Ściany poryte napisami, rysunkami. Inowrocławska piwnica była katownią [zdjęcia]
W tej piwnicy najpierw urzędowało Gestapo, a po wojnie UB przetrzymywało w niej m.in. Wacława Szewelińskiego, żołnierza „Łupaszki", późniejszego Honorowego Obywatela Inowrocławia. Czy historyczne miejsce uda się ocalić?
Dziś nikt o niej nie pamięta oprócz właścicielki Aleksandry Tokarczyk, która piwnicę z zachowanymi do dziś inskrypcjami więźniów chciałaby uratować dla przyszłych pokoleń.
- Historia jest taka, że jak tutaj pracowałam, jeszcze w aptece CEFARM - u, to była inwentaryzacja piwnic. Kiedy dostałam się do tej piwnicy, którą dzisiaj z państwem oglądaliśmy, zaskoczyło mnie to, że murach są nazwiska, są daty, są narysowane krzyże. Ta piwnica należała, na szczęście, do rodziny, która prawie jej nie używała, więc to wszystko zostało.
- Słyszałem taką miejską legendę, że jest w Inowrocławiu miejsce, gdzie znajdują się napisy na ścianach świadczące o tym, że to miejsce funkcjonowało jako więzienie, jako katownia - mówi Marcin Woźniak, dyrektor Muzeum w Inowrocławiu. - Około półtora roku temu, w muzeum pojawiła się pani Ola z informacją, że jesteśmy sąsiadami, i że tak po sąsiedzku mogę zobaczyć coś interesującego. I tak poznałem to zaskakujące, wyjątkowe miejsce (...). To miejsce zatrzymane w czasie. Kto był w tym miejscu, ten czuję się jak w kapsule czasu. Na ścianach pojawiają się nagle imiona, nazwiska, pojawiają się daty, rysunki, które opowiadają tragiczną historię...
Więcej w materiale Tomasza Groneta.
Aleksandra Tokarczyk gotowa jest oddać piwnicę na cele edukacyjno - muzealne. Chciałaby również, aby na kamienicy umieszczono tablicę upamiętniającą jej więźniów.