Wybór był: albo w mokrych spodniach do więzienia, albo w suchych...
Policjant uratował życie mężczyźnie, który tonął w wodach jeziora Skoki. Wkrótce po dramatycznej akcji ratunkowej, niedoszły topielec, trafił do... więzienia.
Jezioro Skoki pod Włocławkiem. Biwakuje tam grupa turystów, a brzegiem, zupełny przypadek, snuje się patrol policji. Nagle jeden z mundurowych dostrzega wśród biwakujących przestępcę, który zamiast pod namiotem, powinien to lato spędzić pod celą, a do odsiadki się nie zgłosił.
Ścigany, widząc, że go rozpoznano, rzucił się do ucieczki wpław. Za nim policjant, sierż. szt. Michał Hubert, natomiast st. post. Marcin Miśkiewicz asekurował kolegę z brzegu, prowadząc rozmowę z dyżurnym oraz przygotowując sprzęt asekuracyjny. W odległości około 50 metrów od brzegu, mężczyzna nagle stracił siły i zaczął się topić. Gdy funkcjonariusz dopłynął do tonącego, podłożył pod niego koło ratunkowe i odholował na odległość około 20 metrów od brzegu. Tam policjant asekurujący rzucił linkę, przy pomocy której ratownik policyjny i 42-latek szybko trafili na brzeg.
Już na lądzie, dzięki pomocy mundurowych, mężczyzna wykrztusił wodę, co pozwoliło na unormowanie jego oddechu. Do czasu przyjazdu załogi ratownictwa medycznego policjanci kontrolowali jego czynności życiowe. Mężczyzna trafił do szpitala na badania, a stamtąd, wóz konwojowy, przewiózł delikwenta do więzienia. Na 4 lat.
Podobny, bardzo ciekawy przypadek, zdarzył się w Piotrkowie Kujawskim, z tym, że reakcja człowieka poszukiwanego była zgoła inna, o czym także mówi w swoim materiale Marek Ledwosiński.