Gerard Pająkowski - jedyny żołnierz, który zginął podczas powrotu Pomorza do Macierzy
Mimo młodego wieku, dokonał dojrzałego wyboru: opowiedział się za Polską i zapłacił za to najwyższą cenę. Już za kilka dni rozpoczną się regionalne obchody 100-lecia powrotu Pomorza i Kujaw do Macierzy. Na cmentarzu w Toruniu spoczywa jedyny polski żołnierz, który zginął podczas operacji przyłączania ziem pomorskich do Polski. To Gerard Pająkowski.
Pochodził z niewielkiej wsi Brzozie w Borach Tucholskich. Uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim. 17 stycznia 1919 roku, jako żołnierz 18 Pułku Ułanów Pomorskich, niedaleko Gniewkowa wziął udział w potyczce z Niemcami. O jego losie zdecydował niefortunny zbieg okoliczności, o czym mówi prof Jarosław Kłaczkow historyk UMK w Toruniu.
- Niemcy otworzyli ogień, wychodząc z założenia że jeszcze nie jest czas przejmowania tego terenu. Polacy mieli na ten temat inne zdania. Jaka była tego przyczyna? Różnica czasu na zegarkach. Niemcy, w czasie I wojny światowej, z powodów ekonomicznych wprowadzili czas letni i zimowy. Natomiast po stronie polskiej tego czasu letniego i zimowego nie było. Na zegarkach polskich żołnierzy była godzina już 11:00, a na zegarkach niemieckich żołnierzy dopiero 10:00. W związku z tym Niemcy uznali, że Polacy przychodzą za wcześnie i uznali to za dobry pretekst do tego, żeby otworzyć ogień.
W wyniku walki rannych zostało kilku żołnierzy. Gerard Pająkowski był jedyną ofiarą. Spoczął na Cmentarzu Garnizonowy w Toruniu. Jego imieniem nazwano też jedną z ulic na Jakubskim Przedmieściu.
Więcej w materiale Katarzyny Prętkowskiej i na stronie poświęconej powstańcom - tutaj