Kosma Złotowski
Michał Jędryka: W Parlamencie Europejskim wczoraj dyskutowano na temat wieloletnich ram finansowych na lata 2021-2027. Przedstawiciele Komisji Europejskiej, największych grup politycznych mówili, że wspólnota europejska nie powinna dokonywać cięć w najważniejszych w programach unijnych. To chyba dobra wiadomość dla Polski?
Kosma Złotowski: No tak, bo jak się nie dokonuje cięć, to znaczy, że pieniędzy jest więcej i z tego powodu jest to dobra wiadomość. Teraz jednak cały ciężar rozmów przenosi się na Radę Unii Europejskiej – tam będą się toczyły rozmowy między szefami poszczególnych rządów. Wiadomo, że Parlament zawsze chciałby, żeby budżet był jak największy, w jak największej ilości obszarów, ale już w poprzedniej kadencji uchwalił ramy finansowe i niestety trzeba się liczyć nie tylko z tym, że Wielka Brytania odeszła, ale też z nowymi koncepcjami. Z takimi, że fundusz spójności zostaje ograniczony, czemu Polska – ale nie tylko Polska – bardzo ostro się przeciwstawia. Za to zostanie zwiększony fundusz na tzw. innowacje, a to jest też coś, na czym nam zależy. Natomiast jak to wszystko będzie wyglądało – myślę, że to jest sprawa jesieni.
To pierwsze posiedzenie plenarne Parlamentu Europejskiego bez Wielkiej Brytanii. Czy odczuwa się tę różnicę?
– Różnicę odczuwa się przede wszystkim w ten sposób, że Brytyjczyków nie ma. Nie ma wielu znanych twarzy, wielu znanych mówców, a w związku z tym nie ma też wielu uwag, na które byśmy czekali.
Wcześniej, zanim rozpoczęła się debata o budżecie, w Parlamencie Europejskim odbyła się kolejna dyskusja na temat praworządności w Polsce, w której podkreślano, że rządy współczesnej Europy nie mają takiej władzy nad sądami jak w Polsce. Co jest w niej istotne i co nowego się pojawia w tej debacie?
– Najbardziej istotne jest to, że nie pojawiają się żadne fakty – zwłaszcza ze strony tych, którzy krytykują polską reformę sądownictwa. Bo mówienie, że sądy mają być zależne od rządu, to jest najzwyklejsza brednia. Po pierwsze więc – nie ma faktów, po drugie – jest dużo emocji, ale odniosłem wrażenie, że w tej debacie emocji było mniej niż w poprzedniej, a przypomnijmy, że to już druga w tym roku – pierwsza miała miejsce w zeszłym miesiącu.
Obecna debata odbyła się przy nikłym zainteresowaniu szerokiej publiczności. Na sali było 30-40 posłów na 750 prawie. Owszem, ta debata zapala jej uczestników, ale nie pochłania uwagi Parlamentu Europejskiego jako całości. (…)