Końca bydgoskich ciemności nie widać. Kto zapłaci za oświetlenie?
Bydgoszcz czeka na orzeczenie UOKiKu, które ma rozstrzygnąć, czy ceny jakie Enea Oświetlenie dyktuje miastu za oświetlenie ulic nie są zbyt wysokie.
Równocześnie w Zarządzie Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej od miesiąca działa zespół inwentaryzacyjny, którego zadaniem jest policzenie, ile z 16 tysięcy lamp ulicznych w Bydgoszczy faktycznie należy do Enei. Dopiero po uzyskaniu tych danych Bydgoszcz chce przystąpić do kolejnych negocjacji ze spółką ws. zapłaty za oświetlenie miasta.
Takie informacje przekazał w poniedziałek, 31 sierpnia, radnym z komisji doraźnej ds. problemów z oświetleniem bydgoskich ulic Wojciech Nalazek, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich. - Cały czas próbujemy negocjować warunki, a także sposób świadczenia usługi przez Enea Oświetlenie. Tak naprawdę ta firma według nas nie wie dokładnie, ile ma swojego majątku. Do dziś cały czas mamy podaną liczbę 16240 opraw, chociaż wiemy, że tych lamp jest zdecydowanie mniej. W ciągu roku to jest około ćwierć miliona złotych mniej opłat – tłumaczy.
Przypomnijmy - część ulic w Bydgoszczy jest nieoświetlona, ponieważ miasto chce, by koszty oświetlenia i naprawy lamp ulicznych na swoich terenach ponosiły spółdzielnie. W imieniu prezesów bydgoskich spółdzielni mieszkaniowych, którzy byli obecni na dzisiejszym posiedzeniu komisji, głos zabrał Zbigniew Sokół, prezes Fordońskiej Spółdzielni. - Jeżeli zostanie wypracowana taka polityka gminy Bydgoszcz poprzez pana prezydenta, to my się oczywiście do tego dostosujemy. Jest tylko jeden warunek - że osiedla domków jednorodzinnych na Osowej Górze i w innych dzielnicach będą tak samo traktowane, jak zasoby spółdzielcze; że inne podmioty – takie, jak np. budynki ADM-owskie nie będą utrzymywane przez spółdzielców – mówi.
Dzisiejsze posiedzenie komisji doraźnej ds. oświetlenia ulic Bydgoszczy było ostatnim spotkaniem. Zdaniem członków komisji, jej prace powinna kontynuować komisja gospodarki komunalnej i ochrony środowiska.