Ukraińcy z Bydgoszczy drżą o los swoich bliskich, którzy zostali w kraju...
Mieszkają w Polsce od ponad 4 lat, ale tam, za wschodnią granicą mają rodziny i przyjaciół, o których się bardzo martwią. Na razie mają z nimi kontakt, choć rodzinna miejscowość została ostrzelana. Z tą ukraińską rodziną Magda Jasińska spotkała się dwa dni po rozpoczęciu przez Rosję ataku na Ukrainę.
Liliia Zahnitko to wiceprezes Stowarzyszenia Pracy Społecznej, pracuje także w Kujawsko-Pomorskiem Domu Ukraińskim. Jej dzieci to Sofia i Bohdan. Sofia uczy się w bydgoskiej szkole muzycznej w klasie fletu, Bohdan jest uczniem „budowlanki". W Polsce są od czterech lat. Są u nas bezpieczni, ale obawiają się o bliskich, którzy pozostali w kraju. Organizują „na szybko" pomoc dla swoich rodaków - zbiórkę darów i pieniędzy.
- Przyjechaliśmy do Polski przez Bogdana, który chorował. Lekarze chcieli go tutaj zbadać, tutaj jest trochę lepsza medycyna, i dlatego zastanawialiśmy się, czy w Polsce nie zostać, żeby być pod kontrolą. Mój mąż ma korzenie polskie, jego matka jest Polką, nawet w paszporcie jest napisane, że ma pochodzenie polskie, czyli cała rodzina ze strony mojego męża była Polakami i doświadczyła z tego powodu różnych represji. Z mojej strony też, babcia i dziadek od strony mamy byli Polakami - mówi pani Liliia.
- Na Ukrainie pozostała większość naszej rodziny. Kontaktowaliśmy się z nimi, ale ten kontakt był bardzo utrudniony. Nasza rodzina mieszka pod Kijowem, dokładnie w mieście Browary. Tam wczoraj był obstrzał. Przez to oni wyjechali do babci na wieś. Teraz wszyscy moi znajomi starają się wyjechać z atakowanych przez wojska dużych miast, na wieś. Na razie nasi bliscy są bezpieczni (...) - mówi Bohdan.
Cała rozmowa w materiale Magdy Jasińskiej.