Polacy głosują za granicą. Jak to się robi na Wyspach Kanaryjskich?
W wyborach prezydenckich głosują też nasi rodacy za granicą. Niektórzy musieli bardzo się postarać by wziąć udział w wyborach.
Na wyspach Kanaryjskich jest Martyna Janas, absolwenta UMK w Toruniu. Po zakończeniu stażu została w Hiszpanii. Do lokalu wyborczego w rodzinnym mieście ma 4,5 tys kilometrów kilometrów.
– Zamknięcie granic i zawieszenie lotów sprawiło, że nie tak łatwo było wrócić do Europy. Ze względu na pandemię w Hiszpanii możemy głosować tylko korespondencyjnie. Było bardzo mało czasu na dopisanie się do zagranicznych komisji od momentu ogłoszenia ich spisu. W ostatniej chwili zarejestrowałam się przez formularz internetowy i otrzymałam poczta tradycyjną pakiet wyborczy na którego odesłanie z Teneryfy do Madrytu miałam tylko cztery dni. Trzeba było zapłacić więcej niż za normalną przesyłkę, ale uważam, że demokracja jest warta wielu poświęceń - powiedziała Martyna Janas.
– Pochodzę z Torunia i mieszkam w Bristolu. W tym roku z powodu braku innych możliwości głosowałam korespondencyjnie, bo cenię sobie przywileje obywatelskie i uważam, że wirus to nie wymówka, żeby nie zabrać głosu w tak ważnej sprawie jak wybory prezydenckie – powiedziała Ewa z Bristolu.