I problem z głowy! Fryzjerzy rozpoczęli ostre cięcie - po 12 godzin na nogach!
Koniec z dzikim afro, odrostami i przerostami...brwi! Znów można iść do kosmetyczki i fryzjera. Nasz reporter sprawdził, jak w starej - nowej rzeczywistości odnajdują się zakłady fryzjerskie. Pojechał do Laskowic.
- Wreszcie się doczekaliśmy. Widzi pan, jakie mam długie włosy. Cieszymy się, że już wszystko wraca do normy, choć w nietypowych warunkach, bo w maseczkach i rękawiczkach, ale musimy się dostosować! - mówi jeden z "zarośniętych" klientów.
- Bardzo się cieszę. Przez te ponad dwa miesiące, to się powoli zaczęła robić fryzura na Davida Louisa, takie afro... - to kolejny głos.
- Już się nie mogłam doczekać, kiedy wreszcie otworzę. Klienci też ciągle dzwonili, pytali, kiedy wreszcie będzie można przyjść. Chętnych jest mnóstwo, mam spiętrzenie na około trzy, cztery tygodnie. Pracy jest tyle, że muszę wydłużyć czas przyjęć, na nogach będę 12-14 godzin. Przez okres kwarantanny trochę wypoczęłam, więc na rozładowanie tej kolejki to myślę, że sił mi wystarczy (...) - mówi Justyna Kopera z salonu fryzjerskiego w Laskowicach.
Podczas wizyty w salonach obowiązują zapisy na godzinę, trzeba mieć maseczkę i rękawiczki, po każdym kliencie właściciel lokalu dezynfekuje miejsce strzyżenia, obowiązuje zakaz używania telefonów komórkowych.