Na temat naklejek LGBT głos zabrała bydgoska organizacja lewicowa
Lewicowe Stowarzyszenie Inicjatywa Polska żąda, by Polski Totalizator Sportowy, Energa czy PKO Bank Polski ogłosiły bojkot Gazety Polskiej. Chodzi o naklejki z napisem „Strefa wolna od ideologii LGBT", które tygodnik dołączył do jednego ze swoich wydań.
Stowarzyszenie oczekuje, że spółki skarbu państwa zrezygnują z finansowania reklam na łamach tej gazety. Zdaniem Piotra Sieńki, vlepy z przekreśloną tęczą są obrzydliwe i wykluczające:
- Od zawsze dochodzi do aktów przemocy wobec sojuszników i sojuszniczek osób LGBT plus. Oni są narażeni na pogardę, na szykanowanie. Nie ma naszej zgody na szczucie jednej grupy, na drugą. Chcemy Polski otwartej, tolerancyjnej, Polski równych praw. Wspólnotowość, o której my, jako środowiska progresywne, tyle mówimy, wreszcie działa i jesteśmy na dobrej drodze, żebyśmy stworzyli i środowisko lokalne, ale także państwo, w którym żyje się dobrze i godnie każdej, każdemu. (...).
Marcin Lewandowski, radny PiS z Bydgoszczy komentuje kwestię wydania naklejek przez Gazetę Polską, jak i powyższy apel.
- Ostatnio zmieniono, doprecyzowano treść tej naklejki, i rzeczywiście, w obecnym kształcie, ta naklejka oddaje to, co być może część osób wyczuwała wcześniej, o jakie znaczenie tego przekazu chodziło w rzeczywistości. Po zmiana treść wygląda teraz tak: strefa wolna od ideologii LGBT. Wcześniejsze sformułowanie mogło budzić wątpliwość, że chodzi wprost, o osoby. Ostatecznie, każdy indywidualnie podejmuje decyzję o tym, czy chce prezentować te naklejki na swoim gruncie. Co do samego apelu stowarzyszenia: ci państwo mają prawo formułować apele, ale gazeta, podmiot gospodarczy, też ma prawo podejmować decyzje o swoich publikacjach. To, że ktoś swoją własność oznacza, że z czymś się nie zgadza, że czegoś na swoim terenie sobie nie życzy, to kwestia wolności i prawa własności.
Radny podkreśla, że należy próbować zrozumieć obie strony.
- Każda strona chce coś wyrazić, w mniej lub bardziej szczęśliwy osób. Widocznie jest to odpowiedź na jakąś potrzebę wypowiedzenia się w przestrzeni komunikacji, w której te osoby być może widzą pewną nierównowagę, niektórzy mówią wprost: cenzurę. Pewnych rzeczy nie można mówić, nawet takich rzeczy, które nie naruszają wprost wolności osobistych...