta kampania, co ją zdominuje? Czy zdominują ją niektóre spoty wyborcze, czy zdominuje ją sądownictwo czy zdominują ostre spory, choćby takie jak ostatnio w Pucku czy Wejherowie?
Zbigniew Sosnowski: Zawsze boję się przewidywań, bo istnieje ogromna obawa, że ogólnie rzecz biorąc ta kampania będzie zdominowana przez politykę, a co gorsza - czego się najbardziej obawiam - to, że przez politykę dość mocno zmanipulowaną. Wolałbym, żeby wszyscy kandydaci rozmawiali merytorycznie o sprawach, które są ważne dla poszczególnych grup społecznych, dla kraju, bo to jest przecież najważniejsze, bo to stanowi o naszej przyszłości. Jestem głęboko przekonany, że nasz kandydat - kandydat Polskiego Stronnictwo Ludowego będzie dążył do takiej merytorycznej dyskusji, czego dał dowody już wielokrotnie podczas różnych wizyt w różnych programach radiowych i telewizyjnych.
Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że chce odbudować wspólnotę narodową, że chce być prezydentem dla wszystkich Polaków, takim , który połączy zwaśnione strony, ale co oznaczają te hasła, bo brzmią bardzo ładnie, ale jak to wprowadzić w życie.
Rzeczywiście nasze społeczeństwo, my Polacy, jesteśmy tak podzieleni jak nigdy, ale niestety - z przykrością to stwierdzam - że duży w tym udział ma prezydent Rzeczypospolitej pan Andrzej Duda. Otóż prezydent powinien dążyć - zdaję sobie sprawę, że polityka to spory, dyskusje, ale spory powinny mieć swoją granicę i pan prezydent, który stoi na straży majestatu Rzeczypospolitej powinien robić wszystko, co jest możliwe, aby nie sprawiać, by spór się stawał coraz bardziej ostry, ale właśnie łagodzić te spory. To pan prezydent powinien szukać tego, co łączy, tego co może doprowadzić właśnie do zbudowania tej wspólnoty, bo nieprawdą jest, że zbudujemy silne państwo, jeżeli będziemy bez przerwy się kłócić i to ten spór będzie wykraczał daleko poza granice przyzwoitości, o czym mogliśmy się przekonywać w przeszłości tej dalszej, ale i tak nieodległej. Ważne jest, żebyśmy potrafili do siebie się uśmiechnąć, wspierać, ale merytorycznie, a spór nie może doprowadzać do tego, że będziemy patrzeć na siebie tak bardzo nienawistnie.
Jak pan ocenia wydarzenia w Pucku?
Słowa, które wypowiedziałem wcześniej świadczą o moim podejściu do polityki. Jestem zdecydowanie przeciwnikiem takich agresywnych zachowań społeczeństwa wobec osób pełniących ważne funkcje publiczne. Dla mnie prezydent Rzeczypospolitej to majestat Rzeczypospolitej i wolałbym, żeby społeczeństwo krytycznie odnosiło się do pewnych działań pana prezydenta, ale z szacunkiem, bo ten szacunek musi być pokazany i ten szacunek musi wyrażać właśnie to nasze podejście do naszej ojczyzny. Źle się stało, że w ten sposób zachowali się uczestnicy tego przecież narodowego można powiedzieć święta, bo to dzień, w którym Polska 100 lat wcześniej zaślubiła się z morzem, ale co najgorsze, i to mnie martwi, że nie wszyscy z tego wyciągają wnioski. Ci, którzy dzisiaj tak krytycznie odnoszą się do tych wydarzeń powinni pamiętać także o przeszłości. Przecież 5 lat temu, kiedy była kampania wyborcza na prezydenta niestety to druga strona, strona, która dzisiaj tak bardzo krytykuje tych, którzy obecnie tak postępują, postępowała identycznie albo jeszcze bardziej nienawistnie. No niestety, jeśli się czegoś kogoś nauczy, to trzeba pamiętać o tym, że to kiedyś może wrócić i to się dzieje właśnie w tej chwili. Jako polityk mówię „nie” dla takich zachowań. Spór - jak powiedziałem - powinien mieć swoje granice.