Pacjent z koronawirusem jeździł od szpitala, do szpitala. Winni? „Siła wyższa”
Wracamy do sprawy zakażonego koronawirusem 77-letniego pacjenta, wożonego karetką między kilkoma szpitalami w regionie. Głośną sprawą zainteresowała się prokuratura we Włocławku, ale ostatecznie odmówiła wszczęcia śledztwa - potwierdził Polskiemu Radiu PiK Tomasz Chechła, zastępca Prokuratora Rejonowego we Włocławku.
- Po kontroli kontroli NFZ, okazało sie, że po prostu nie było miejsca dla pacjenta zakażonego koronawirusem, jak również ościenne szpitale - na pewno Aleksandrów Kujawski - nie przyjmowały chorych, bo były objęte kwarantanną. Wnioski są takie, że za całą tą sytuację nie odpowiadają ani dyspozytorzy ani dyrektorzy placówek. Oni nie zawinili, a zbieg tych zdarzeń można przypisać, tzw. sile wyższej. Nie możemy więc żadnej z tych osób postawić zarzutu narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia bądź życia tego pacjenta. - mówi Tomasz Chechła, zastępca Prokuratora Rejonowego we Włocławku.
Przypomnijmy, że 77 - letniego chorego, wożono z Włocławka do Lipna, Rypina, ponownie do Włocławka, potem do Bydgoszczy i Grudziądza. Pacjent ostatecznie trafił do bydgoskiego Centrum Pulmonologii. Postanowienie prokuratury jest nieprawomocne. Na wniesienie zażalenia pacjent ma 7 dni.