Kosiniak-Kamysz z przedwyborczą wizytą na Kujawach i Pomorzu. O czym mówił?
Włocławek: - Nie ma w Polsce poważnej dyskusji o zmianach klimatycznych, są tylko tematy zastępcze. Toruń: - Polskie laboratoria naukowe muszą być dostępne dla gospodarki. Bydgoszcz: - Państwo powinno pomagać rodzimym rodzinnym firmom, np. przez dobrowolny ZUS.
Kandydat Polskiego Stronnictwa Ludowego na prezydenta dużą część swojego wystąpienia na Placu Wolności we Włocławku poświęcił właśnie problemom klimatycznym. Mówił o nękających nasz kraj - na przemian - powodziach i suszy.
– Od lat Włocławek oczekuje na drugi stopień wodny. Nie jest to realizowane, a było obiecane przed wyborami parlamentarnymi. Melioracja i gospodarka wodna zostały odebrane samorządom wojewódzkim trzy lata temu i to się odbywa ze stratą dla mieszkańców, z utratą bezpieczeństwa. Kujawy i Pomorze są zagrożone stepowieniem i pustynnieniem, dlatego potrzebny jest program, nie oczko wodne dla 20 tys. gospodarstw w Polsce za 100 mln, tylko całościowy system małej retencji na 30 mld zł.
Z Włocławka Władysław Kosiniak-Kamysz pojechał do Skępego i Lipna. Po południu spotkał się także z mieszkańcami Torunia, Bydgoszczy i Grudziądza.
"Mam program wyborczy i nie mam nad sobą prezesa" - tak w kontrze do swoich rywali reklamował się w Bydgoszczy jako kandydat na prezydenta Polski. W parku ludowym im. Witosa Kosinak-Kamysz mówił m.in. o tym, że państwo powinno pomagać rodzimym rodzinnym firmom, np. przez dobrowolny ZUS, a urzędnicy skarbowi - na wzór tych brytyjskich - pytali przedsiębiorców jak mogą im pomóc w optymalizacji wydatków.
Z kolei w Toruniu szef Ludowców zauważył, że polskie laboratoria naukowe są dobrze wyposażone, ale muszą być również dostępne dla gospodarki.