Mieszkaniec naszego regionu opisuje, co się dzieje w Chinach po ataku koronawirusa
Pozamykane kawiarnie, poodwoływane imprezy, a na ulicach ludzie w maskach. - W mieście na południu Chin oddalonym o około 1000 km od wybuchu epidemii koronawirusa, ludzie są bardzo ostrożni - relacjonuje pan Patryk, który aktualnie przebywa w Chinach.
- Jestem w mieście oddalonym o 1000 km od centrum wybuchu epidemii nowego koronawirusa. To nie jest daleko. Pociągiem w Chinach można się przemieścić na taką odległość w ciągu kilku godzin zaledwie. Niestety, wybuch epidemii zbiegł się z obchodem chińskiego nowego roku. Około 350 milionów Chińczyków przemieszcza się w tym czasie. Proszę sobie wyobrazić, jakie to jest duże zagrożenie, i duże niebezpieczeństwo rozprzestrzenienia się wirusa.
Jaka jest sytuacja w mieście?
- Do odwołania zostały zawieszone wszystkie imprezy publiczne, wszelkie miejsca publiczne zostały zamknięte: parki, teatry, kina, niektóre restauracje są otwarte. Centra handlowe - pozamykane, szkoły - pozamykane. Osoby na zewnątrz, w większości, noszą na twarzach maskę. Ja również zakładam maskę. To są specjalne maski, które można jeszcze kupić, aczkolwiek w Wuhanie, z tego co słyszałem, tych masek brakuje.
Nie ma tutaj paniki, cały czas otrzymuję sms-y z China Mobile z informacją od władz miasta, od władz państwa, jak się zachowywać, co robić. No jest tutaj nacisk na to, żeby tego wirusa zdławić jak najszybciej. Jeżeli to jest możliwe...