Dr Rajewski: Nawet jak będzie szczepionka, wirus nie zniknie [rozmowa]
W „Popołudniu z nami” rozmawialiśmy z dr. Pawłem Rajewskim, wojewódzkim konsultantem w dziedzinie chorób zakaźnych.
Magda Jasińska: W kraju w środę 13 855 nowych zakażeń, w naszym województwie 1 240 - coś niedobrego się dzieje?
Dr Paweł Rajewski: Trudno to oceniać przez taki szerszy pryzmat. Nasi lekarze rodzinni, lekarze POZ bardzo chętnie badają pacjentów, ponadto w naszym województwie pacjenci jednak zgłaszają się do lekarza, chociaż jest gro pacjentów, i to niestety jest problem ogólnopolski, którzy nie zgłaszają się pomimo objawów. Nie chcą mieć wykonywanego testu w kierunku koronawirusa, nie chcą przebywać w izolacji, a rodzina nie chce kwarantanny. To jest nieroztropne zachowanie. Wprowadzone obostrzenia na pewno dają rezultat, to mniejsza liczba zakażeń, ale nie oszukujmy się, tych zakażeń bezobjawowych jest 5, 7, a nawet 10 razy więcej, niż objawowych. Dodatkowo na to nakłada się niefrasobliwość osób, które nie chcą się badać, czy nie chodzą wykonywać testu. Na szczęście część z nich zostaje w samoizolacji domowej i nie roznoszą wirusa.
Mamy w regionie nowe ogniska, w DPS i szpitalach.
Ogniska będą się zdarzać, epidemia trwa i w tej chwili jest tak rozproszona, że ogniska nie są dużym problemem, największym są rodziny, znajomi, ludzie, którzy chodzą i roznoszą wirusa.
Jak się patrzy na liczbę wykonanych testów, 42 000 i prawie 14 000 zakażeń, to jest proporcjonalnie mniej niż kilkanaście dni temu, bo były dni, że połowa testowanych była pozytywna.
Tak i to jest zauważalne w szpitalach. Od 10 dni zauważamy, że napływ pacjentów jest trochę mniejszy. Lekarze i pielęgniarki mogą złapać oddech. W innych miejscach w Polsce też to jest zauważalne. Natomiast ci pacjenci, którzy trafili do szpitali podczas tej największej fali, niektórzy w stanie ciężkim COVID-19 są dalej w szpitalu, ta rotacja nie jest taka duża.
Cały czas, niestety, mamy dość wysoki współczynnik zgonów.
On jest pokłosiem tego co wspomniałem czyli dużych wzrostów kilka tygodni temu, bo pacjenci z ciężkim przebiegiem umierają w drugim, trzecim tygodniu choroby i jeszcze ta liczba zgonów w najbliższych dniach będzie na wysokim poziomie. To są głównie osoby starsze, po 60, 70 i 80 roku życia, z licznymi chorobami współistniejącymi, gdzie rzeczywiście COVID-19 jest obarczony dużą śmiertelnością, bo w grupie powyżej 80 lat to jest 20%. W grupie poniżej 40 roku życia to jest poniżej 1%, czyli jak podczas grypy, ale niestety, też zdarzają się przypadki ciężkie oraz śmiertelne. Przypominam, że młode osoby mogą też przechodzić grypę z burzliwym przebiegiem i także może dojść do zgonu.
Kiedy możemy pomyśleć o poluzowaniu obostrzeń?
Ja na razie bym nie poluzowywał. Póki nie będzie szampionki, póki nie będziemy mieli typowego leku przyczynowego anty SARS-COV-2 lub póki nie osiągniemy tzw. odporności stadnej populacyjnej, to odmrażanie gospodarki, poluzowanie spowoduje, że będziemy mieli w lutym tzw. trzecią falę. My patrzymy optymistycznie, że w Polsce będzie dostępne szczepienie, że zaszczepimy grupy najbardziej narażone na ciężki przebieg i śmiertelność, czyli osoby starsze z chorobami współistniejącymi. Niektórzy mają nadzieję, że szczepionki pojawią się w styczniu, ja byłbym bardziej ostrożny. Jeśli pojawią się na wiosnę - to bardzo dobrze, wtedy możemy luzować obostrzenia. Jednak jeśli spojrzymy, że otwarto galerie, zbliżają się święta, ludzie mają taką, a nie inną mentalność i zachowania w okresie świątecznym. Dochodzą czarne piątki, gdzie są przeceny, rozpoczną się ferie, dla wszystkich dzieci w Polsce i proszę mnie poprawić, jeżeli znamy osobę, która utrzyma dziecko w domu, żeby nie spotykało się ze znajomymi. Daję głowę, że zakażenia jeszcze będą, też wtedy gdy ruszy znów szkoła. Póki nie mamy skutecznych narzędzi do walki z koronawirusem, czyli leku, szczepienia lub odporności stadnej populacyjnej, to ten trzeci rzut, może mniejszy, ale nastąpi.
Do tego święta przed nami, a lubimy świętować...
Święta, sylwester to są takie uroczystości podczas których tracimy dystans społeczny, składamy sobie życzenia, w sylwestra spożywamy alkohol, więc też tracimy dystans.
Czy zgadza się pan z twierdzeniem lekarzy z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, że efektem przeniesienia masowego testowania do placówek POZ będzie tworzeniem nowych ognisk zakażeń?
Na pewno nie. Tak jak teraz widzimy w punktach drive - thru, gdzie osoby stoją w kolejkach, pacjent ma maseczkę, dystans jest zachowany, takie testowanie nie powinno wzmagać ekspozycji na wirusa.
Takie miejsce trzeba wydzielić w przychodni?
To już dawno zrobiono, tak samo jak w szpitalach, bezpieczne miejsca powinny być wydzielone do pobierania wymazu. Mamy teraz tak doskonałe testy drugiej generacji, antygenowe, wynik jest po około 15 minutach, z dużą czułością i swoistością, dla pacjentów, którzy mają objawy. Podobne testy mamy do wykrywania grypy, więc dlaczego lekarz nie ma mieć takich narzędzi? Musimy nauczyć się żyć z tymi chorobami, mieć świadomość, że ona zostaną, bo nawet jak będziemy mieli szczepienia, osiągniemy odporność stadną, to koronawirus nie zniknie z naszej populacji, on będzie się zdarzał, sporadycznie, ale będzie. Osobę z objawami będziemy sprawdzać: czy to przeziębienie, grypa czy SARS-COV-2.