Po bójce na toruńskim targowisku - oświadczenie Karola Marii Wojtasika
Kierownik targowiska miejskiego w Toruniu, Karol Maria Wojtasik odniósł się w Internecie do bójki z handlarzem Piotrem S. Kierownik zerwał z nim umowę, bo ten miał m.in zastraszać innych kupców. 10 czerwca na targu doszło do rękoczynów...
„Piotr S. ponownie mi groził, pogniótł wypowiedzenie i siłą chciał się wedrzeć na targowisko - wyjaśnia w oświadczeniu Karol Maria Wojtasik. „Zablokowałem mu furtkę, więc on uderzył we mnie ze złości kobiałkami truskawek. Jedynie, czego chciałem, to nie wpuścić jego oraz związanych z nim pracowników na targowisko, wyegzekwować regulamin i zapewnić poczucie bezpieczeństwa kupcom".
Sprawę wyjaśnia policja.
- Policjanci ustalili na miejscu, że konflikt miał dotyczyć jednego ze sprzedających oraz przedstawiciela zarządcy tego targowiska. Podobno ten spór trwa już od jakiegoś czasu. Policjanci wszczęli postępowanie sprawdzające, które ma ustalić, czy doszło do naruszenia prawa. W pomoc w rozwiązaniu konfliktu zaangażował się także dzielnicowy - mówił Wojciech Chrostowski z toruńskiej policji.
Karol Maria Wojtasik relacjonuje, że Piotr S. mocno uderzył go w krtań, zniszczył mu okulary, słuchawki do IPhone’a i spodnie. Potrzebna była pomoc medyczna. Kierownik targowiska skrytykował też pracę policji i straży miejskiej oraz pracowników firmy ochroniarskiej, która po wcześniejszym zgłoszeniu nie wysłała na miejsce patrolu. Swoje oświadczenie Karol Maria Wojtasik zamieścił na portalu społecznościowym.
Przechodząc do opisu całego zdarzenia.
Zastraszeni i znużeni agresywnym, wulgarnym zachowaniem Piotra S. i jego współpracowników, handlowcy szukali pomocy u policji i straży miejskiej. Później zwracali się do mnie, jako zarządcy targowiska, z żądaniem interwencji. Nigdy im pomocy nie odmawiałem. Jednak Piotr S. i jego rodzina, pomimo tego, że wielokrotnie byli upominani przeze mnie, przez moich pracowników, nie zmienili swego zachowania.
W związku z tym 8 czerwca miały miejsce kolejne rozmowy z Piotrem S. Tym razem Piotr S. posunął się do gróźb karalnych. W związku z tym podjąłem, w oparciu o regulamin targowiska, decyzję o wypowiedzeniu rezerwacji miejsca sprzedażowego w trybie natychmiastowym. Decyzję tę osobiście zakomunikowałem ustnie siostrze (a zarazem współpracownicy) Piotra S. jeszcze tego samego dnia, a na piśmie wręczyłem nazajutrz, tj. w środę 9 czerwca. Pisemne wypowiedzenie rezerwacji miejsc targowych wręczone zostało także Piotrowi S. i jego pracownikom w czwartek. Kopia została wysłana listem poleconym na jego adres domowy.
Dzień wcześniej, w środę, w obecności moich pracowników, Piotr S. ponownie, publiczne, co na marginesie wskazuje na pełne poczucie bezkarności, posunął się do gróźb pod adresem mojej rodziny: żony, dziecka i mnie. Stało się to wówczas, gdy czekałem na wezwany patrol policji.
Policjanci wysłuchali, wylegitymowali, sporządzili notatki, powiedzieli, że jest to sprawa cywilna – usunięcie z targowiska handlowca, który nie ma ważnej umowy, należy wezwać Straż Miejską, a groźby karalne muszę zaś zgłosić do prokuratury.
W czwartek przyjechałem na targowisko o godzinie 05.20. Poleciłem nie otwierać bram targowiska na oścież, tylko stanąć pracownikom przy bramach i jedną bramą wpuszczać dostawy, a drugą wypuszczać. Gdy Piotr S. i jego pracownicy zobaczyli zamknięte bramy, podjechali od strony furtki technicznej – nie przeznaczonej do dostaw, by tędy wnieść swój towar na targowisko. To tam rozgrało się całe widoczne na filmikach zajście.
