Proces Bartosza T.: w szczycie pandemii wdarł się do szpitala. Groził, że spali ratusz
Ponad rok temu bez maseczki wtargnął do toruńskiego szpitala i groził podpaleniem urzędu. Wszystko relacjonował w mediach społecznościowych. W Toruniu rozpoczął się proces Bartosza T.
Oskarżonego nie było w sądzie. Na etapie postępowania przygotowawczego samozwańczy król antycovidowców, nie przyznawał się do winy.
Bartosza T. policja zatrzymała rok temu. Przed prokuraturą zebrali się wtedy jego zwolennicy:
„Bartosz nagrywał live opowiadając, jak to się wszystkim źle dzieje i użył słów: „To wszystko zapłonie." Nie mówił, że to on coś spali, czy że komuś zrobi krzywdę...
„Bartek właśnie ujawnił tę całą pandemiościemę, jak to w szpitalu lekarka wychodzi z oddziału covidowego bez maski. A my na ulicy nie możemy swobodnie oddychać?"
W listopadzie do sądu trafił akt oskarżenia:
- Bartosz T. wbrew woli pracowników tego szpitala przemieszczał się po poszczególnych oddziałach - wyjaśniał Marcin Licznerski, szef Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum - Zachód. - Wbrew żądaniu pracowników nie chciał tych oddziałów opuścić. Należy pamiętać o tym, że oddziały szpitalne to oddziały szczególnie chronione z uwagi na pandemię. Kwestia podpalenia urzędu miejskiego - groźby te kierowane były m.in. do prezydenta miasta Torunia.
Główny czyn zagrożony jest karą do dwóch lat pozbawienia wolności.
Według opinii biegłych zachowanie oskarżonego nie naraziło pacjentów na bezpośrednie zakażenie wirusem SARS-CoV-2. Ten wątek prokuratura umorzyła. Przed sądem odpowiadają też dwie inne osoby, które z Bartoszem T. wtargnęły do szpitala