Enea Oświetlenie zapowiada pozew, miasto liczy lampy. Bydgoski konflikt o światło
Bydgoski ratusz nie może porozumieć się ze spółką Enea Oświetlenie w sprawie umowy, dotyczącej oświetlenia bydgoskich ulic, placów i skwerów. Ostatnia wygasła z końcem ubiegłego roku. Firma zapowiada pozew przeciwko miastu.
Miasto chciałoby płacić tylko za oświetlenie należących do niego terenów. Na wtorkowej sesji Rady Miasta o problemie z zawarciem umowy mówili przedstawiciele energetycznej spółki. Co jest przedmiotem sporu? - obrazowo wyjaśniał Piotr Grocholewski - dyrektor poznańskiego oddziału Enea Oświetlenie. - Jeżeli byśmy tę sytuację odnieśli do jazdy samochodem, to miasto chętnie zapłaci za paliwo do samochodu, czyli za energię elektryczną dla oświetlenia, natomiast za korzystanie z tego samochodu już takiej woli nie ma - mówił.
Enea Oświetlenie zapowiedziała pozew do sądu w sprawie bezumownego korzystania (przez pół roku) z oświetlenia. Prezydent Bydgoszczy wystąpił do spółki o fakturę za sześć tegorocznych miesięcy, m.in. po, to by były usuwane awarie. - Policzmy lampy, chcemy wiedzieć co jest Enei, a co jest miasta, chcemy wiedzieć, za co płacimy - mówił dyrektor bydgoskiego Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej Wojciech Nalazek. - My chcemy po prostu płacić za swoje - za to, co wiemy, co jest policzone, udowodnione, że te lampy są nasze - mówił. - Nie chcemy wyrzucać pieniędzy, bo ktoś uważa, że coś mu się należy, ktoś sobie uzurpuje prawo do czegoś. To jest jedyny przekaz.
W ubiegłym roku Bydgoszcz zapłaciła spółce Enea Oświetlenie 3 mln 980 tysięcy złotych brutto. Prezydent Rafał Bruski zapowiedział, że do końca jego kadencji miasto będzie właścicielem całego oświetlenia. Stosowne działania inwestycyjne już - jak mówił - zostały podjęte.