Czy błędy w systemie doprowadziły do śmierci Darii?
W bydgoskich szpitalach było 5 miejsc na intensywnej terapii - taką informację przekazał Wojewódzki Oddział NFZ po kontroli, którą wszczął po śmierci 18-letniej Darii. Pacjentka z zespołem Downa nie uzyskała pomocy w Bydgoszczy, przewieziono ją do szpitala w Chełmnie, gdzie zmarła. Do zdarzenia doszło 8 marca.
Jak poinformował Jan Raszeja, rzecznik kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ, w czterech szpitalach - miejskim, wojskowym, Biziela i MSW faktycznie nie było tego dnia wolnych miejsc na intensywnej terapii. Było natomiast m.in. w Centrum Pulmunologii w Bydgoszczy, gdzie o godz. 10.00 z ośrodka pomocy na Błoniu trafiła Daria, której stan szybko się pogarszał. Pacjentka nie została jednak przyjęta.
Miejsce było też w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym, do którego dzwoniono z pytaniem o możliwość przywiezienia Darii. W placówce tłumaczono, że pacjentka jest już dorosła i obawiano się, że NFZ nie zapłaci za jej leczenie. Tymczasem w sytuacji zagrożenia życia NFZ refunduje koszty nawet tym placówkom, z którymi nie ma podpisanych umów.
Ostatecznie karetka pojechała do szpitala w Chełmnie. Na pomoc było jednak za późno.
W bydgoskim szpitalu Jurasza było jedno wolne miejsce na intensywnej terapii dla dzieci, zgłoszone do Wojewódzkiego Centrum Kryzysowego. Nikt jednak w tej placówce o nie nie pytał, podobnie w Centrum Onkologii, gdzie były dwa wolne miejsca.
Raport NFZ trafi do prokuratora, który wyjaśnia okoliczności śmierci 18-letniej pacjentki.
W 8 szpitalach w Bydgoszczy są w sumie 92 stanowiska intensywnej terapii.