Napięta sytuacja w pogotowiu ratunkowym. Już teraz pracuje mniej zespołów
Część ratowników medycznych na zwolnieniach, inni biorą minimalną liczbę godzin podczas dyżurów - w ten sposób od kilku dni funkcjonuje bydgoskie pogotowie. Co będzie dalej? W najbliższej perspektywie jest ogólnopolski protest. Ratownicy chcą wywalczyć godziwe pensje.
Podobna sytuacja panuje w stacjach w całej Polsce. Ratownicy medyczni walczą o wyższe wynagrodzenia.
Wszyscy ratownicy na kontraktach zatrudnieni w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy 1 września złożyli wypowiedzenia z pracy. Jeśli nie dostaną podwyżek, od października przestaną pracować. Już teraz część z nich jest na zwolnieniach, inni pracują mniej niż dotychczas.
- W piątek nie wyjechało pięć zespołów, dzisiaj jeden. Mamy grafik dziurawy, tak zwany, czyli są dni, w których po parę zespołów nie będzie wyjeżdżało. Gorzej będzie, jeśli do końca września nic się nie wydarzy, mam na myśli decyzje rządu, wtedy 60-70 procent kadry nie wyjedzie. Sytuacja będzie bardzo poważna - mówi Krzysztof Tadrzak, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia ratunkowego w Bydgoszczy.
Rzecznik rządu Piotr Muller mówił, że przygotowywany jest pakiet rozwiązań dla ratowników medycznych - chodzi o rozwiązania systemowe i o dodatkowe pieniądze.
Ratownicy zapowiadają, że 11 września chcą wziąć udział w dużej manifestacji pracowników ochrony zdrowia, która ma odbyć się w stolicy.