Zauważyłem ich całkiem przypadkowo, idąc do biura z jednym z moich współpracowników. Podszedłem do nich z wypowiedzeniem rezerwacji, którą miałem w kilku kopiach. Wręczyłem ją wszystkim po kolei. Piotr S. ponownie mi groził, pogniótł wypowiedzenie i siłą chciał się wedrzeć na targowisko. Zablokowałem mu furtkę, więc on uderzył we mnie ze złości kobiałkami truskawek. Jedynie, czego chciałem, to nie wpuścić go i jego pracowników na targowisko, wyegzekwować regulamin, i zapewnić poczucie bezpieczeństwa kupcom, tak aby mogli handlować spokojnie i bez strachu. W trakcie szarpaniny zaczął mnie bić i zagroził mi „dojechaniem rodziny” – a ja z dwuipółletnim dzieckiem przyjeżdżam co tydzień w sobotę na zakupy. Wiedząc o bezradności organów ścigania, że jest to człowiek z wyrokiem w zawieszeniu, nic nie robiący sobie z łamania przepisów prawa, będąc sam, bez wsparcia, z agresywnym i wulgarnym mężczyzną, grożącym życiu i zdrowiu mojej rodzinie wypowiedziałem, w silnych i usprawiedliwionych sytuacją emocjach słowa, które słychać na filmiku, równocześnie się broniąc przed jego biciem. Zanim przyjechała wezwana przeze mnie policja, Piotr S. wraz ze swoimi współpracownikami zablokował bramy targowiska kilkoma samochodami.
Gdy przyjechała w końcu wezwana przeze mnie Policja, zamiast Piotra S. wyprowadzić w kajdankach (jak mi wcześniej mówiono) grzecznie go wysłuchała i poprzez swoją bezczynność, de facto pozwoliła zająć ławy na targowisku, mimo, iż ten nie miał już do tego żadnego prawa. Na filmiku, który Piotr S. sam opublikował w Internecie, na truskawkach widać dokumenty wypowiedzenia rezerwacji.
Policjanci wezwali do mnie pogotowie, ponieważ zostałem przez niego uderzony tak mocno w krtań. Ratownicy medyczni byli zmuszeni do podania mi lekarstwa na zmniejszenie obrzęku.
W trakcie napaści na mnie Piotr S. zniszczył mi okulary, słuchawki do IPhone’a oraz spodnie. Człowiek z wyrokiem w zawieszeniu, terroryzujący ludzi na targowisku, grożący śmiercią, czuje się w pełni bezkarny, w czym utwierdza go bezradność policji, bezradność straży miejskiej i nieudolność pracownicy firmy ochroniarskiej.
Na targowiskach miejskich, gdzie ciężko pracuje ok. tysiąca osób, a w dni targowe kilkanaście tysięcy torunian robi zakupy, wszyscy muszą się czuć bezpiecznie. Do zapewnienia go, jestem zobowiązany ja i moi pracownicy, ale także, a może przede wszystkim powołane do tego służby. Tymczasem według wielu komentatorów, jako kierownik w miejskiej spółce, zarządzający miejskim majątkiem, nie mogę łamiącemu regulamin, prawo, agresywnemu, groźnemu dla otoczenia człowiekowi, ani wypowiedzieć umowy, ani doraźnie nakazać opuścić mu targowisko. To, że nie otrzymałem realnego wsparcia innych instytucji także umknęło uwadze wielu.
Od początku roku usunęliśmy z targowiska kilku drobnych złodziejaszków, awanturników, osoby agresywne i nadużywające alkoholu, nachalnych handlarzy, nagabujących kupców i klientów targowiska, którym próbowali sprzedać nielegalny, być może kradziony towar. Będąc konsekwentnym w tym działaniu, musiałem Piotrowi S. wypowiedzieć rezerwację. Osoby jego pokroju nie będą terroryzować kupców. Nie mogą przy tym czuć się nieusuwalni oraz bezkarni.
Nie mogę również nie reagować i stać bezczynnie, gdy grozi się moim najbliższym: żonie i dziecku. Jestem pewien, że wielu postąpiłoby w podobnej sytuacji tak jak ja.
Ps.
Puentę do opisanych przeze mnie wydarzeń w ostatnią sobotę dopisało życie. Korzystając z mojej nieobecności, przebywam na zwolnieniu lekarskim, Piotr S. pojawił się na targowisku i z zajmowanego zgodnie z umową miejsca przegonił, tak, przegonił jedną ze sprzedawczyń. Po jej skardze moi współpracownicy wezwali policję. Ta przyjechała, wylegitymowała, sporządziła notatkę i…odjechała. Wezwana straż miejska, podjechawszy na targowisko, zobaczywszy patrol policji, zawróciła samochód i odjechała, tłumacząc się tym, że „nie będzie dublować patroli”…