Po sesji o lesie: radni PiS oburzeni sytuacją z gośćmi z Lasów Państwowych
Grupa bydgoskich radnych PiS krytykuje prezydenta Bydgoszczy, za to, że na wczorajszą (18.07.) sesję Rady Miasta poświęconą lasom nie zaprosił przedstawicieli Lasów Państwowych. A kiedy leśnicy pojawili się już na sali obrad, jako goście Prawa i Sprawiedliwości, nie zostali dopuszczeni do głosu.
- To oburzające - mówili w czwartek (19.08.) przed ratuszem działacze Prawa i Sprawiedliwości, tłumacząc, dlaczego część z nich opuściła obrady.
- Sala sesyjna to nie jest prywatny dwór - mówi radna Grażyna Szabelska. - To jest miejsce debaty publicznej. I mieszkańcy, i radni mają prawo do tego, by przed podejmowaniem przez radnych uchwały wysłuchać obydwu stron. I temu właśnie służyło zaproszenie przedstawicieli Lasów Państwowych na wczorajszą sesję.
- Niestety, przedstawiciele Lasów Państwowych nie mieli możliwości zabrania głosu, mimo próśb z naszej strony. Zakończyło się to wyjściem zarówno gości, jak i nas, którzy jesteśmy zbulwersowani, podkreślam, niedopuszczeniem do głosu zaproszonych przez nas specjalistów.
- To my, radni, jako przedstawicieli mieszkańców mamy prawo poznać opinię dwóch stron, o co chodzi właściwie w tej uchwale - mówi radny Bogdan Dzakanowski. - Bo, jak się okazuje, co innego mówią Lasy Państwowe, a co innego pan prezydent.
- Idąc na sesję nie byliśmy ani za, ani przeciwko cytowanej uchwale - zaznacza radny Krystian Frelichowski. - Chcieliśmy po wystąpieniu wszystkich stron poprosić o przerwę, i wtedy rozważyć wszystkie argumenty, które usłyszymy. Niestety, nie pozwolono nam usłyszeć argumentów jednej ze stron (...).
Podczas ostatniej sesji radni głosami koalicji rządzącej zdecydowali, że nie chcą lasów ochronnych na inwestycyjnych terenach miasta. Dodajmy, że lasy, o których była mowa, zarządzeniem ministra środowiska status lasów ochronnych mają już od lat 90., a wczoraj rada miasta wydała jedynie swoją opinię na ten temat. Nie ma ona wpływu na decyzję ministerstwa.