Kto na kim wisiał i dlaczego, czyli sądowa sprawa o zaklejanie wyborczych plakatów
- Przywracałem stan pierwotny - wyjaśniał w toruńskim sądzie Karol Maria Wojtasik, obwiniony o zaklejanie plakatów wyborczych dr. Przemysława Przybylskiego plakatami dr. Zbigniewa Girzyńskiego. Do zdarzenia doszło w maju. Przybylski i Girzyński kandydowali do Paramentu Europejskiego z listy Prawa i Sprawiedliwości.
Przemysław Przybylski, zeznał, że na kilka godzin przed ciszą wyborczą także jego plakaty zostały zaklejone plakatami Zbigniewa Girzyńskiego. Nie zgłaszał tego na policję, ponieważ przypuszczał, że zostało to zrobione bez wiedzy kandydata.
- Wielokrotnie podkreślałem, aby nie zaklejać plakatów wyborczych, nie niszczyć materiałów wyborczych, i sam też tych zasad przestrzegam - mówi Karol Maria Wojtasik. - Wcześniej startowałem też do rady miasta i takie kampanie prowadziłem. Postanowiłem przywrócić stan pierwotny. W miejscu, w którym widniał wcześniej Zbigniew Girzyński, został przyklejony Przemysław Przybylski. Na to miejsce wieszałem plakaty Zbigniewa Girzyńskiego - tłumaczy oskarżony.
Świadkiem zdarzenia był Przemysław Przybylski, dziś radny województwa z Prawa i Sprawiedliwości.
- Nie wchodziłem w dyskusję z panem Karolem Marią Wojtasikiem, ponieważ można było tą szkodę usunąć - mówi Przemysław Przybylski. - Tym bardziej sytuacja była zaskakująca, że były miejsca wolne do ekspozycji, co przedstawia materiał dowodowy. Nie trzeba było zaklejać moich plakatów. Można było po prostu najzwyczajniej w świecie na tej samej wysokości, z jednej i z drugiej strony, umieścić plakaty. Jeśli ta sytuacja zostałaby naprawiona natychmiast, nie widziałbym potrzeby powiadamiania organów ścigania...
Prof. Girzyński przyznał dziennikarzom, że cała sprawa jest nieporozumieniem i jego zdaniem nie musiała skończyć się w sądzie.