Anna Derewienko: PO wykorzystywała mój wizerunek w wyborach, a teraz mnie skreślili [rozmowa]
- Nie spodziewałam się, że ten wpis wywoła taką burzę – mówi w rozmowie z Polskim Radiem PiK Anna Derewienko - niepełnosprawna bydgoszczanka, która została wykluczona z grona podopiecznych Fundacji Dum Spiro Spero, którą kieruje radna PO. Malarka twierdzi, że usunięto ją z powodów politycznych. - Nie pozwolę, by Fundacja tak mnie traktowała.
O niespodziewanej decyzji zarządu, na czele którego stoi radna PO Katarzyna Zwierzchowska, niepełnosprawna bydgoszczanka poinformowała w czwartek za pośrednictwem Facebooka. Jej wpis błyskawicznie obiegł całą Polskę. Tematem zainteresował się nawet sam prezydent Andrzej Duda, który jeszcze w czwartek zadzwonił do bydgoszczanki, obiecując wsparcie innej fundacji.
Fundacja korzystała z mojego wizerunku
- Cel tej informacji był taki, żeby osoby, które potencjalnie chciałyby przekazać jakiś datek od darowizny na subkonto w fundacji, już tego nie robiły – tłumaczy. - Nie spodziewałam się, że to wygeneruje aż taki odzew. Sama byłam zaskoczona takim działaniem Fundacji, dla której bardzo dużo zrobiłam wizerunkowo. Fundacja cały czas korzystała z mojego wizerunku, jako tej osoby, której udało się pomóc, która wyszła z traumy po wypadku itd. Fundacja nie była w żaden sposób stratna na kontaktach z moją osobą – mówi.
Jak przypuszcza Anna Derewienko, decyzja fundacji była podyktowana politycznie. Bydgoszczanka od dłuższego czasu popiera w mediach społecznościowych kandydaturę Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Radna PO i szefowa Fundacji Katarzyna Zwierzchowska nie przedstawiła jej konkretnych zarzutów. W przesłanym podopiecznej piśmie powołano się jedynie na „bliżej nieokreślone, niestosowne zachowanie", które miało doprowadzić do utraty ważnego sponsora.
Nic nie wiem o tym, abym kogoś uraziła
- Mam dobre stosunki z przedsiębiorcami. Nie dotarły do mnie żadne informacje, by moje zachowanie miało kogoś urazić - podkreśla pani Ania. - Nie pozwolę na to, żeby najpierw podpierać wszystkie możliwe wybory samorządowe i inne moim wizerunkiem, moimi zdjęciami i żeby podchodziły do mnie różne pani radne i mi dziękowały po cichu, na ucho: „dziękujemy Ania, że jesteś z nami”, bo to się bardzo dobrze sprzedaje w mediach, a później żeby taka pani Kasia zachowała się w ten sposób – mówi malarka. - Padło pytanie, czy sprawa została zbadana, wtedy odpowiedziała, że nie jest od tego, żeby to badać, więc w jaki sposób dba o mój interes i o mój wizerunek, jako podopiecznej Fundacji? - pyta.
Jak informowaliśmy w czwartek, Katarzyna Zwierzchowska zaprzecza, jakoby zerwanie umowy z Anną Derewienko miało podłoże polityczne. Jej zdaniem fundacja musiała podjąć taką decyzję, w trosce o dalsze funkcjonowanie i interesy pozostałych podopiecznych.