W tym pożarze zginęła mama i trzy córki. Błędów w akcji ratunkowej nie było
Do tragedii doszło pod koniec października 2019 roku, w kamienicy przy ul. Orłowskiej w Inowrocławiu. W sprawie pojawiły się wątpliwości dotyczące współpracy służb ratowniczych. Po szczegółowym dochodzeniu ustalono, że akcja ratunkowa przebiegała prawidłowo - dowiedziało się Polskie Radio PiK.
Do tragedii doszło pod koniec października 2019 roku. Zawiadomienie dotyczące niedopełnienia obowiązków przez straż pożarną i dyspozytora numeru 112 złożył dziadek dwóch dziewczynek.
Jak informowały media, w sprawie pojawiły się wątpliwości dotyczące współpracy służb ratowniczych. Matka miała powiedzieć dyspozytorowi, że czeka z dziećmi w łazience. Strażacy ponoć o tym nie wiedzieli.
- Prokurator i funkcjonariusze policji zgromadzili bardzo szczegółowy materiał dowodowy, przedstawili akcję ratunkową dosłownie minuta po minucie - wyjaśnia Robert Szelągowski, szef Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu. - I te wszystkie ustalenia zostały zawarte w postanowieniu o umorzeniu śledztwa.
Drugi zarzut dotyczył zaniedbań po stronie administratora kamienicy.
- Dopuszczenia do użytkowania butli z gazem. W sprawie tej nie doszukano się znamion czynu zabronionego. Postanowienie to ma charakter nieprawomocny. Zostało złożone zażalenie przez osobę pokrzywdzoną, która jest jednocześnie osobą zawiadamiającą. Akta sprawy zostały przekazane do sądu.
Przypomnijmy, że za spowodowanie pożaru gdański sąd skazał Eugeniusza S. na cztery lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności. Nakazał też oskarżonemu zapłatę 140 tys. zł zadośćuczynienia dla bliskich ofiar.
Jak wykazało śledztwo mężczyzna zasnął podczas przygotowywania posiłku. Był pijany. W tym czasie zapalił się garnek. Tlenek węgla przedostał się do innych pomieszczeń i doszo do tragedii...