Jest porozumienie. Ratownicy będą w karetkach po 1 października
Nie ma już obaw, że w Bydgoszczy od 1 października nie będzie kto miał jeździć karetkami pogotowia. Jest porozumienie płacowe między dyrekcją Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i ratownikami medycznymi zatrudnionymi na umowach cywilno-prawnych.
– Niestety jest to porozumienie zawarte bardzo dużym kosztem – powiedział Polskiemu Radiu PiK Krzysztof Tadrzak, dyrektor wojewódzkiej stacji.
– Z jednej strony się cieszę, że doszło do porozumienia i że będą dalej jeździć, fajna informacja, ale z drugiej strony mam niesmak, bo to był dyktat, a nie negocjacje. Kiedy poprosiłem o zmianę postulatów o złotówkę, zetknąłem się z odmową. Jestem zawiedziony taką postawą. To jest egoizm posunięty do granic. Mówiąc krótko ratownicy wyszarpali mi wszystkie pieniądze, które przyszły do pogotowia w formie zwiększenia stawki dobokaretki i 30-procentowego dodatku, nie pozostawiając żadnej rezerwy na pozostałe koszty utrzymania jednostki, nie mówiąc już o podwyżkach dla administracji – powiedział Krzysztof Tadrzak.
– Nie dziwię się panu dyrektorowi, że tak mówi. On też ma swoich zwierzchników – powiedział jeden z ratowników biorących udział w negocjacjach płacowych.
- Stawki to nie wszystko. Doszliśmy do porozumienia również w sprawie innych korzyści dotyczących naszego zatrudnienia. Ustaliliśmy m.in. możliwość zawarcia umowy o pracę, na czym nam bardzo zależało. Państwo dobrze wiedzą, jak wygląda to obecnie. Do wypadku jadą służby ratunkowe - pogotowie ratunkowe, policja i straż pożarna. Policjanci i strażacy są służbami mundurowymi - mają urlopy, psychologów, różnego rodzaju szkolenia opłacane przez państwo, a my - niestety - musimy wszystkie koszty ponosić z własnej kieszeni - powiedział Przemysław Senski, jeden z ratowników medycznych zatrudnionych na umowę cywilnoprawną.